30 listopada 2024
trybunna-logo

Stabilnie, jak w Turkmenistanie

A w republikach dawnego Związku Radzieckiego głosują, jak w dawnym Związku Radzieckim. W Turkmenii, która teraz nazywa się Turkmenistanem, prezydent Kurbankuły Berdymuchammedow został wybrany na prezydenta po raz trzeci, a naród tak go sobie ceni, że udzielił mu poparcia w kwocie 97,69 proc. głosów.

Tak ogłosiła niezależna – rzecz prosta – komisja wyborcza. Wybory to jednak kosztowne i wymagające wysiłku prezydenta przedstawienie, więc Berdymuchammedow poprawił w zeszłym roku konstytucję i teraz wybory odbędą się nie za 5, a za 7 lat.
Ale nie bądźmy zbyt surowi: nie ogłosił się prezydentem dożywotnim, a mógł, jak jego poprzednik Saparmurad Nijazow, jego urodziny też nie są (jeszcze?) świętem narodowym, nie wydał swoich złotych myśli, jak Nijazow i naród nie musi uczyć się ich na pamięć, nie przyznał sobie tytułu jakiegoś zbawiciela, czy choćby ojca wszystkich Turkmenów świata, turkmenbaszy – jak to zrobił Nijazow.
Berdymuchammedow jest też człowiekiem przyjemnym, co widać nieustannie na ekranach telewizora. Nijazow był ostatnim pierwszym sekretarzem miejscowej partii komunistycznej i gdy na Turkmenię spadła znienacka niepodległość po rozpadzie ZSRR, za wzór do naśladowania miał Leonida Breżniewa. Był więc uroczysty i nadęty.
Berdymuchammedow korzysta z demokratycznego wzorca Władimira Putina. Naród może zachwycać się jego tężyzną, gdy pływa, jeździ konno i podrzuca sztangę na siłowni. Wygrywa też – nie inaczej – wyścigi kolarskie i samochodowe, choć przy 59-ciu latach młodziankiem już nie jest. Jest też bardem i poetą, chętnie gra na gitarze i śpiewa z bracią robotniczą.
A ponieważ jest lekarzem, praktykuje nadal – było tak przynajmniej w 2009 r., kiedy po okiem kamer usunął pacjentowi guza z ucha. Gdy 66-letni Nijazow zmarł na serce – jak podano – Berdymuchammedow był ministrem zdrowia i osobistym lekarzem turkmenbaszy. Mając najbliższy dostęp do dźwigni władzy, wygrał konkurencję z innymi chętnymi.
Jednego nie zmienił: czujności tajnej i jawnej policji stojącej na straży jego miłościwego panowania. A konstytucja nie wyznacza mu dopuszczalnej liczby kadencji.

Poprzedni

Kolejne ostrzeżenie Francuzów

Następny

Rumunia: parlament w strachu