22 listopada 2024
trybunna-logo

Syzyfowe prace

Prezydent Kosowa Hashim Thaci powiedział niedawno, że „porozumienie między Kosowem a Serbią otworzy drogę Kosowu do integracji europejskiej. Daleko nam jeszcze do porozumienia. Jestem sceptycznie nastawiony do jego osiągnięcia, ale jestem zdeterminowany, aby osiągnąć pokojowe rozwiązanie”. Stwierdzenia te pomimo, że wywołują w Kosowie fale protestów ze strony niemal wszystkich sił politycznych, są od kilku miesięcy kartą przetargową w toczących się od 2011 roku negocjacjach pomiędzy Prisztiną a Belgradem.

 

Prezydent Thaci jak i prezydent Serbii Aleksandar Vućić 25 sierpnia tego roku zgłosili propozycje korekty granic, co byłoby podwaliną zawarcia historycznego porozumienia pomiędzy Belgradem a Prisztiną. Jednak reperkusje planu zmiany granic wywołują olbrzymie emocje, zarówno w Kosowie jak i w Serbii. Stany Zjednoczone jak i część państw europejskich są nawet skłonne zaakceptować ten plan korekty granic za cenę zawarcia porozumienia i stabilizacji na Bałkanach. UE w swoich założeniach strategicznych dla Bałkanów Zachodnich, zakłada, że Serbia ma szanse na uzyskanie członkostwa w UE do 2025 roku pod warunkiem zawarcia prawnie obowiązującej umowy z Kosowem, o ile zawrze kompletne porozumienie z Kosowem do końca 2019 roku.

Z kolei zawarcie porozumienia z Serbią jest dla Kosowa priorytetem, ponieważ Belgrad skutecznie blokuje Prisztinę na arenie międzynarodowej. Podpisanie więc takiego porozumienia wymagałoby wielu ustępstw ze strony Kosowa na rzecz Serbii, a na co nie chcą się zgodzić niemal wszystkie kosowskie siły polityczne. Opozycyjna partia Vetëvendosje (Samostanowienie), wraz z jej liderem Albinem Kurti, organizuje niemal non stop demonstracje antyserbskie i aktywizuje społeczeństwo przeciwko negocjacjom. Słaba jest też pozycja samego prezydenta Kosowa Hashima Thaciego, który jest kontestowany przez środowisko swojej partii, a swoją pozycję utrzymuje i zawdzięcza USA i poparciu niektórych państw europejskich – w zamian za ugodowa postawę wobec Belgradu.

To sprawia, że sytuacja na linii Kosowo – Serbia jest więc bardzo skomplikowana i trudno jednoznacznie stwierdzić jak potoczą się negocjacje w Brukseli pomiędzy Prisztiną a Belgradem zaplanowane na 7 września tego roku.

 

Serbskie antidotum na kompleksy?

Z pomysłem wymiany terytorium pomiędzy Serbią a Kosowem jako warunku porozumienia wystąpił w lipcu tego roku serbski premier Aleksandar Vućić. Wcześniej serbscy politycy zasugerowali, by przyłączyć do Serbii północną część Kosowa w zamian za uznanie jego niepodległości. Vućić sprytnie wykorzystał fakt dyskusji nad sytuacją polityczną w Kosowie, na którą dyplomaci USA jak również UE zareagowali pozytywnie, nie wykluczając i takiej ewentualności w celu osiągnięcia porozumienia. Byłoby to dla Serbów antidotum na ich „kompleks” utraty terytorium – kolebki państwowości – na rzecz Kosowa. I to dawało prezydentowi Vućicovi argument za szybsza integracją Serbii z UE.

A sama debata dotyczyła powołania Związku Gmin Serbskich (Zajednica Srpskih Opština) w Kosowie, który miało stworzyć 10 gmin skupiających większość serbską. Zamieszkuje ona Północną Mitrovicę oraz okoliczne gminy: Leposavić, Zubin Potok i Zvećan. Pozostała część społeczności serbskiej zamieszkuje południową i południowo-wschodnią część Kosowa. Samorządu serbskiego nie stworzono do dnia dzisiejszego – mimo upływu terminu 5 sierpnia – z uwagi na silny opór społeczny jak również kosowskich polityków.

