Władze Bahrajnu pozbawiły obywatelstwa czołowego duchownego szyickiego tego kraju, Isę Kasima. Zarzucono mu „służenie obcym interesom oraz zachęcanie do sekciarstwa i przemocy”, a także przewodzenie siłom chcącym podzielić społeczeństwo Bahrajnu.
Owe „obce interesy” to Iran, a „sekciarstwo” to podburzanie ludności wyznania szyickiego przeciw dynastii sunnickiej al-Chalifa panującej na Bahrajnie. A dowodem są natychmiastowe groźby, jakie padły z Teheranu: dowódca Gwardii Rewolucyjnej, gen. Kasem Solejmani oświadczył, że „agresja na szejka Isę to czerwona linia, której przekroczenie postawi cały region w ogniu”. Zaraz też „poważnymi następstwami” zagroził władzom w Manamie szyicki Hezbollah, ramię zbrojne Iranu w Libanie, a teraz wspierające reżim Baszara Asada w Syrii.
Generał Solejmani mówił o „całym regionie”. I był to komunikat skierowany do Arabii Saudyjskiej. Beczka z prochem nienawiści szyicko-sunnickich w regionie jest wypełniona; czeka tylko na iskrę. Może nią być sprawa Isy Kasima. Gen. Solejmani obiecał dość jednoznacznie: Dynastia „al-Chalifa zapłaci stanowczo cenę, a ich krwiożerczy reżim zostanie obalony”.
Termin pozbawiania obywatelstwa szejka nie był zapewne przypadkowy. Dzień wcześniej Iran ogłosił, że udaremnił „największy spisek terrorystyczny” takfirich. Ci takfiri to po prostu pogardliwie nazwani sunnici, co porzucili wiarę. Mieli planować dokonanie w najbliższych dniach serii zamachów bombowych. „Terroryści zostali aresztowani, skonfiskowano kilka bomb i dużą ilość ładunków wybuchowych”, ogłoszono.
Ile w tym prawdy, nieważne. Termin komunikatu świadczy o bardzo złym humorze ajatollahów irańskich. Kolejne jego nasilenie notujemy od końca maja, kiedy Arabia Saudyjska oskarżyła władze irańskie o uniemożliwienie swoim obywatelom udziału w dorocznej pielgrzymce do Mekki poprzez odmowę podpisania memorandum ustalonego z irańskim komitetem organizacyjnym. Jak powiedział szef dyplomacji saudyjskiej, Adil ad-Dżubeir, Iran domagał się „prawa organizowania manifestacji i innych przywilejów, które przyczynią się do chaosu w czasie hadżu”.
A Iran oskarżył Saudyjczyków o sabotaż. Strona saudyjska miała odrzucić irańskie „propozycje”, w tym dotyczące ułatwień wizowych, transportu i bezpieczeństwa pielgrzymów. Przed rokiem pielgrzymka zakończyła się stratowaniem na śmierć blisko 2300 osób, w tym ponad 450 obywateli Iranu.
Obecna faza irańsko-saudyjskiej bitwy o Bahrajn trwa od 2011 r., kiedy w okresie Wiosny Arabskiej na Bahrajnie doszło do wielkich rozruchów podjudzanych z Teheranu, aż państwa Rady Współpracy Zatoki Perskiej (Arabia Saudyjska, Bahrajn, Katar, Kuwejt, Oman i Zj. Emiraty Arabskie) wysłały na wyspę kontyngent wojskowy.
Wtedy to też saudyjski duchowny szyicki, Nimr al-Nimr usiłował wywołać rewoltę szyicką w Arabii Saudyjskiej. Stracono go na początku tego roku, co doprowadziło do spalenia ambasady saudyjskiej w Iranie i zerwanie stosunków dyplomatycznych przez Rijad.
Dodajmy, że w parlamencie irańskim są dwa nieobsadzone miejsca, czekające na posłów z Bahrajnu.