17 listopada 2024
trybunna-logo

Proste recepty Trumpa

Po prawyborach w kolejnych dwóch stanach, Kentucky i Oregon, sytuacja w obozie republikańskim i demokratycznym jest już przejrzysta ponad wszelkie wątpliwości: o urząd prezydenta USA 8 listopada będą walczyć Donald Trump i Hillary Clinton.

Trumpowi do zdobycia większości, czyli 1237 głosów delegackich brakuje 77, a do podziału zostało jeszcze 303. Przy czym Trump pozostał sam na placu boju, bowiem jego dwaj ostatni rywale, Ted Cruz i John Kasich „zawiesili” kampanię wyborczą. Pozostają co prawda jeszcze na listach i teraz zdobyli po parę głosów delegackich, ale to nie ma znaczenia.
Nieco bardziej złożona jest sytuacja w obozie demokratycznym, gdzie Bernie Sanders wyraźnie wygrał z Clinton w Oregonie, ale Clinton do większości 2383 głosów delegackich trzeba tylko 90. Zaś Sandersowi 850. Nawet, gdyby w pozostałych pięciu stanach zdobył wszystkie – a do podziału pozostało ich 785 – to i tak Clinton nie dogoni. A sondaże dają np. zwycięstwo Clinton w Kalifornii, gdzie jest do zdobycia 548 głosów.
Ale Sanders zapowiada, że będzie walczyć do końca. I nie ukrywa, że chce przy boku Clinton być kandydatem na wiceprezydenta USA. Sanders stał się dla Clinton i kierownictwa Partii Demokratycznej nie lada zmartwieniem. Jego siłą jest niepohamowana demagogia, obiecywanie stworzenia dobrobytu socjalistycznego, co również zmusiło Clinton do głoszenia nierealnych obietnic.
Amerykanie są jednak generalnie nieufni wobec rozwiązań socjalistycznych i taki skręt na lewo pary demokratycznej, to woda na młyn Trumpa. Sondaże dawały Clinton długo wyraźne zwycięstwo w walce z Trumpem, ale ostatnie wskazują, że ma przewagę minimalną.
Ostatnie 5 prawyborów stanowych odbędzie się dopiero 7 czerwca i wtedy nastąpi praktyczne otwarcie konfrontacji Trump-Clinton. Ale strony już nie żałują błota, by obrzucać się nawzajem, sięgając zwłaszcza po wątki damsko-męskie.
Trump, jak zwykle zaskakuje różnymi pomysłami. Tym razem w polityce zagranicznej, gdzie najtrudniejsze problemy rozwiązałby od ręki. Ogłosił, że porozmawiałby z władcą Korei Północnej, Kim Dzong Unem, aby nakłonić go do porzucenia zbrojeń jądrowych. A, gdyby to nie poskutkowało, użyłby Chin. Po prostu wywarłby nacisk gospodarczy na Chiny, a te rozwiązały problem zbrojeń północnokoreańskich „jednym spotkaniem lub jedną rozmową telefoniczną”.

Poprzedni

Nie zejdziemy z obranej drogi

Następny

Czy ktoś słyszał?