22 listopada 2024
trybunna-logo

Prawa człowieka i kompleks militarno-przemysłowy

U.S. Secretary of State Rex Tillerson shakes hands with Deputy Crown Prince Mohammad bin Salman Al Saud following the signing by President Donald Trump and King Salman bin Abdulaziz Al Saud of Saudi Arabia of the Joint Strategic Vision Statement for the United States and the Kingdom of Saudi Arabia, during ceremonies, Saturday, May 20, 2017, at the Royal Court Palace in Riyadh, Saudi Arabia. (Official White House Photo Shealah Craighead)

Zabójstwo saudyjskiego dziennikarza i felietonisty „Washington Post” Dżamala Chaszodżdżiego stworzyło napięcie w relacjach między USA i Arabią Saudyjską. Donald Trump ostrzegł Arabię Saudyjską przed „surową karą”. Saudyjski rząd, gdy jeszcze twierdził, że nie ma nic wspólnego ze zniknięciem dziennikarza, odpowiedział na pogróżki, zapowiadając „silniejsze” kroki wymierzone przeciw Trumpowi, jeśli monarchia stanie się celem sankcji ze strony USA.

 

Wymiana pogróżek [ostatecznie Arabia Saudyjska była zmuszona przyznać się do śmierć dziennikarza w konsulacie] spowodowała największy jednodniowy spadek wartości saudyjskiej giełdy od czasu jej otwarcia w 2016 r. Efektem tej wymiany jest również spadek zaufania dla saudyjskiej organizacji ekonomicznej o nazwie Future Investment Initiative. Jednakże istnieje ważny dowód wskazujący, że odpowiedź USA na sprawę zaginięcia Chaszodżdżiego wynika nie z samego faktu zaginięcia. Istotną kwestią jest raczej to, czy saudyjski rząd dotrzyma obietnicy kupna wartego 15 miliardów dolarów amerykańskiego systemu rakietowego THAAD, czy jednak wybierze tańszy rosyjski odpowiednik – S-400. Jak się okazuje, saudyjski rząd nie dotrzymał terminu kupna systemu THAAD, a pod koniec września napomknął o zakupie rosyjskiego zamiennika.

Podczas gdy amerykańska reakcja na morderstwo dziennikarza przedstawiana jest jako wysiłek w obronie wolności prasy i długo oczekiwana reakcji na długoletnie łamanie przez Arabię Saudyjską praw człowieka, to jednak wszystko wskazuje na to, że USA nie chce ukarać Saudów za ich rolę w domniemanym morderstwie dziennikarza, lecz za niedotrzymanie umowy z gigantem zbrojeniowym Lockheed Martin, produkującym system THAAD. Zaginięcie Chaszodżdżiego jedynie dostarczyło rządowi USA użytecznego narzędzia, dającemu szansę, by wywrzeć presję na saudyjski rząd, poprzez wypunktowanie jego niehumanitarnych praktyk. Jaki będzie ciąg dalszy?

Możliwe są dwa scenariusze. Według pierwszego presja będzie narastać, jeśli Saudowie nie wykażą woli kupna amerykańskiego systemu rakietowego. Amerykański rząd potępi Arabię Saudyjską za morderstwo i nałoży na nią sankcje. Drugi scenariusz wskazuje na to, że presja zniknie, a cała sprawa przycichnie, jeżeli Saudowie zachowają się lojalnie i kupią system rakietowy amerykańskiej produkcji. Nietrudno zauważyć, że ostateczna odpowiedź amerykańskiej klasy politycznej na zaginięcie opozycyjnego dziennikarza to więc najnowszy przykład tego, jak interesy przemysłu zbrojeniowego wpływają na rząd Stanów Zjednoczonych, a wszystko to dzieje się pod przykrywką walki o „prawa człowieka”.

Odkąd sprawa Chaszodżdżiego wyszła na jaw na początku tego miesiąca, wielu obserwatorów zauważyło nagłe zainteresowanie korporacyjnych mediów i amerykańskiego rządu prawami człowieka w polityce Arabii Saudyjskiej, szczególnie kwestii traktowania opozycyjnych dziennikarzy. Reporters Without Borders (RSF) ogłosili, że 15 saudyjskich dziennikarzy i blogerów zostało zatrzymanych w przeciągu ostatniego roku, wskazali również, że „w większości spraw, aresztowań nigdy oficjalnie nie potwierdzono, a żaden urzędnik nigdy nie powiedział o co są oskarżeni, ani gdzie są przetrzymywani”.

W dodatku Arabia Saudyjska, podczas wojny, którą prowadzi, bierze udział w zabijaniu dziesiątek tysięcy jemeńskich cywilów. Większość ofiar pada podczas nalotów kierowanej przez Saudów koalicji, które rutynowo za cel obierają właśnie skupiska cywilów. Blokada dostaw żywności i medykamentów sprowadziła Jemen na granice klęski żywieniowej. Aż 18 milionów ludzi jest zagrożonych śmiercią z głodu, w tym ponad 5 milionów dzieci, do tego tysiące ludzi umiera na możliwe do wyleczenia choroby.

