30 listopada 2024
trybunna-logo

W Rumunii kryzys wciąż się tli

Rząd rumuński wyszedł co prawda obronna ręką z głosowania w parlamencie nad wnioskiem o wotum nieufności, bowiem wybory grudniowe stworzyły mu wygodną sytuację, ale nie znaczy to, że kryzys polityczny w kraju zakończył się wraz z ustąpieniem rządu z pomysłu usunięcia z kodeksu karnego pewnych kar za korupcję.

Przedstawiciele koalicji rządzącej: socjaldemokraci premiera Sorina Grindeanu (PSD), ich sojusznicy z Sojuszu Liberałów i Demokratów oraz z Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii, którzy po grudniowych wyborach mają w 329-osobowej Izbie Deputowanych większość, wstrzymali się od głosu. Za wnioskiem było tylko 161 posłów, a trzeba było zdobyć głosy co najmniej 233.
Protesty na ulicach żądające dymisji rządu nie są już tak masowe, jak przez wiele dni, ale wciąż tysiące osób protestują i napięcie jest duże. Prezydent Klaus Iohannis, który zmiany w kodeksie karnym zaskarżył w Trybunale Konstytucyjnym, powiedział prasie, że walka o ograniczenie korupcji ujawnia brzydkie oblicze polityki.
To „brzydkie oblicze” polegało na zmianie przepisów, z której miał skorzystać szef rządzącej PSD, Liviu Dragnea. Odpowiada przed sądem za opłacanie z funduszy publicznych 2 osób pracujących w latach 2006-2013 dla kierownictwa PSD, na czym skarb państwa stracił 108 tys. lejów (103 tys. zł.). Zmiana wprowadzała zasadę, że przestępstwo urzędnicze jest ścigane z urzędu w trybie postępowania karnego tylko wówczas, gdy przyniosło skarbowi państwa uszczerbek w wysokości co najmniej 200 tys. lejów (190 tys. zł.).
Z wypowiedzi premiera Grindeanu wynika, że rząd nie zamierza już ogłosić amnestii, z której skorzystaliby skazani za korupcję z wyrokami do 5 lat więzienia. Służba więzienna obliczyła, że dotyczyłoby to 3,7 tys. osób. Jest wśród nich wielu byłych działaczy nie tylko z PSD, ale i innych partii, którzy zostali rozliczeni po zmianie działania wymiaru sprawiedliwości, wymuszonej przystąpieniem Rumunii do Unii Europejskiej w 2007 r.
Grindeanu stwierdził, że rząd „nie podejmie już bez szerokiej debaty” działań, które „mogą wywołać tak silne emocje w społeczeństwie”. Oczekiwana jest dymisja ministra sprawiedliwości, Florina Iordacha, który firmował projekt wzbudzający „tak silne emocje”.
Ale zaktywizowali się też zwolennicy rządu: przed siedzibą prezydenta zebrało się ich ok. 2 tys. Oskarżali go o pogłębianie podziałów w społeczeństwie. Iohannis powiedział w parlamencie, że kryzys wywołał rząd i stwierdził, że Rumunia jest pogrążona w prawdziwym kryzysie, a większość obywateli sądzi, że kraj zmierza w złym kierunku.

Poprzedni

Kto to jest „strona trzecia”?

Następny

Na początek wojna z prawnikami