20 listopada 2024
trybunna-logo

Rosjanie zbombardowali amerykańską bazę w Syrii

Rosyjskie samoloty zbombardowały bazę amerykańsko-brytyjską An Tanf w południowo – wschodniej Syrii, o 15 km od granicy z Jordania.

Incydent wydarzył się 16 czerwca, ale ujawnił go dopiero teraz „Wall Street Journal”. Baza ta została założona przez CIA i korzystali z niej żołnierze sił specjalnych USA i W.Brytanii. Formalnie rzecz biorąc Amerykanie mają tylko szkolić anty asadowskich, syryjskich rebeliantów, ale jak twierdzą źródła w amerykańskiej administracji, żołnierze ci mieli zabezpieczyć przed atakami Państwa Islamskiego (IS) i stworzyć swego rodzaju strefę buforową. Amerykanie, ze względów bezpieczeństwa nie spędzali nocy w bazie i spotykali się z rebeliantami tylko w dzień. Natomiast Brytyjczycy opuścili ośrodek na krotko przed rosyjskim bombardowaniem po namierzeniu przez USA rosyjskiej wyprawy bombowej. Jak twierdzi WSJ, zaraz po ataku oficerowie z Centralnego Dowództwa operacji lotniczych USA w Syrii zadzwonili do sztabu operacji Rosjan w syryjskiej Latakii sygnalizując, że baza działa w ramach operacji przeciw Państwu Islamskiemu. Jednak w półtorej godziny potem Rosjanie zaatakowali bazę po raz drugi i tłumaczyli się, że byli przekonani, iż należy do IS. Później Rosjanie zmienili wersje i twierdzili, że dostali zgodę Jordanii na to bombardowanie, czemu Amman kategorycznie zaprzeczył. Rosyjscy dowódcy tłumaczyli się też, że nie mogli odwołać drugiego ataku na bazę, mimo amerykańskich ostrzeżeń, bowiem nie podano im dokładnej lokalizacji bazy.
Amerykańskie źródła wywiadowcze twierdzą, że Rosjanie doskonale wiedzieli czyja bazę bombardują, ale chcieli w ten sposób wywrzeć presję na prezydenta Baracka Obamę by zgodził się na ściślejszą współpracę lotnictwa USA z Rosją nad Syrią. Incydent miał dowodzić jak groźny może być brak ścisłej koordynacji.
Incydent w Syrii doprowadził do poważnych rozbieżności między administracją prezydencką, Pentagonem i wywiadem. Ci ostatni wręcz zaostrzli swój stosunek do Moskwy. Jednak Obama, w oparciu o opinie ekspertów Białego Domu i Departamentu stanu obawiał się eskalacji konfliktu w Syrii i zdecydował się na kompromis. I tak w ubiegłym tygodniu szef amerykańskiej dyplomacji John Krery poleciał do Moskwy i zawarł porozumienie z Rosją. Przewiduje ono m.inn. utworzenie wspólnej grupy koordynacyjnej dla operacji w Syrii, wspólne ataki na syryjską Al – Kaidę czyli Front al – Nusra oraz dzielenie się informacjami wywiadowczymi i operacyjnymi. Porozumienie to ma jednak w USA wielu krytyków, którzy sądzą, że Rosja nie będzie rzetelnie realizować tego porozumienia.

Poprzedni

Brazylia celem dla terrorystów z PI

Następny

Trump: z Putinem radźcie sobie sami