Chiny i Stany Zjednoczone są ważnymi partnerami handlowymi dla siebie, chociaż dla Chin to rynek amerykański jest znacznie ważniejszy niż chiński dla Ameryki.
Obydwa kraje należą do dwóch największych potęg gospodarczych współczesnego świata. Wartość produkcji USA w 2018 r. wyceniono na 20 494 mld dol., a Chin na 13 608 mld dol. Prognoza na 2030 r. przewidywała wartość produkcji USA na 26 000 mld dol. a dla Chin 25 200 mld dol.
Według danych amerykańskich do listopada 2019 r. włącznie, eksport amerykański do Chin wyniósł 97 751,7 mln dol., import 418 575.0 mln dol., a deficyt handlowy wyniósł – 320 823.4 mln dol.
Udział Stanów Zjednoczonych w eksporcie do Chin nie był tak znaczący jak obecność Chin na rynku amerykańskim. Około 18 proc. eksportu chińskiego skierowane było na rynek amerykański. Amerykanie natomiast kierowali do Chin 8 proc. swojego eksportu.
Zróżnicowana była struktura eksportu chińskiego do USA i amerykańskiego na rynek chiński. W eksporcie chińskim do Stanów Zjednoczonych w 2016 r. najważniejszą rolę (w mld dol.) odgrywały: urządzenia elektryczne (129 mld dol.), maszyny (97 mld dol.), meble (29 mld dol.), zabawki i sprzęt sportowy (24 mld dol.). Natomiast w eksporcie amerykańskim na rynek chiński, na pierwszym miejscu znalazła się żywność (21 mld dol.), następnie samoloty (15 mld dol.), urządzenia elektryczne (12 mld dol.) i maszyny (11 mld dol.).
Trump postanowił bronić bardziej agresywnie interesów handlowych USA i 1 marca 2018 r. wprowadził 25 proc. cła na importowaną stal i 10 proc. cła na aluminium. Uderzyło to także w interesy Chin, które są eksporterem stali i aluminium. Chiny zagroziły odwetowymi decyzjami co mogło doprowadzić do amerykańsko-chińskiej wojny handlowej. Pekin wezwał rząd Stanów Zjednoczonych do respektowania multilateralnych zasad w handlu międzynarodowym i ostrzegał przed możliwością amerykańsko-chińskiej wojny handlowej.
Waszyngton zarzucał Pekinowi stosowanie w handlu z USA protekcjonizmu m.in. poprzez dumping cenowy, subsydiowanie swojego eksportu, utrudnianie dostępu do swojego rynku i stosowanie wysokich ceł. Pojawiły się również oskarżenia pod adresem Chin o kradzieże technologii amerykańskich. Chiny zaprzeczały tym zarzutom i zapewniały o coraz szerszym otwieraniu się rynku chińskiego dla towarów amerykańskich.
22 marca 2018 r. Trump zaostrzył stosunki handlowe z Chinami nakładając na towary importowane z Chin wysokie cła o łącznej wartości ok. 60 mld dolarów. Było to posunięcie odwetowe za kradzież przez chińskie firmy amerykańskiej własności intelektualnej. Według prezydenta ma to uczynić Stany Zjednoczone „silniejszym i bogatszym narodem”. Chiny oświadczyły, że nie chcą wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi, ale równocześnie ostrzegły, że mogą podjąć odwetowe działania, jeżeli zaistnieje konieczność. Chińskie Ministerstwo Handlu oświadczyło 4 kwietnia 2016 r., że planuje nałożyć 25 proc. cła na eksport amerykański wartości 50 mld dolarów. W komentarzach międzynarodowych pojawiły się obawy, czy decyzja Trumpa nie grozi globalną wojną handlową. Chińczycy zagrozili nałożeniem wyższych ceł na 128 importowanych produktów amerykańskich wartości 3 mld dolarów, między innymi wieprzowinę, rury stalowe i wino.
