29 listopada 2024
trybunna-logo

Zapomniana wojna domowa

Wobec wojen domowych w Syrii, Iraku, Libii, kryzysu uchodźczego i powtarzających się w Europie zamachów terrorystycznych, uwaga wiodącej opinii publicznej świata została w dużej mierze odwrócona od jeszcze jednej wojny domowej, tej w Jemenie.

Jemen tymczasem zapada się w jakąś czarną dziurę. Chodzi nie tylko o ginących ludzi, ale rozpadającą się gospodarkę i tak bardzo biednego państwa. A na dodatek szerzy się zaraza cholery. Wysłannik ONZ do Jemenu, Mauretańczyk Ismail Uld szejk Ahmed podał, że w ciągu dwóch tygodni liczba zgłoszonych przypadków podejrzenia o cholerę wzrosła z 516 do 2241.
Kraj jest tak zdezorganizowany i niebezpieczny, że niewyobrażalna jest jakaś szersza operacja zwalczania zarazy, czy to siłami wewnętrznymi, czy międzynarodowymi.
Wysłannik ONZ ogłosił najnowsze dane o liczbie ofiar walk między siłami wspierającymi sunnickiego prezydenta Abd ar-Raba Mansura al-Hadiego i rebeliantami szyickimi z plemienia Hutich. Od marca zeszłego roku do 25 października br. śmierć poniosło co najmniej 7070 osób, a 36 818 zostało rannych. Pomocy lekarskiej wymagało 2,1 mln ludzi. Takie dane zebrała Światowa Organizacja Zdrowia (WHO).
To nie może dłużej trwać, oświadczył wysłannik ONZ przed opuszczeniem stolicy kraju, Sany. Ludzie giną, a nikt nie zadaje pytań, infrastruktura się rozpada, a nikt się tym nie martwi, gospodarka jest na krawędzi zapaści, a nikt nie przeprowadza reform, ubolewał.
Jemeńska wojna domowa jest węzłem o tyle trudnym do rozsupłania, że jest wojną i religijną i plemienną i regionalną – między południem kraju (które jeszcze niespełna 30 lat temu było osobnym państwem), a północą, gdzie leży Sana, teraz pod panowaniem Hutich. Jest też wojną międzynarodową. Hutich wspiera wszechstronnie Iran, prezydenta al-Hadiego Arabia Saudyjska i koalicja państw sunnickich, która cieszy się sympatią USA i innych państw zachodnich.
Opuszczając stolicę, Ismail Uld szejk Ahmed wezwał do wznowienia lotów komercyjnych do Sany, by osoby ciężko ranne mogły wyjechać za granicę na leczenie. Jednakże, panująca w powietrzu, dowodzona przez Saudyjczyków koalicja uniemożliwia takie loty, gdyż obawia się, że mogłyby służyć do dostarczania rebeliantom broni.
Wysłannik ONZ skarżył się na trudności w rozmach z rebeliantami i ich sojusznikami, czyli zwolennikami byłego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Rozmowy dotyczyły planu działań na rzecz zakończenia konfliktu. Apelował do stron konfliktu o elastyczność. Zapowiedział, że uda się do Rijadu na kolejne spotkania z rządem prezydenta al-Hadiego; jest to uznawany przez społeczność międzynarodową rząd, który urzęduje w Arabii Saudyjskiej. Te rozmowy toczą się od miesięcy bez skutku.

Poprzedni

Świat wstrzymał oddech

Następny

Traktujecie nas jak przestępców