Pomysł oderwania północnej części Kosowa, gdzie znajdują się kopalnie cennych surowców, m.in.: srebra, cynku, ołowiu oraz huty cynku i ołowiu w Trepćy jak też zbiornik wodny i elektrownia wodna Gazivoda, był dla Serbii wygodny i opłacalny ekonomicznie. Jednak z punktu widzenia politycznego, w razie jego realizacji Belgrad utraciłby możliwość wpływania na politykę Kosowa poprzez oddziaływanie na mniejszość serbską. Serbowie twierdzą, że „kto kontroluje Gazivodę, ten kontroluje całe Kosowo” ponieważ zbiornik ten zapewnia wodę i prąd dla sporej części kraju. Długie na 24-kilometry, sztuczne jezioro powstało tuż po zbudowaniu Elektroprivreda Srbije na rzece Ibar jeszcze w 1977 roku. W jednej czwartej leży ono po serbskiej stronie granicy, a w trzech czwartych na terytorium Kosowa zamieszkałym przez mniejszość serbską.

W zamian Serbia musiałaby oddać Kosowu kilka najbiedniejszych, rolniczych gmin zamieszkałych przez mniejszość albańską (Preśevo, Bujanovac i Medveđa) w Dolinie Preszewa. Gminy te położone są na styku granic serbskiej, kosowskiej i macedońskiej.

Albańczycy z Doliny Preszewskiej od wielu lat okazują swoje niezadowolenie z przynależności do państwa serbskiego. W referendum ogłoszonym w 1992 roku – jeszcze w czasach Jugosławii – wyrazili chęć odłączenia się od tego kraju i przyłączenia do Albanii. W czasie konfliktu na Bałkanach działały tu albańskie oddziały Armii Wyzwolenia Preśeva, Bujanovaca i Medveđi.

Takie propozycje zmiany granic i wymiany terytoriów okazują się być „akceptowalnymi” przez USA i niektóre państwa europejskie, ponieważ zdaniem wielu obserwatorów dają one szansę na osiągnięcie porozumienia pomiędzy Kosowem a Serbią. Amerykański ambasador w Kosowie Greg Delawie wzbudził obawy Kosowian, twierdząc w wywiadzie telewizyjnym, że „Stany Zjednoczone mogą poprzeć podział Kosowa”. W podobnym tonie wypowiedział się Johannes Hahn, komisarz UE do spraw rozszerzenia i polityki sąsiedztwa, który nie wykluczył koncepcji wymiany terytoriów pomiędzy Serbią a Kosowem w imię „uzyskania większej stabilności na Bałkanach”.

 

Bałkańska ruletka pod dyktando Rosji?

Koncepcji zamiany granic sprzeciwiają się Niemcy, Wielka Brytania i spora część krajów UE, twierdząc, że może ona wywołać kolejny konflikt zbrojny. W samym Kosowie pomysł wyznaczenia nowych granic spotkał się z olbrzymia krytyką i tym sprzeciwom towarzyszyły głosy chęci zbrojnego przeciwstawienia się Serbii. Prezydent Kosowa Hashim Thaci został niemal okrzyknięty zdrajcą narodu i na nic zdały się jego późniejsze zapewnienia, że jest to tylko gra polityczna, jaką prowadzi on w stosunku do Serbii.

Jednocześnie w samej Serbii dostrzeżono niebezpieczeństwo płynące z takiego rozwiązania, ponieważ – jak podkreślają polityczni komentatorzy – zamiana ziem pomiędzy Serbią a Kosowem, może wywołać bośniackie żądania oderwania Sandżaku (okolice Novego Pazaru, na pograniczu Serbii i Czarnogóry, zamieszkane przez liczną mniejszość bośniacką). W dodatku Serbia ma w swoich granicach liczną mniejszość węgierską zamieszkującą Vojvodinę (okolice Nowego Sadu i Suboticy ), która również bacznie obserwuje sytuacje z Kosowem i jest podatna na nacjonalistyczno-patriotyczne pomysły Viktora Orbána, który marzy o przywróceniu roli Węgier sprzed okresu I wojny światowej.