Rozmowy amerykańsko-chińskie w sprawie stosunków handlowych w marcu 2018 r. prowadzili w Waszyngtonie sekretarz skarbu Steven Mnuchin i nowo mianowany wicepremier, absolwent Harvardu i bliski doradca prezydenta Xi Jinpinga Liu He. Sekretarz skarbu USA powiedział: „Nie boimy się wojny handlowej i nie jest ona naszym celem” i wyraził gotowość zawarcia porozumienia z Chinami. Celem rządu Stanów Zjednoczonych było zmniejszenie ogromnego deficytu handlowego z Chinami o 100 mld dolarów z 375 mld dolarów. Strona amerykańska żądała otwarcia rynku chińskiego na produkty amerykańskie poprzez obniżenie taryf celnych m.in. na samochody, półprzewodniki oraz szerszego dostępu do rynku finansowego. Stany Zjednoczone zarzucały Chinom kradzieże amerykańskiej własności intelektualnej. Chińczycy zapewniali Amerykanów, że chcą zapobiec wojnie handlowej między obu krajami.
Premier Chin, Li Keqiang proponował aby obydwa kraje prowadziły rozmowy by uniknąć otwartej wojnie handlowej. Obiecał on ułatwienia w dostępie do rynku chińskiego dla przedsiębiorstw amerykańskich oraz równe traktowanie rodzinnych i zagranicznych firm na terenie Chin.
Ponieważ administracja Trumpa nie wyraża gotowości zaniechania swoich protekcjonistycznych decyzji Chiny na początku kwietnia 2018 r. wprowadziły cła na zapowiedziane wcześniej 128 produktów amerykańskich eksportowanych na rynek chiński. Wśród nich były m.in. samoloty, samochody, rury stalowe, wina, wieprzowina, owoce oaz artykuły techniczne. Równocześnie prezydent Chin Xi Jinping opowiedział się za dialogiem a nie za konfrontacją w stosunkach z USA i zapowiedział 10 kwietnia 2018 r., że drzwi do Chin „nie zostaną zamknięte i będą otwierane coraz szerzej”.
Na początku maja 2018 r. odbyły się w Pekinie rozmowy amerykańsko-chińskie na temat stosunków handlowych. Na czele delegacji amerykańskiej stał sekretarz skarbu Steven Mnuchin i reprezentant USA do spraw handlu Robert E. Lighthizer. Rozmowy zakończyły się fiaskiem bez opublikowania żadnego komunikatu. Strona amerykańska żądała m.in. zmniejszenia deficyty w handlu z Chinami o 200 mld dolarów w ciągu następnych 2 lat i rezygnacji przez Chiny z subsydiowania produktów w zaawansowanym technologicznie sektorze. Amerykanie żądali od rządu chińskiego również redukcji taryf celnych o 2/3 na importowane produkty. Strona chińska wyraziła nadzieję na kontynuowanie w przyszłości negocjacji w celu rozwiązania istniejących problemów w chińsko-amerykańskich stosunkach handlowych.
Decyzje administracji Trumpa spotkały się ze sprzeciwem wielu amerykańskich instytucji gospodarczych i firm utrzymujących stosunki handlowe z Chinami. Z protestem przeciw zapowiedziom prezydenta o restrykcjach w handlu z Chinami wystąpiło 40 amerykańskich stowarzyszeń przemysłowych i handlowych, w tym m.in. takie znane firmy jak Walmart, Boeing, IBM, Target, Facebook. Ostrzegały one prezydenta, że jego decyzje negatywnie odbijają się na gospodarce Stanów Zjednoczonych, a wojna handlowa między USA i Chinami, dwoma największymi potęgami gospodarczymi świata nie będzie miała zwycięzców.
W maju 2018 r. pojawił się ostry spór między chińskim koncernem telekomunikacyjnym o globalnym zasięgu ZTE a Stanami Zjednoczonymi. Administracja Trumpa zakazała koncernowi działalności na terenie USA. Ponieważ w obronie interesów firmy stanął rząd chiński Trump oświadczył, że we współpracy z prezydentem Xi Jinpingiem postara się rozwiązać problem. Trump polecił sekretarzowi handlu USA Wilburowi Ross’owi zajęcie się tą sprawą. Koncern chiński zatrudniał 75 000 osób i był czwartym największym dostawcą smartphonów w Stanach Zjednoczonych.
