Rozpoczęta w poniedziałek, w hali Wells Fargo w Filadelfii, krajowa przedwyborcza konwencja Partii Demokratycznej odbywa się w cieniu afery związanej z włamaniem hakerów do serwera Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej (DNC). Na zakończenie tej konwencji pani Clinton otrzyma formalnie nominację swej partii na kandydata na prezydenta.
Szef kampanii Hilary Clinton, kandydatki na urząd amerykańskiego prezydenta, Robby Mook oskarżył rząd Rosji o zainspirowanie hakerów do włamania by wesprzeć kampanie prezydencką kandydata Republikanów Donalda Trumpa. Dziennik „Washington Post”, który opublikował oskarżenia Mooka wskazuje, że część ekspertów od cyber – bezpieczeństwa uważa te zarzuty za zasadne, inni zaś pozostają sceptyczni. Sprawa jest jednak na tyle poważna, że zajęło się nią amerykańskie FBI, która bada włamanie na serwery Partii Demokratycznej. Biały Dom zapowiedział, że nie będzie spekulował, kto stoi za tym atakiem hakerów, ale rzecznik urzędu prezydenta dodał:” Wiemy, że jest wielu aktorów działań w cyberprzestrzeni, – zarówno państwa jak i przestępcy – którzy szukają słabych stron w systemie bezpieczeństwa cybernetycznego USA, i wśród nich jest też Rosja”.
Sprawa jednak jest na tyle poważna, że sekretarz stanu USA John Kerry oświadczył, iż omawiał ją podczas rozmów z rosyjskim szefem dyplomacji Siergiejem Ławrowem. Ten odrzucił amerykańskie zarzuty. Rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow oświadczył Reuterowi w Moskwie, że „całkowicie wyklucza by w atak hakerski był zamieszany rząd Rosji”.
Eksperci cytowani przez „Washington Post” wskazują, że sposób działania hakerów, którzy udostępnili wykradzione maile portalowi „Wikileaks”, słynącemu z ujawniania kompromitujących rządy na świecie tajnych dokumentów, wskazuje na manipulacje rosyjskiego wywiadu. Jednocześnie analitycy amerykańscy podkreślają, że dotychczas Rosjanie nie próbowali ingerować w wybory amerykańskie, choć nie można wykluczyć by tym razem zdecydowali się wpłynąć na wynik tych wyborów i postawić w trudnej sytuacji panią Clinton i grając na korzyść Trumpa. Ten zaś ostatnio wypowiadał się krytykując NATO, amerykańskie zaangażowanie w Europie i stawiając pod znakiem zapytania lojalność sojuszniczą wobec partnerów we wschodniej Europie. W sumie tezy, które musiały się bardzo podobać na Kremlu.
W opublikowanych przez hakerów mailach jest wiele zdań, które zatruwają wewnętrzny klimat w partii demokratycznej i mogą skłócić jej polityków. I tak z maili wynika, że formalnie bezstronni działacze DNC w rzeczywistości pomagali pani Clinton w prawyborach w których rywalizowała z senatorem Bernim Sandersem. W jednym z maili szefowa DNC nazywała kogoś z otoczenia senatora „przeklętym kłamcą”, w innych szydzono z Sandersa i jego zwolenników. Sprawa ta wywołała oburzenie w obozie Sandersa, który po raz kolejny oskarżył DNC o niestosowne wspieranie kampanii Clinton w prawyborach. W wyniku tych przecieków pani Wasserman zrezygnowała z funkcji przewodniczącej DNC i przeprosiła za treść maili. W zeszłym miesiącu „WP” napisał, że rosyjscy hakerzy rządowi włamali się do systemu komputerowego DNC, uzyskując m.in. dostęp do zebranych przez tę partię danych na temat Donalda Trumpa. Hakerzy spenetrowali system komputerowy DNC tak dogłębnie, że byli w stanie czytać maile i monitorować czaty.
Eugene Rumer, były analityk Krajowej Rady Wywiadu, nie wyklucza, że bezpośrednim powodem obecnej afery z włamaniem rosyjskich hakerów byłaby zemsta Kremla za Panama Papers, inny wyciek dokumentów zdobytych przez hakerów (chodzi o tajne konta wielu polityków w tym Putina w raju podatkowym w Panamie), w których były materiały kłopotliwe dla Putina, a o ujawnienie których Rosjanie podejrzewają Stany Zjednoczone. Rosja jest też wzburzona skandalem dopingowym w sporcie, o którego wywołanie podejrzewa zachodnie agencje wywiadowcze.
Cała ta afera popsuła atmosferę konwencji Demokratów, która miała przecież być uroczystą manifestacją ich jedności poparcia dla pani Clinton. Wśród wyborców doszło niemal do rewolty, zbulwersowanych tym, że kierownictwo partii naciskało na wyborców i działaczy, zwłaszcza tzw. superdelegatów, żeby głosowali w prawyborach na Clinton. Sprawę jednak próbował nieco tuszować Sanders, który powiedział, że „nie był zaskoczony” sprawą meili. Na mityngu z wyborcami w Filadelfii – przed konwencją – wezwał swoich zwolenników, aby w wyborach poparli panią Clinton.