Od kilkunastu tygodni plotki polityczne mówią, że na Nowogrodzkiej prezes spotyka się z pisowską opozycją antymorawiecką i całe to towarzystwo knuje przeciw premierowi.
Plotki są do zweryfikowania. Ludzie Morawieckiego w spółkach skarbu państwa lecą, jak towarzystwo z Taurona, które potrafiło rozwalić najnowocześniejszy w kraju kocioł w elektrowni Jaworzno. Na zbity pysk polecieli za ryby w Odrze szefowie Wód Polskich i ochrony środowiska. Nieco wcześniej Morawiecki musiał pogonić skonfliktowanych z Obajtkiem wiceministrów, po czym każdy mógł poznać, że Obajtek jest mocniejszy od premiera. Ziobro robi co chce i nikt nie jest w stanie wytłumaczyć mu, że przecież nominalnie jest podwładnym Morawieckiego. Jak się doda do tego firmowany twarzą premiera Polski Ład i zdjęcie parasola ochronnego z sektora finansów, to obraz ten wskazuje jednoznacznie, że Morawiecki jest na wylocie.
Kaczyński wie, że nie może czekać, bo nowy premier – najprawdopodobniej Błaszczak – musi się przez te kilka miesięcy przed wyborami czymś w oczach elektoratu zasłużyć, by „lud pisowski” mógł na niego głosować z pełnym przekonaniem, że jak co złego, to nie Błaszczak, ale Morawiecki – premier tego, z czym PiS miało walczyć. Premier państwa, zamiast którego był „chuj, dupa, kamieni kupa”, oraz inflacja, martwa Odra i brak kasy z KPO.