Po 41 latach od zakończenia niebywale barbarzyńskiej wojny Stanów Zjednoczonych z Wietnamczykami, przyjaźń amerykańsko-wietnamska zaczyna rozkwitać na nowo, czego wyrazem była trzydniowa wizyta Baracka Obamy w Wietnamie, w czasie której prezydent USA ogłosił zniesienie zakazu sprzedaży broni amerykańskiej Wietnamowi.
Nie jest to jednostronne uczucie Waszyngtonu, który liczy, że Wietnam udostępni mu dawną amerykańską bazę marynarki wojennej w Cam Rahn. Wietnam potrzebuje współpracy wojskowej z USA, aby wzmocnić się wobec Chin, z którymi toczy spór o wyspy na Morzu Południowochińskim. A współpraca wojskowa z Wietnamem i baza w Cam Ranh wzmocniłaby z kolei USA w narastającej konfrontacji z Chinami na Morzu Południowochińskim, które Pekin zaczyna traktować, jak basen narodowy, a nie akwen międzynarodowy.
Rzecz prosta Obama oznajmił, że zniesienie embarga na broń nie wynika z polityki Chin, lecz jest „naszym pragnieniem zwieńczenia długiego procesu normalizacji, który podjęliśmy wspólnie z Wietnamem”. I dodał, że obie strony „wypracowały poziom współpracy i zaufania”.
Ameryce nie przeszkadza, że Wietnamem rządzi reżim totalitarny, który za posiadanie w domu flagi dawnego państwa wietnamskiego wsadza do więzienia na 5 lat. A najlepszym potwierdzeniem demokracji i wolności słowa po wietnamsku, było wycofanie akredytacji dla przybyłego obsługiwać podróż Obamy korespondenta BBC. Władze w Hanoi okryły jednak Obamę listkiem figowym pozwalając mu spotkać się z koncesjonowanymi opozycjonistami. Organizacja Human Rights Watch poinformowała prezydenta USA niedawno listownie, że władze w Hanoi to „jeden z najbardziej represyjnych reżimów na świecie”.
Wietnamczykom z kolei też już nie przeszkadza, że za sprawą polityki Waszyngtonu i ludobójczych praktyk wojsk USA w czasie Wojny Wietnamskiej (1968-75) śmierć poniosło ponad 2 miliony cywilów, 1,1 mln żołnierzy północnowietnamskich i powstańców południowowietnamskich oraz 200-250 tysięcy żołnierzy południowowietnamskich. Amerykanie stracili ok. 58 100 żołnierzy. Sondaż pokazał, że 78 proc. Wietnamczyków ma dziś dobre zdanie o USA.
Obama wyraził także pewność, że Kongres USA ratyfikuje transpacyficzną umową handlową ( TPP), obejmującą USA i 11 krajów Azji i Pacyfiku, w tym Wietnam, jedyny kraj komunistyczny wśród sygnatariuszy, w którym – jak się oczekuje – klasa średnia powinna w latach 2014-2020 powiększyć się dwukrotnie. I liczący 90 mln mieszkańców Wietnam powinien być jednym z największych beneficjentów umowy.
Podróż Obamy do Wietnamu wpisuje się do jego dążeń, by odnosić w ostatnim roku sprawowania władzy sukcesy międzynarodowe – oceniane w USA jako bardzo mierne. Już sukces taki odniósł przywracając stosunki dyplomatyczne z Kubą. I usiłuje jeszcze uregulować konflikt izraelsko-palestyński przy pomocy Francji, która zwołuje stosowną konferencję do Paryża. Do tego wzorca wpisuje się też doprowadzenie do porozumienia jądrowego z Iranem (choć dla władz w Teheranie USA do nadal wielki szatan).
Poza tym podróż do Wietnamu to potwierdzenie zwrotu uwagi Waszyngtonu ku Azji. Doszło w niej w chwili, gdy ważny sojusznik regionalny USA, Filipiny zapowiadają ustami nowego prezydenta, Rodriga Durerte zerwanie współpracy wojskowej z USA. Waszyngton chce rozwijać z Azją Południowo-Wschodnią stosunki dyplomatyczne, wojskowe i gospodarcze, poświęcając na to więcej środków. A stoi za tym myśl o hamowaniu regionalnych ambicji Pekinu.