Podczas gdy zabójstwo dziennikarza w placówce dyplomatycznej położonej na obcej ziemi stanowiłoby z pewnością niebezpieczny precedens, kierowane przez Arabię Saudyjską ludobójstwo z pewnością jest zdecydowanie bardziej niebezpiecznym zdarzeniem i to trwającym od dawna. Jednakże ludobójstwo to nikogo nie obchodzi, szczególnie tych, którzy teraz tak bardzo domagają się sprawiedliwości w związku z zabójstwem dziennikarza.

Donald Trump powiedział w wywiadzie dla telewizji CBS, że „byłoby w tym coś naprawdę obrzydliwego i strasznego, jeśli okazałyby się prawdą nasze przypuszczenia, więc musimy się przyjrzeć tej sprawie. Będziemy ją badać, a jeśli będzie trzeba, dotkliwie ukarzemy Saudów”. Inne wpływowe postaci amerykańskiej polityki wezwały do podjęcia silnych kroków przeciw saudyjskiemu rządowi, szczególnie wobec księcia Muhammada ibn Salmana. John Brennan, były szef CIA w administracji Obamy, obecnie komentator telewizyjny, lobbował niedawno w Washington Post za detronizacją księcia. Brennan również usilnie wzywał USA do wprowadzenia „jak najprędzej sankcji uderzających we wszystkich zaangażowanych Saudów; zamrożenia wszelkich transakcji zbrojeniowych; zawieszenia wszelkiej rutynowej współpracy wywiadów amerykańskich z saudyjskimi agencjami bezpieczeństwa; oraz wniesienia przez USA rezolucji na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, która potępiłaby morderstwo”. Inną prominentną postacią wzywającą do podjęcia środków przeciw saudyjskiej monarchii jest senator Lindsey Graham. Niedawno powiedział, że „piekło będzie czekać” na Arabię Saudyjską, jeśli ta okaże się winna zaginięcia i domniemanego morderstwa dziennikarza. Co warto zauważyć, głównym sponsorem senatora w kampanii w walce o reelekcję w 2020 roku jest koncern zbrojeniowy Lockheed Martin.

Cała kampania oskarżeń i wezwań do działania, jaką podjął amerykański establishment, rozpoczęła się po zaginięciu jednego dziennikarza. Inne sprawy nadal pozostają nietknięte, przez tych samych ludzi, którzy biorą udział w tejże kampanii. A więc coś innego powoduje Waszyngtonem, z pewnością nie troska o prawa człowieka.

Co chroniło rząd saudyjski przed surowymi karami ze strony USA, za notoryczne łamanie praw człowieka? Bogate złoża ropy naftowej zdają się oczywistą odpowiedzią, ale niedawno ujawniona notatka Departamentu Stanu wskazuje, że jedynym powodem, który stał za poparciem Arabii Saudyjskiej przez administrację Trumpa w trakcie niszczycielskiej wojny w Jemenie, były transakcje zbrojeniowe. To intratne umowy zbrojeniowe były powodem, który skłonił sekretarza stanu Mike’a Pompeo do akceptowania operacji lotniczych saudyjskiej koalicji mających miejsce w Jemenie, bez względu na to, że ich celem były autobusy wiozące cywili, domy oraz infrastruktura. Gdyby jednak Saudowie zechcieli wycofać się z wielkiego, lukratywnego interesu z amerykańskimi producentami broni, musieliby spodziewać się mocnej odpowiedzi ze strony Waszyngtonu. Na przykład wszczęcia kampanii przeciwko łamaniu praw człowieka.

A to właśnie miało miejsce dwa dni przed zaginięciem Chaszodżdżiego w konsulacie w Stambule.

Rok temu prezydent Trump odwiedził Arabię Saudyjską i chwalił księcia Muhammada za finalizację ogromnego zakupu broni od USA, który oszacowany został na 110 miliardów dolarów. Jednakże niedługo potem okazało się, że umowa ta nie była oparta na zobowiązaniach, lecz na „intencjach”. Prawie rok później Washington Post wskazał, że większość planowanego sprzętu nigdy nie została zakupiona.

Jednym z przedmiotów umowy był zakup wartego 15 miliardów dolarów systemu o nazwie Terminal High Altitude Area Defense System (THAAD), który produkowany jest przez amerykańskiego giganta zbrojeniowego Lockheed Martin. Termin finalizacji umowy minął 30 września, dwa dni przez zaginięciem Chaszodżdżiego. Jednakże przedstawiciel Arabii Saudyjskiej poinformował Washington Post, że rząd nadal jest „bardzo zainteresowany” ofertą, lecz „tak jak zwykle w trakcie zakupów zbrojeniowych, mają miejsce negocjacje, które miejmy nadzieje zakończą się jak najszybciej”. Tyle, że Arabia Saudyjska nie tylko wycofała się z umowy o wartości 15 miliardów dolarów, ale też aktywnie rozważa zakup rosyjskiego obronnego systemu rakietowego S-400.

Odmówiła USA, gdy została poproszona o zerwanie negocjacji w sprawie kupna rosyjskiego systemu.