20 maja amerykański sekretarz skarbu Steven Mnuchin po dwudniowych rozmowach z delegacją chińską w Waszyngtonie oświadczył, że obie strony osiągnęły postęp w łagodzeniu wzajemnych napięć. „Zawieszamy wojnę handlową” – powiedział Mnuchin. Chiny zgodziły się zwiększyć import ze Stanów Zjednoczonych. „Chiny zgodziły się kupować dodatkowe ogromne ilości amerykańskich surowców rolnych. To będzie najlepsza rzecz, jaka się przydarzyła amerykańskim farmerom od wielu lat!”. – napisał na Twitterze prezydent USA Donald Trump.
Nie ujawniono jednak, o ile ma ten import wzrosnąć. W trakcie pierwszej tury negocjacji Amerykanie zwrócili się do Chin o zmniejszenie amerykańskiego deficytu w handlu z ChRL o 200 mld dol. rocznie (w 2017 r. wyniósł on 375 mld dol. w handlu dobrami). Chiny wówczas odrzuciły to żądanie.
Chińczycy jednak zaprzeczyli jakoby zgodzili się zwiększyć import z USA o 200 mld dolarów o czym informowali Amerykanie. Obydwa kraje natomiast obiecały „wzmocnić współpracę” w dziedzinie intelektualnej własności.
To porozumienie określono jako kruchy rozejm. „Nasza umowa handlowa z Chinami – pisał na Twitterze Donald Trump – rozwija się bardzo ładnie, ale prawdopodobnie ostatecznie trzeba będzie nadać jej odmienną strukturę, bo w dotychczasowej trudno będzie ją zrealizować i zweryfikować jej wyniki, gdy zostanie sfinalizowana” – napisał Donald Trump, nie precyzując o jakie zmiany chodzi. Ten wpis umieszczony po ogłoszeniu przez Waszyngton i Pekin decyzji o zawieszeniu karnych ceł na import towarów o wartości 200 mld dol. obserwatorzy uznali za kolejny sygnał postępów w rozmowach obu państw w celu uniknięcia wojny handlowej.
Strona chińska jako gest dobrej woli zapowiedziała zniesienie niektórych ograniczeń w imporcie ze Stanów Zjednoczonych.
Rozejm handlowy amerykańsko-chiński trwał jednak krótko. 15 czerwca 2018 r. Biały Dom oświadczył, że nakłada 25 proc. cła na importowane chińskie produkty o łącznej wartości 50 mld dolarów. Chińskie Ministerstwo Handlu zarzuciło Stanom Zjednoczonym, że w odwecie Pekin nałoży wyższe cła na towary amerykańskie. Rząd chiński równocześnie podkreślił, że nie chce wojny handlowej ze Stanami Zjednoczonymi.
Sinolog prof. Bogdan Góralczyk uważa, że w stosunkach gospodarczych amerykańsko-chińskich nie chodzi tylko o cła i salda handlowe. Cytuje on opinię szefowej wydziału planowania Departamentu Stanu Kiron Skiner, która mówi o „wojnie cywilizacyjnej” między obu krajami. „Na naszych oczach – pisze prof. Góralczyk – rozpętał się bój o prestiż i dominację, o nowy ład światowy, o to jak będzie wyglądało oblicze przyszłości: gospodarcze, polityczne a nawet ideowe”.
Ambasador Chin w Polsce Liu Guangyuan przestrzegał, że w wojnie handlowej „nie ma zwycięzców”. „Stanowisko chińskie – pisał on – jest jasne i niezmienne: Chiny i Stany na współpracy zyskają, walcząc ze sobą – stracą. Chiny nie chcą prowadzić wojny handlowej, ale też się jej nie boją. Jeśli będzie taka konieczność, staną do walki. W kwestiach zasadniczych Chiny nigdy nie pójdą na kompromis – trudno oczekiwać, by przystały na godzące w ich interesy ustalenia”.