Również w Bośni i Hercegowinie, najbiedniejszym kraju Bałkanów, pojawiły się żądania korekty granic. Bośnia – podzielona etnicznie, religijnie i kulturowo – od chwili jej powstania boryka się z problemami mniejszości narodowych. Co chwila pojawiają się tam pomysły połączenia Republiki Serbskiej z Serbią, czy ogłoszenia kraju państwem islamskim. Część społeczeństwa chciałaby przyłączenia kilku kantonów do Chorwacji. Do tego kraj ten ciągle jest wstrząsany demonstracjami, a stabilizacji nie sprzyjają częste wybory do podzielonego parlamentu, będącego od 23 lat pod stałym nadzorem Wysokiego Przedstawiciela ONZ i UE.

Ewentualna decyzja o zmianie granic w Kosowie może wywołać skutki również w Macedonii, gdzie niebawem odbędzie się referendum w sprawie możliwości przystąpienia kraju do Unii Europejskiej. Nie ma wątpliwości, że jeśli serbska dziś Dolina Preszewa przyłączyłaby się do Kosowa, to Albańczycy w macedońskim Tetowie i Gostivarze mogliby zażądać tego samego.
Ideą zmiany granic w Kosowie może być zainteresowany premier Albanii Edi Rama. Dotychczas nie zabierał on oficjalnego głosu w tej sprawie, ale nie od dziś wiadomo, że koncepcja istnienia Wielkiej Albanii, albo „Nowej Albanii” jest mu bliska i zmiana granic Kosowa jak najbardziej pasuje do tego planu. „Czyste i poszerzone” etnicznie Kosowo byłoby dobrym argumentem do przyłączenia ziem zamieszkujących przez Albańczyków w Macedonii, Czarnogórze, czy nawet w Grecji.

Najbardziej zainteresowana „bałkańską ruletką” jest Rosja, a dyskusje o nowych granicach Serbii, Kosowa i innych krajów byłej Jugosławii służą polityce utrzymania wpływów w tym regionie. Rosja zaciera ręce, obserwując polityczne targi pomiędzy Kosowem i Serbią. Niewiele sama robiąc, a jedynie „kibicując” Belgradowi, Rosja zainteresowana jest przyłączeniem północnych terytoriów Kosowa do Serbii. Takie porozumienie połączone ze zmianą granic ułatwi uzasadnienie aneksji i przyłączenia ukraińskiego Krymu do Rosji. Moskwie odpowiada bardzo fakt, że za cenę osiągnięcia porozumienia Serbii z Kosowem, obydwa te kraje nie prędko zostaną członkami UE. Dziś Rosja – na prośbę Belgradu – skutecznie blokuje uczestnictwo Kosowa w ONZ i innych organizacjach międzynarodowych. Unia Europejska uzależnia przyjęcie w swoje szeregi Belgradu i Prisztiny za cenę osiągnięcia porozumienia pomiędzy tymi państwami.

Z tych powodów przywódcy Niemiec i Wielkiej Brytanii nie godzą się na jakiekolwiek zmiany granic i nie chcą uruchomienia „efektu domina” i otwarcia bałkańskiej puszki Pandory. Polityka Waszyngtonu – mająca największe wpływy w Kosowie – jest chwilami nieczytelna i zawiła. Z jednej strony USA wspierają Kosowo w jego dążeniach do osiągnięcia porozumienia, z drugiej zaś – akceptują pomysły Serbii rewidujące granice. Jest to zapewne podyktowane dążeniem do szybkiego rozwiązania problemu, nawet za cenę ustępstw, po to by zminimalizować wpływy Rosji w tym regionie. Ta polityka jest zgodna z celem UE, która w Kosowo zainwestowała nie tylko wieloletnie mediacje ale i olbrzymie pieniądze w utrzymanie misji Eulex.

