16 listopada 2024
trybunna-logo

Sardynki przeciw Salviniemu

(190822) — ROME, Aug. 22, 2019 (Xinhua) — Italian Interior Minister Matteo Salvini speaks at the Palazzo del Quirinale in Rome, Italy, on Aug. 22, 2019. Italian President Sergio Mattarella said on Thursday that he would decide on possible snap elections next week, after a new round of talks with parties aimed at solving the crisis triggered by the collapse of the populist government. (Photo by Alberto Lingria/ Xinhua)

We Włoszech wyszło wreszcie na ulicę społeczeństwo obywatelskie. W sobotę 14 grudnia 2019 r., „Sardynki” wpłynęły na największy Rzymski Plac św. Jana pod bazyliką laterańską. Wcześniej wypłynęły na inne place włoskich miast.
Co z tego będzie: polityka czy zupa rybna?

Według rzymskiej policji, w stolicy manifestowało 35 tys. osób. Organizatorzy twierdzili, że zgromadziło się przynajmniej 100 tysięcy ludzi: młodzież, rodziny z dziećmi, osoby starsze, imigranci. Każdy trzymał w ręku papierową sardynkę lub manifest z hasłem przeciwko nacjonalizmowi, rasizmowi, faszyzmowi. Wszyscy śpiewali „Bella Ciao!” – antyfaszystowski hymn włoskich partyzantów z okresu II wojny światowej.

Włoskie Sardynki

Niezależnie od rzeczywistej liczby uczestników, widok tak pełnego placu św. Jana był naprawdę imponujący. Już od dobrych kilku, a nawet kilkunastu lat we Włoszech nie odbywał się tak liczny protest społeczeństwa obywatelskiego, deklarującego się jako ruch lewicowy. Dla porównania trzeba sięgnąć pamięcią, aż do „Kółek graniastych” organizowanych przez reżysera Nanniego Morettiego w 2002 r., w obronie niezależności włoskich sądów i wspierający później koalicję „Drzewo oliwne” Romana Prodiego.
W ostatniej dziesięciolatce włoską politykę i włoskie place zdominował najpierw populistyczny i politycznie nieokreślony Ruch Pięciu Gwiazd, a później Matteo Salvini. Na manifestacji nacjonalistów, którą Salvini zwołał 19 października b.r., na tym samym Placu św. Jana w Rzymie (historyczny plac włoskiej lewicy i związków zawodowych), było według szacunku policji ok. 75 tys. osób, których przyjazd zorganizowano z całych Włoch. Organizatorzy twierdzili natomiast, że manifestowało ponad 200 tys. ludzi. Wzywano wtedy do natychmiastowej dymisji aktualnego rządu premiera Conte.
„Sardynki” po raz pierwszy opowiadają się przeciwko populizmowi i salvinizmowi.

6000 Sardynek

Ruch Sardynek narodził się we Włoszech zaledwie miesiąc temu, w Bolonii. Impulsem była nieustająca kampania przedwyborcza Salviniego i jego nacjonalistyczno-populistyczne hasła siejące nienawiść oraz rasizm.
26 stycznia 2020 roku w regionie Emilia-Romania odbędą się wybory administracyjne, które będą miały wpływ na klimat polityczny w kraju. Jeżeli wygra je Lega Salviniego, obecny rząd premiera Giuseppe Conte, popierany przez koalicję Partii Demokratycznej i Ruchu Pięciu Gwiazd, będzie miał duże kłopoty i może eksplodować od środka.
14 listopada b.r., Salvini zorganizował spotkanie przedwyborcze w Bolonii, w hali liczącej ponad 5500 miejsc, na którym przedstawił kandydatkę swojej partii: Lucię Borgonzoni. Jednocześnie czwórka młodych ludzi i przyjaciół (Mattia Santori, Giulia Trappoloni, Roberto Morotti, Andrea Garreffa) zorganizowała flash mobe poprzez Facebook przeciwko Salviniemu, pod surrealistycznym hasłem: „Bologna non si Lega. 6000 Sardine contro Salvini” (Bolonia nie da się związać. 6000 Sardynek przeciwko Salviniemu). Pomimo ulewnego deszczu na główny plac w Bolonii przyszło 7 tysięcy osób. Wyraziły one poparcie dla aktualnego lewicowego gubernatora regionu Stefano Bonaccini z Partii Demokratycznej. Po raz pierwszy ktoś protestował we Włoszech przeciwko Salviniemu i po raz pierwszy liczba protestujących była większa niż jego zwolenników.
W ciągu jednego miesiąca w całych Włoszech zaczęto organizować manifestacje przeciwko Salviniemu. We Florencji na plac wyszło 40 tys. osób, w Modenie – 7 tys., w Palermo – 6 tys., w Genui – 8 tys. Kilkaset Sardynek protestowało także w Nowym Jorku. Ruch Sardynek zawiązał się nawet w Warszawie, choć jest tu dopiero 70 rybek.