Amerykanie z niepokojem obserwowali ekspansję na swoim rynku chińskiego koncernu telekomunikacyjnego Huawei. Uznali to za zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa ponieważ ich zdaniem Huawei choć jest firmą prywatną ma wsparcie rządu chińskiego i może pozostawać na usługach rządu w Pekinie. W połowie maja 2019 r. prezydent Trump zakazał sieciom telekomunikacyjnym USA korzystanie „ze sprzętu i usług podmiotów, uznanych za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego”. Departament Handlu podjął decyzję o wpisaniu Huawei i 70 związanych z nim firm na czarną listę podmiotów, które musza uzyskiwać zgodę rządu USA na zakup amerykańskich komponentów i technologii.
To miało spowolnić dalszą ekspansję chińskiego koncernu. Ze współpracy z nim wycofały się nie tylko Google, Qualcomm oraz inni producenci procesorów. W ich ślady poszły firmy z Japonii oraz stowarzyszenia kontrolujące standardy rynkowe. Ponad 60 krajów korzystało z chińskiej technologii koncernu Huawei. Administracja Trumpa stosowała naciski na te kraje, aby zakazały użytkowania na swoim terytorium technologii Huawei. Niektóre kraje uległy żądaniom Waszyngtonu.
Trump buńczucznie chwalił się, że w wyniku jego polityki Chiny „straciły od 15-20 bilionów dolarów od dnia, kiedy zostałem wybrany” (Prezydentem USA – L.P.). Jest to oczywiście przesada, charakterystyczna dla poglądów amerykańskiego prezydenta. Jeszcze w lipcu 2019 r. Trump groził Chinom eskalacją wojny handlowej i nałożeniem od 1 września ceł na import z Chin na towary wartości 300 mld dol.
Stopniowo Amerykanie w coraz większym stopniu zdawali sobie sprawę, że wojna handlowa z Chinami jest coraz bardziej kosztowana dla Stanów Zjednoczonych. Trump ponadto przygotowywał się intensywnie do kampanii wyborczej w 2020 r. i zdawał sobie sprawę, że musi stworzyć sobie wizerunek polityka bardziej umiarkowanego i dbającego o interesy amerykańskie. Ostra retoryka antychińska prezydenta Trumpa doprowadziła do zmniejszenia bezpośrednich inwestycji chińskich w USA w 2019 r. o 8 proc. , do 4,5 mld dol.
W końcu 2019 r. wypracowano porozumienie chińsko-amerykańskie stabilizujące stosunki handlowe między obu krajami. Prezydent Trump podpisał 15 stycznia 2020 r. porozumienie handlowe z Chinami. Porozumienie liczące 86 stron było wynikiem negocjacji, które trwały prawie dwa lata. Chiny zobowiązały się podwoić zakupy produktów amerykańskich farmerów. Chiny zobowiązały się również do zakupu amerykańskich towarów przemysłowych i źródeł energii na sumę 200 mld. dolarów. W liście jaki prezydent Chin Xi Jinping skierował do prezydenta Donalda Trumpa podkreślono, że porozumienie jest dowodem, że obydwa kraje mogą przełamać dzielące różnice w drodze dialogu.
Mimo tego porozumienia Trump pozostawił karne cła na dwie trzecie chińskiego importu na rynek amerykański. Oznacza to, że amerykański prezydent nadal stosuje politykę protekcjonizmu. Trump chwalił się obroną interesów farmerów amerykańskich, którzy
poparli go w wyborach prezydenckich 2016 r. Ameryka doszła do wniosku – pisał w komentarzu Jędrzej Bielecki – „że lepiej będzie rozwijać się pod osłoną protekcjonistycznych zabezpieczeń, zapominając o ustanowionych przecież przez nią samą regułach międzynarodowego handlu. Trump uważa, że mając za sobą siłę największej gospodarki i potęgi wojskowej świata, będzie mógł narzucać korzystne warunki współpracy izolowanym krajom. Tak już zresztą zrobił m.in. w stosunku do Meksyku czy Kanady”.
Wybuch w Chinach na początku 2020 r. epidemii koronawirusa COVID-19 miał pewien wpływ na stosunki amerykańsko-chińskie. Stany Zjednoczone ewakuowały z Chin część obywateli amerykańskich zagrożonych epidemią i ograniczyły kontakty osobowe między obu krajami oraz loty amerykańskich linii lotniczych do Chin. Sekretarz Handlu USA Wilbur Ross w wywiadzie dla „Fox Business” 30 stycznia 2020 r. wyraził nadzieję, że wybuch epidemii w Chinach „przyspieszy powrót stanowisk pracy do Ameryki Północnej”.
