18 listopada 2024
trybunna-logo

Wyjdą, chyba, żeby nie wyszli

W czasie wczorajszego głosowania Brytyjczyków nad sprawą pozostania bądź opuszczenia Unii Europejskiej, tyle było wiadomo o tym, jak wybiorą, co w powyższym tytule. Sondaże dawały procencik-dwa zwolennikom wyjścia, a to mniej niż margines błędu, zaś niezdecydowanych było więcej, niż 10 procent.

Średnia z sześciu ostatnich sondaży różnych ośrodków badawczych, obliczona przez portal WhatUKThinks, dawała przewagę zwolennikom Brexitu w stosunku 51 do 49. Sondaże te przeprowadzono w dniach 14-22 czerwca. Czyli nic nie było wiadomo.
Jedni szli głosować pełni entuzjazmu, że wreszcie uwolnią się od „biurokracji brukselskiej” i nastaną znów dla Albionu złote lata, a innym – nie kierującym się w myśleniu nie nadzieją, lecz liczeniem – ciarki leciały plecach i stawali w kolejkach do banków, by prędko zamieniać funty na euro lub dolary, skoro finansiści oszacowali, że funt może stracić po Brexicie nawet 20 procent wartości.
Starły się obozy wiary i kalkulacji. Rydwan wiary ciągnęły dwa rumaki bojowe: Borys Johnson, do niedawna burmistrz Londynu, kolega partyjny premiera Davida Camerona, któremu stara się podłożyć nogę i samemu zostać premierem. Oraz Nigel Farage, wróg Unii numer, przywódca Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), co w ostatnich wyborach zdobyła 13 proc. głosów, ale ma 1 posła, bo tak pokrętna jest brytyjska ordynacja wyborcza.
W ostatniej wielkiej debacie przed głosowaniem Johnson zachęcał: „głos za wyjściem będzie głosem za nowym dniem niepodległości”. I z pewnością trafiało to do tych, co pamiętają, jak słońce nie zachodziło nad Imperium Brytyjskim. Johnson i inni kuli też nieustannie mantrę W. Brytania „musi odzyskać panowanie” nad swą przyszłością.
Charyzmatyczny Farage dudnił: „Prawo Eeuropejskie jest nadrzędne wobec brytyjskiego. Europejski Trybunał Sprawiedliwości może uchylić każdą decyzję naszego parlamentu. Na litość boską, oni mają hymn, oni budują armię, mają już policję i oczywiście mają też flagę. Jutro ludzie wybiorą, która flaga jest ich flagą? Chcę, byśmy byli obywatelami z paszportami brytyjskimi, pod flagą brytyjską”.
Z drugiej strony, siłą przewodnią obrońców UE był w ostatniej debacie Sadiq Khan, od niedawna burmistrz Londynu. Pomysł, by Khan był unijnym okrętem flagowym była chyba średni. Owszem, ten syn imigranta z Pakistanu, cieszy się popularnością w wielonarodowym Londynie, gdzie muzułmanów mieszka 1,2-1,3 miliona (na 3,2 mln muzułmanów w kraju), ale nie koniecznie w reszcie Zjednoczonego Królestwa.
Zwolennicy wyjścia atakowali politykę niepohamowanego wpuszczania imigrantów, wierząc, że najazd obcych ustanie wraz z porzuceniem UE. Zaś zwolennicy pozostania, bronili jej, zwłaszcza ustami Sadiqa Khana, który oskarżał oponentów o szerzenie „projektu nienawiści” wobec imigrantów. W każdym razie sondaż po debacie wykazał, że 39 proc. pytanych uważało, iż lepiej wypadli zwolennicy Brexitu, a 34 proc. miłośnicy Unii.
Czytelnik już może wie, która szala przeważyła (głosowanie zakończyło się o 23:00 czasu polskiego). Jaki by nie był wynik, Brytyjczycy i pozostali Europejczycy obudzili się w innej rzeczywistości. Teraz zaczną się targi co z tym zrobić. Głos zabierze każdy ważniejszy polityk brytyjski, każdy premier, czy prezydent europejski. Dyrektorzy Europejskiego Banku Centralnego, Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i innych instytucji finansowych. Luminarze telewizyjni i celebryci.
Tylko królowa brytyjska nie pochwali, ani nie pogani.
A wyniknąć może wiele. Gdyby zwolennicy wyjścia wygrali jakimś procencikiem sprawy mogą się nieźle zagmatwać. Warto pamiętać, że referendum brytyjskie nie ma mocy szwajcarskiego. Jest niezobowiązującą prawnie konsultacją rządu ze społeczeństwem. A tymczasem wiadomo, że za wyjściem opowiada się ledwie ok. 30 proc. posłów, więc większość może skorzystać ze swoich praw i Izba Gmin może powiedzieć „no”. I się zacznie.
Nawet, jeśli wygrają zwolennicy pozostania, pewne jest, że Johnson, Farage i długie zastępy innych nabrali już wiatru w żagle, żeby doprowadzić do drugiego podejścia. Pewne jest też, że niezależnie od wyniku, siły antyunijne zwierają już w kilku krajach szeregi, by urządzić własne referenda, jak w Holandii i Danii. A przywódczyni francuskiego Frontu Narodowego, Marine Le Pen solennie obiecała, że takie referendum też urządzi, jak tylko zostanie prezydentem, co może wydarzyć się za niespełna rok.

Poprzedni

Realizujmy swoje pomysły

Następny

Niemcy contra USA