Surrealistyczna postpolityka

– W przeciwieństwie do Ruchu Pięciu Gwiazd, my jesteśmy pro-polityczni, a nie apolityczni – chcemy wspierać politykę i aktualny rząd. Myślę, że od „Kółek graniastych” różni nas natomiast to, że jest nas znacznie więcej i Sardynki obejmują o wiele więcej sektorów społecznych niż ruch Morettiego – Mówi Mattia Santori, lider Sardynek i dodaje – Główną naszą charakterystyką jest to, że my jesteśmy konstruktywni, chcemy wspierać dobrą politykę i budować społeczeństwo obywatelskie. Nie jesteśmy ruchem antysystemowym, antypolitycznym czy apolitycznym, który tylko protestuje. My po raz pierwszy używamy mediów społecznościowych w celu agregacji i dawania pozytywnego przekazu, który sprzeciwia się językowi nienawiści, strachu i pogardy.
Sardynki występują przeciwko prawicy autorytarnej, antydemokratycznej, populistycznej i faszyzującej, która sieje nienawiść, dyskryminację i rasizm z pomocą propagandy w mediach społecznościowych. Nazwa Sardynki bierze się z potrzeby zapełnienia placów taką ilością osób, aby widok ten był jednoznaczną i wyrazistą odpowiedzią na coraz większe tłumy aklamujące Salviniego.
– Demokracja potrzebuje realnej, fizycznej obecności, trzeba więc wyjść z Facebooka i tłoczyć się na placach jak sardynki. Sardynki zostały wybrane również jako symbol ruchu, gdyż te małe, bezbronne rybki potrafią łączyć się w wielkie stado by uciec z sieci lub polującym na nie wielkim rybom – tłumaczyli przedstawiciele ruchu.
W niedzielę 14 grudnia 2019 lider Sardynek Mattia Santori przedstawił na Placu św. Jana postulaty ruchu: domagamy się, aby ci, którzy zostali wybrani w wyborach, kształtowali politykę w placówkach instytucjonalnych, a nie prowadzili nieustanną kampanię wyborczą w mediach społecznościowych i na placach; domagamy się aby ten, kto sprawuje urząd ministra, komunikował tylko i wyłącznie poprzez kanały instytucjonalne; domagamy się przejrzystości w korzystaniu z mediów społecznościowych przez politykę; domagamy się aby media podawały prawdę i dokładały wszelkiego wysiłku, aby dawać przesłanie zgodne z faktami; domagamy się wykluczenia z polityki we wszystkich jej formach przemocy werbalnej oraz tego, aby przemoc werbalna została zrównana prawnie z przemocą fizyczną.
Sardynki żądają również zniesienia dekretów bezpieczeństwa wprowadzonych przez Matteo Salviniego, gdy był on ministrem spraw wewnętrznych.

Polityka czy zupa rybna?

Jak twierdzą liderzy ruchu – 99 proc. uczestników manifestacji nie chce założenia nowej partii, ani żadnej rewolucji – domaga się tylko tego, aby polityka i demokracja funkcjonowały we Włoszech. Sukces Sardynek okazał się tak wielki, że z całą jego energią polityczną nie wiadomo co zrobić. Liderzy ruchu będą się zastanawiać nad tym w czasie przerwy świątecznej, by przystąpić po niej ze zdwojoną siłą do organizacji nowych manifestacji przeciwko Salviniemu. Styczeń we Włoszech zapowiada się więc jako okres bardzo gorący. Oprócz Emilii-Romanii, 26 stycznia 2020 r., do urn ruszy również Południe Włoch: Kalabria, Kampania i Apulia. Rezultatów tych wyborów nie będzie można zignorować. Na szczęście we włoskim rosole politycznym, oprócz nacjonal-populistycznego rekina Salviniego pływają też małe, ale liczne, lewicowe Sardynki.

Poprzedni

Wyrok jak z Monty Pythona

Następny

„Czerwoni chcą unicestwić Finlandię”

Zostaw komentarz