Za zgodą Chin amerykańscy eksperci medyczni weszli w skład ekspertów WHO, którzy udali się do Chin w celu badania epidemii. Prezydent Trump przyrzekł udzielić Chinom pomocy w walce z epidemią.
Władze chińskie krytycznie odniosły się do reakcji Waszyngtonu na epidemię koronawirusa określając ją mianem „przesadnej reakcji” i „szerzeniem paniki”. Chiński ambasador w USA Cui Tiankai ostrzegał, aby obydwa kraje „obroniły się przed politycznym wirusem”.
W styczniu 2020 r. Trump wziął udział w Światowym Forum Ekonomicznym w Davos w Szwajcarii. Wykorzystał tę okazję by pochwalić się sukcesami gospodarczymi, stabilnym rozwojem kraju, niskim bezrobociem i wzrostem płac. Pochwalił się sukcesami w rozmowach z Chinami na temat umowy handlowej. Nasze stosunki z Chinami – powiedział, nigdy nie były tak dobre jak teraz i zapewniał zgromadzonych biznesmenów z całego świata, że stosunki amerykańsko-chińskie przyczynią się do przyspieszenia globalnego rozwoju gospodarczego.
Stosunki amerykańsko-chińskie w okresie prezydentury Donalda Trumpa są zmienne. Charakteryzują sie zarówno współpracą, sporami, rywalizacją i różnorodnymi konfliktami. Przy tym strona chińska wyraża gotowość do współpracy, pokojowej rywalizacji, natomiast administracja prezydenta Donalda Trumpa jest nieprzewidywalna w swej polityce wobec Chin. Obok deklaracji o współpracy pojawiają się w polityce Waszyngtonu posunięcia o charakterze konfrontacyjnym. Sekretarz Stanu USA Pompeo w czasie spotkania z brytyjskim ministrem Spraw Zagranicznych nazwał chińską partię rządzącą „największym zagrożeniem naszych czasów”.
Prawica amerykańska głosi także, że Chiny są największym rywalem politycznym
i konkurentem gospodarczym dla Stanów Zjednoczonych we współczesnym świecie.
Z niepokojem w Waszyngtonie obserwowano umacniające i rozszerzające się wpływy Chin na różnych kontynentach. I podejrzewano Pekin o dążenie do dominacji na świecie. „Chiny – pisał prof. Grzegorz W. Kołodko – bynajmniej nie pragną świata zdominować, tylko wykorzystać globalizację z pożytkiem dla siebie i niekoniecznie kosztem innych, ale czasami wręcz im pomagając”.
Najnowsza amerykańska Narodowa Strategia Bezpieczeństwa już otwarcie wskazuje rosnący technologiczny potencjał Chin, jako kluczowe zagrożenie dla Ameryki – nie tylko ekonomiczne, również militarne. I również jasno ocenia: czas powstrzymać Chińską Republikę Ludową i zacząć odbijać flanki, które Stany utraciły. Stroną eskalującą napięcie w stosunkach amerykańsko-chińskich jest administracja Trumpa. Chińczycy wyraźnie starali się łagodzić sytuację, wyrażali gotowość do kompromisu, ale wobec zdecydowanych antychińskich decyzji Waszyngtonu nie mogli nie odpowiedzieć odwetem, chociaż apelowali o dialog i kompromis. Pewnym pocieszeniem dla Chin był fakt, że nie są jedynym krajem mającym problemy w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi. Również Unia Europejska, Kanada i inne kraje skarżą się na spory nie tylko gospodarcze z administracją prezydenta Donalda Trumpa. W tej sytuacji może dojść do polaryzacji stanowisk i stworzenia modelu stosunków międzynarodowych w układzie: Stany Zjednoczone contra reszta świata.
- Autor jest profesorem w Akademii Finansów i Biznesu Vistula, b. posłem na Sejm (1993-2001) i b. marszałkiem Senatu (2001-2005).