(191212) — BRUSSELS, Dec. 12, 2019 (Xinhua) — French president Emmanuel Macron arrives for the EU summit at the EU headquarters in Brussels, Belgium, Dec. 12, 2019. During the two-day meetings, leaders of EU countries will discuss topics such as climate change, Brexit, future of Europe and so on. (Xinhua/Zheng Huansong)
Co stało się z Emmanuelem Macronem podczas wizyty w Polsce? Dlaczego nie powiedział tego o czym mówi od lat. Dlaczego nagle w sprawie PiS i jego sposoby rządzenia Polską nie wyszedł poza dyplomatyczny, niewiele znaczący bełkot?
A zaczęło się gdy jeszcze nie był prezydentem. Na wiecu wyborczym w Paryżu 1 maja 2017 roku perorował: „Kim są przyjaciele i sojusznicy pani Le Pen? Znacie ich. To reżimy panów Orbána, Kaczyńskiego i Putina. To nie są ustroje otwartej i wolnej demokracji. Codziennie łamane są tam liczne swobody, a wraz z nimi nasze zasady”.
W wywiadzie dla kilku europejskich gazet, chwilę później Macron wyjawił, że Kaczyńskiego i Orbána uważa za zdrajców Europy i że zamierza dążyć do ich ukarania:
„Kiedy dziś słyszę niektórych wschodnioeuropejskich polityków, to myślę, że dopuszczają się oni zdrady podwójnej. Decydują się na porzucenie zasad, na odwrócenie się plecami do Europy, na cyniczne podejście do UE, która miałaby służyć do rozdawania kredytów, ale nie znaczyłaby nic w sensie wartości. Tymczasem Europa nie jest supermarketem. Europa ulega osłabieniu, gdy godzi się na odrzucanie jej zasad. Kraje Europy, które nie przestrzegają swoich reguł, muszą wyciągnąć z tego wszystkie konsekwencje polityczne”.
Z kolei w wywiadzie dla „Voix du Nord” Macron twierdził, że w trakcie prezydentury będzie starał się o ukaranie Polski i Węgier sankcjami przez UE: „Chcę, by przypadkowi Polski przyjrzano się w sposób całościowy. I żeby za nierespektowanie praw i wartości UE wprowadzono sankcje. Traktaty to przewidują. Nie możemy mieć takiej Europy (…), gdzie państwa członkowskie zachowują się, jak Polska i Węgry, w kwestiach dotyczących uniwersytetu, uchodźców, wartości podstawowych, a my postanawiamy nic z tym nie robić”.
Ale w sierpniu 2017 w kolejnym wywiadzie Maron skrytykował postawę premier Beaty Szydło, która zapowiedziała, że polski rząd nie zmieni stanowiska w sprawie nowelizacji unijnej dyrektywy o pracownikach delegowanych.
„Jednoznacznie potępiam takie podejście i, szerzej, bardzo niepokojącą politykę polskiego rządu, który podważa solidarność europejską, a nawet państwo prawa. Nie jestem jedyny, który tak myśli i to mówi, bo taka jest analiza Komisji Europejskiej i naszych partnerów” – mówił francuski prezydent, zaznaczając, że „sam polski prezydent zawetował dwie reformy wymiaru sprawiedliwości uchwalone przez jego własną partię”. „Więc jest się czym niepokoić” – ocenił.
A potem dołożył taki kawałek „Stawiam rzeczy takimi, jakimi one są, publicznie i prywatnie: nie można budować Europy, podważając jej podstawowe zasady. Europa słabnie, w świecie i w oczach jej obywateli, jeśli nie broni dumnie swoich wartości” – stwierdził Macron dodając, że nie można tolerować „deptania projektu”, jakim jest Unia Europejska. A poza tym zauważył, że „Polski rząd nie jest rzecznikiem Europy Wschodniej, choć polski naród jest głęboko proeuropejski i zaangażowany na rzecz wartości europejskich”.
W listopadzie 2018 r. Emmanuel Macron udzielił wywiadu dla „Ouest-France”. I porównał w nim sytuację w Europie do czasów lat 30. XX wieku. „Trąd nacjonalistyczny grozi Europie rozczłonkowaniem i utratą suwerenności. To znaczy, że jej bezpieczeństwo zależeć będzie od amerykańskiego wyboru i od jego zmian, od Chin coraz bardziej obecnych w zasadniczych strukturach, od Rosji, którą kuszą czasem manipulacje, od wielkich interesów finansowych oraz od rynków wykraczających nieraz poza miejsce, jakie zająć może państwo” mówił prezydent Francji, mając na myśli zjawiska, które wymienił wprost podczas zakończonej chwilę wcześniej wizyty na Słowacji, a tam winą za kryzys demokracji w Europie Środkowej obarczył wprost PiS i Fidesz.
Rok później w drodze na szczyt ONZ, prezydent Francji wskazał winnego wstrzymania wprowadzania zmian w unijnej polityce klimatycznej. To Polska, która jak stwierdził Emmanuel Macron, „wszystko blokuje”.
„Prawda jest taka, że wszystko blokuje Polska. (…) Niech młodzi ludzie protestujący w Europie pojadą manifestować do Polski i pomogą mi przekonać tych, których ja nie mogę” – woził się po polskich władzach Macron.
Gdzie podziały się te wartości, zasady, pryncypia podczas pierwszej, oficjalnej wizyty w Polsce, do której doszło niemal 3 lata po tym jak Macron został prezydentem Francji?
Najmocniejszy przytyk, brzmiał jak miauknięcie: „Jesteśmy zaniepokojeni reformą sądownictwa w Polsce i nie naszą rolą jest krytykować Polskę, ale jesteśmy zobowiązani bronić wspólnych, europejskich wartości. Jeśli z Unii zostanie sam rynek, a zatracimy wartości, to znów będziemy podzieleni”.
A poza tym Macron wypowiadał puste formułki jak taka: „W związku z tym relacje pomiędzy naszymi krajami nie mogą ograniczać się do banałów. Te relacje pełne są pasji i wynikają ze spotkania pomiędzy narodem o łacińskich korzeniach i narodem słowiańskim”.
Albo taka: „Musimy przemyśleć na nowo, na czym ma polegać jedność, ale i różnorodność naszego kontynentu”.
Trąd przestał być trądem? Kryzys demokracji w Polsce się rozpłynął? A PiS przestało deptać Unię Europejską?