30 listopada 2024
trybunna-logo

Schulz nie zezwoli na bashing

A więc wyszło, co socjaldemokraci niemieccy kombinowali z tą rezygnacją Martina Schulza z ubiegania się o drugą kadencję przewodniczącego Parlamentu Europejskiego: bynajmniej nie o to, by został szefem dyplomacji po koledze partyjnym Franku-Walterze Steinmeierze – co ma być prezydentem w miejsce Joachima Gaucka – chodziło o pociągnięcie SPD do zwycięstwa w walce wyborczej z CDU/CSU Angeli Merkel we wrześniu br.

To Sigmar Gabriel, obecny wicekanclerz i minister gospodarki, dość niemrawy i mało wyrazisty szef SPD, zostanie ministrem spraw zagranicznych. Takiego wyboru dokonało prezydium SPD, które myślało jednomyślnie. Decyzje te jeszcze zatwierdzi w niedzielę zarząd SPD, a potem zjazd partii na początku marca.
Gabriel pytany przez dziennikarzy, dlaczego zrezygnował z obu funkcji, odpowiedział szczerze wskazując na Schulza: Ponieważ on ma większe szanse w kampanii wyborczej, Martin Schulz jest „niemieckim Europejczykiem i europejskim Niemcem”.
Sam Schulz był w bojowym nastroju. W tych wyborach stawka będzie wysoka – zauważył. Społeczeństwa w krajach Europy rozwarstwiają się coraz bardziej, ludzie są zaniepokojeni, potrzebna jest nam odwaga – dowodził i dlatego Niemcom potrzebne jest nowe kierownictwo, wskazywał. Zapowiedział walkę z populistami i wszystkimi radykalnymi wrogami demokracji. Nie pozwolę na bashing – rzekł z angielska (czyli obijanie, okładanie) – Europy i mniejszości, odgrażał się.
Gabriel tłumaczył też tygodnikowi „Stern”, że Schulz ma większe szanse na zwycięstwo w pojedynku z Merkel. „Gdybym został kandydatem, przegrałbym, a ze mną cała SPD. Wszystko czego dokonałem, okazało się niewystarczające”. Gabriel był rozbrajający, kiedy wyjaśniał, że aby prowadzić skuteczną kampanię wyborczą, muszą być spełnione 2 warunki: „Partia musi wierzyć w kandydata i wspierać go, a on sam musi pragnąć zwycięstwa z całych sił. W moim przypadku oba warunki nie były do końca spełnione”.
Dla 59-letniego Gabriela kłopotanie się o sukcesy kraju nie jest zdaje się najważniejszym zmartwieniem – niebawem ma zostać ponownie ojcem. „Dziś jestem szczęśliwym człowiekiem. Czy bym nim pozostał, gdyby rodzina widziała mnie jeszcze rzadziej, tego nie wiem”, wyjaśnił prosto.
W sondażach partia Merkel, CDU/CSU, ma kilkunastoprocentową przewagę nad SPD (rzędu 35:21 proc). Czy Schulz ją zniweluje do poziomu pozwalającego zawrzeć koalicję z Zielonymi i Lewicą i samemu zostać kanclerzem? Pewnie w to wierzy, przeciwnie niż Gabriel. To właśnie Gabriel przeforsował w SPD pomysł zawarcia koalicji z CDS/CSU w 2011 r. i oddał fotel kanclerza Merkel, co wielu kolegów uważa za błąd, bo cenę za wspólny rząd płaci dziś SPD.
Jakby szykując się do roli szefa dyplomacji za niewiele dni, Gabriel zabrał głos w sprawie przyszłości Unii Europejskiej w obliczu Brexitu i wezwań nowego prezydenta USA, Donalda Trumpa, bo inni też wyszli z UE na wzór Londynu. W wywiadzie dla dziennika „Handelsblatt” opowiedział się za Europą dwóch prędkości – jeżeli nie wszystkie kraje będą chcieć iść do przodu w równym tempie.
Według Gabriela „nie trzeba więcej Europy, lecz innej Europy, a kraje tworzące ‘trzon’ UE (strefę euro) współpracowałyby w zakresie polityki zagranicznej, gospodarczej i finansowej oraz bezpieczeństwa. W Brexicie Gabriel widzi sposobność „na wzmocnienie współpracy grupy państw wewnątrz UE”. Polska, która odrzuca wspólną walutę, znalazłaby się w drugim szeregu.
Na pytanie dziennikarzy, czy oznacza to, że ewentualne wyjście z UE takiego kraju jak Polska nie byłoby dla Europy niekorzystne, Gabriel odpowiedział: „Nie ma żadnych przesłanek wskazujących na to, że Polska realizuje taki plan. Mamy w tej sytuacji tylko dwie możliwości: kontynuowanie męczącego procesu stałego poszukiwania najmniejszego wspólnego mianownika lub sięgnięcie po alternatywę” (dwie prędkości).

Poprzedni

Dzieło życia przedsiębiorcy budowlanego

Następny

Przekręty pracy tymczasowej