22 listopada 2024
trybunna-logo

Roman Polański #too?

„Kiedy byłam mała, marzyłam o teatrze i rodzice zapisali mnie na warsztaty teatralne. Uwielbiałam to. Być na scenie ze wszystkimi… przede wszystkim dlatego, że kiedy byliśmy na scenie, reżyser nie mógł nas dotykać. To był genialny reżyser, bo trzeba oddzielać człowieka od artysty” – ironizowała głośno humorystka Blanche Gardin pijąc do Polańskiego, który siedział przed nią na uroczystym rozdaniu Molierów, francuskich nagród teatralnych, dwa lata temu.

Sporo się od tego czasu zmieniło. Polański ma czynienia nie ze zgryźliwymi chichotami w teatrze, tylko kampanią feministek, na ulicy. Słowa „cenzura” i „antysemityzm” wtargnęły do tej historii.
Zaczęło się, przypomnijmy, od nagłego oskarżenia b. aktorki, później fotografki, 63-letniej Valentine Monnier: w połowie lat 70. ubiegłego wieku, kiedy miała 18 lat i zjechała ze szwajcarskiej góry na nartach, znalazła się w wynajętej przez Polańskiego górskiej chacie, gdzie miał ją pobić, zgwałcić i jeszcze na nią nasikać. Dlaczego dopiero teraz o tym mówi? Bo nie mogła wytrzymać z powodu wejścia na ekrany jego nowego filmu J’accuse, który w Polsce został nieszczęśliwie zatytułowany Oficer i szpieg. „Jak to? Po pretekstem jakiegoś filmu, pod pretekstem historii mam słyszeć ‘oskarżam’ z ust tego, który napiętnował mnie żelazem, a ja, ofiara, mam nie oskarżać? Jest zakaz?” – pytała w udzielonym wywiadzie, który poruszył szczególnie feministki.
Problem polega na tym, że jest zakaz: gwałt w górach, który miał miejsce przed 44 laty nie może być przedmiotem oskarżenia, gdyż działa przedawnienie. W zeszłym roku, z tego samego powodu prokuratura w Los Angeles umorzyła śledztwo w sprawie oskarżeń kobiety, która jako 10-latka miała być zgwałcona przez Polańskiego w tym samym 1975 r., co Francuzka Monnier.
W tej sytuacji feministki manifestowały przed kinami na rzecz bojkotu filmu o fałszywie oskarżonym Żydzie, by ukarać fałszywie oskarżonego Żyda. Tak to przynajmniej widzą niektórzy obrońcy Polańskiego, jak 85-letnia Nadine Trintignant, pisarka i reżyserka, która otwarcie oskarżyła o antysemityzm tych, którzy jadą po „dziecku warszawskiego getta” jako „seryjnym gwałcicielu”.
Nadine Trintignant prawie 60 lat temu poślubił wielki francuski aktor Jean-Louis Trintignant i mieli córkę, piękną Marie, aktorkę, którą w 2003 r. w Wilnie zabił jej partner Bertrand Cantat, gwiazda zespołu Noir Désir. „Zdenerwował się na skutek kłótni”. Stąd wielkie zaskoczenie feministek, że ona zarzuca im antysemityzm, podczas gdy musiała tyle wycierpieć po śmierci ukochanej córki z ręki nieopanowanego samca. I jeszcze broni Polańskiego, „bezkarnego gwałciciela, który zrobił film za publiczne pieniądze”. Zrobiło się dziwnie.
Wezwanie do bojkotu nie powiodło się ani oddolnie, ani odgórnie. Ludzie licznie poszli do kin na film, bo to „pewna marka”, no i pewnie przyjmują, że domniemana ciemna strona reżysera nie decyduje o dziele. Próby odgórnej organizacji bojkotu spełzły na niczym, gdy władze regionów skonsultowały sprawę z dyrektorami kin: ci woleli mówić o cenzurze, bo o zysku nie wypada. W każdym razie nie zgodzili się na wycofanie filmu z repertuaru i postawili na swoim. Krytyka chwali J’accuse, ale mówienie o nim jest zatrute dawnymi sprawami Franko-Polaka i nerwową atmosferą #metoo.
W tym miesiącu mniej znany od Polańskiego francuski reżyser został wykluczony ze Stowarzyszenia Reżyserów, gdyż miał również zachowywać się jak w opowieści Blanche Gardin: według oskarżeń znanej aktorki Adèle Haenel, dobierał się do niej, gdy miała 12 lat i zaczynała dopiero pracę w filmie. Sprawa tego reżysera nie jest jeszcze całkiem przedawniona, więc skończy się pewnie w sądzie, ale przeciwnikom Polańskiego chodzi o to, by i on wyleciał ze wszystkiego, co możliwe. Okazało się zresztą, że do czegoś należy, do innego Stowarzyszenia Autorów, Reżyserów i Producentów, które ma go zawiesić. Radykalne kobiety chcą obalić pomnik, jakby to była rewolucja i nieważne, że to tylko pomnik kinematografii. Afery wokół Polańskiego są publicznym pytaniem o społeczną sprawiedliwość, które od czasów #metoo nabrało nowych znaczeń. I to się raczej już nie zmieni.

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Dokąd popłynie Brytania?

Zostaw komentarz