Ten proces negocjacji pomiędzy Kosowem a Serbią, trwający 7 lat pod auspicjami UE przypomina syzyfowe prace. Unia Europejska, bowiem jako mediator, czyni olbrzymie wysiłki w celu osiągnięcia porozumienia zapominając przy tym, że nawet jeśli do tej swoistej ugody dojdzie, to i tak akcesja Kosowa do UE będzie bardzo trudna a może niemożliwa. Dzieje się tak, ponieważ Cypr, Hiszpania i Rumunia nie uznają do dziś niepodległości Kosowa a Grecja i Słowacja nie wypowiedziały się oficjalnie w tej kwestii. I nie wiadomo, czy w przyszłości, kraje te, zmienią stanowisko i zaakceptują akcesję Kosowa.

Serbia zaś, pomimo nacisków ze strony UE nie nałożyła sankcji gospodarczych przeciwko Rosji za aneksję Ukrainy. Rezygnacja z dostaw rosyjskiego gazu, byłaby dla Serbii gospodarczym samobójstwem. A UE nie zdywersyfikowała listy dostawców gazu i nie zaproponowała nawet krajom unijnym rozwiązań alternatywnych, tym bardziej Serbii.

 

Rozmów nie będzie?

W miniony piątek, 7 września br. prezydenci Hashim Thaci i Aleksandar Vućić mieli rozmawiać z udziałem Federici Mogherini, szefowej unijnej dyplomacji w Brukseli, o zmianie granic i innych problemach usuwających przeszkody do osiągnięcia porozumienia. Jednak do spotkania nie doszło, ponieważ nie zgodził się na nie prezydent Vućić. Rozmawiał on dwie godziny z Mogherini, której miał powiedzieć, że dialog został przerwany z powodu „kłamstw, oszustw i gróźb wobec Serbii wystosowanych przez kosowskich Albańczyków”. Marko Đurić, minister ds. Kosowa i Metohiji w serbskim rządzie poinformował z kolei, że podczas poprzedzających piątkowe rozmowy dni, w Kosowie rozpowszechniano fałszywe informacje o chęci oddania przez Serbię terenów Preśeva, Bujanovaca i Medveđa. „Jedynym terytorium, o który należało rozmawiać jest terytorium Kosowa i Metohija” – dodał Đurić.

Prezydent Vućić, kilka miesięcy temu zapowiedział , że wrześniowy weekend 8 i 9 spędzi w północnym Kosowie. Planował wizytę w Mitrovicy, Gazivodzie i okolicznych miejscowościach. Przed wylotem do Brukseli nakazał wszystkim serbskim służbom wojskowym, policyjnym i bezpieczeństwa zerwać współpracę z ich odpowiednikami w Kosowie i z unijnymi siłami pokojowymi KFOR. Wizyty nie odwołał i potwierdził ją w piątek wieczorem.

Z oficjalnych źródeł wiadomo, że jego sobotnio-niedzielny pobyt w Kosowie będą ochraniać międzynarodowe siły pokojowe KFOR, misji praworządności UE Eulex oraz miejscowej policji.
Mimo tych przeciwieństw, dążenie i wspieranie działań wiodących do porozumienia Prisztina – Belgrad wydaje się zasadne. Europie i światu potrzebny jest spokój i szeroko rozumiana współpraca z Bałkanami Zachodnimi. A przyszła integracja krajów byłej Jugosławii ze Zjednoczoną Europą powinna zakończyć animozje i konflikty tak jak to się stało pomiędzy wieloma krajami europejskimi zrzeszonymi w UE.

Kolejną turę rozmów pomiędzy prezydentami : Hashim i Vućićem zaplanowano za dwa tygodnie.

Poprzedni

Najważniejsi fachowcy

Następny

Realizm a modernizm

Zostaw komentarz