21 września saudyjski ambasador w Moskwie Raid ibn Chalid Karimli ogłosił: „Nasza współpraca z Rosją nadal ma miejsce i rozwija się. Podczas historycznej wizyty króla Salmana, podpisaliśmy 14 umów, które teraz zaczynają być wdrażane w życie. Wśród nich cztery dotyczyły płaszczyzny militarnej, trzy z nich już zaczęły być implementowane. Jeśli mowa o czwartej umowie, nadal prowadzona jest dyskusja dotycząca technologii, ponieważ sam system jest nowoczesny i skomplikowany”. Czwarta umowa, do której nawiązywał, jak się okazuje, dotyczy systemu S-400. Saudyjski ambasador ogłosił również, że ma nadzieję, że „nikt nie nałoży na nas sankcji” za interesy z Rosją. To dalsza sugestia wskazująca na system S-400, ponieważ chwilę przed wypowiedzią ambasadora, USA objęły sankcjami za jego zakup Chiny.

Co znamienne, chwilę po fiasku umowy dotyczącej systemu THAAD, Trump zaczął publicznie krytykować Saudów za „niepłacenie” za swoje bezpieczeństwo. Przemawiając na zebraniu w Missisipi 3 października, dzień po zaginięciu Chaszodżdżiego, a trzy dni po upadku wyżej wspomnianego kontraktu Trump skomentował: „Kocham króla, króla Salmana, ale tak jak powiedziałem: chronimy cię. Bez nas mogłoby cię nie być w przeciągu dwóch tygodni. Musisz płacić za tę ochronę, musisz płacić””. Następnie prezydent USA powiedział dziennikarzom, że nie chciał pozostawiać sprawy ukarania monarchii w rękach „głównych potentatów przemysłu zbrojeniowego”. – Mówię wam, czego nie chcę zrobić. Boeing, Lockheed, Raytheon, wszystkie te firmy. Nie chcę ryzykować miejsc pracy. Nie chcę stracić takiego stanu rzeczy, jaki mamy. Mówiąc ostro, ale zgodnie z prawdą, są inne metody wymierzania kary – skomentował.

Jeśli Saudowie zakupią system S-400, Lockheed Martin straci 15 miliardów dolarów. Precedens ten będzie również stanowił zagrożenie dla innych potencjalnych zakupów broni, które już zostały aprobowane przez Trumpa. Na tej podstawie analityk Scott Creighton z Nomadic Everyman skłania się do stwierdzenia, że sprawa Chaszodżdżiego jest używana jako „narzędzie” służące do wywarcia presji na Saudach, do zmuszenia ich do „kupna amerykańskiego sprzętu” i odwołania umowy mówiącej o kupnie systemu S-400.

Czy USA użyłoby takiej taktyki wobec bliskiego sojusznika, jakim jest Arabia Saudyjska, w świetle jej umów z Rosją? Odpowiadałoby to taktyce USA wobec innych krajów, na które nałożyła sankcje, za kupno systemu S-400. Na przykład w czerwcu amerykański Asystent Sekretarza Stanu do Spaw Europy i Euroazji Wess Mitchell zagroził Turcji sankcjami, jeśli ta zakupi system S-400. We wrześniu za to samo Trump nałożył sankcje na Chiny.

Pozostaje jeszcze jedna część tej układanki, która nie może zostać zignorowana. Już po zaginięciu Chaszodżdżiego był on chwalony zarówno przez członków establishmentu, jak i osoby spoza niego, za bycie „dysydentem” i „odważnym dziennikarzem”. Rzeczywistość była bardziej złożona. Jak niedawno pisał Federico Pieraccini dla „Strategic Culture”, „Chaszodżdżi był przedstawicielem świata cieni, który niekiedy istnieje pomiędzy światem dziennikarskim a światem wywiadów, w tym wypadku mowa o wywiadach amerykańskich i saudyjskich. Ludzi z kręgów rodziny Saudów potwierdzają tezę, że Chaszodżdżi był agentem na usługach Ar-Rijadu i CIA w trakcie radzieckiej interwencji w Afganistanie”.

Chaszodżdżi byłby więc dziennikarzem, jak i podwójnym agentem saudyjskiego i amerykańskiego wywiadu, a do tego, do niedawna, członkiem Bractwa Muzułmańskiego. Niewątpliwie był również protegowanym Turkiego ibn Fajsala as-Sauda, pełniącego przez 24 lata funkcję szefa saudyjskiego wywiadu, który był również saudyjskim ambasadorem w Waszyngtonie i Londynie (wtedy też Chaszodżdżi był jego doradcą ds. mediów). Co ciekawe, Chaszodżdżi stał się krytykiem reżimu chwilę po tym, gdy wewnętrzne konflikty wybuchły pomiędzy nieżyjącym już saudyjskim królem Abd Allahem a księciem Turkim właśnie.

Stronnicy króla Abd Allaha oskarżyli Chaszodżdżiego w tym czasie o zrekrutowanie i opłacanie kilku dziennikarzy z pomocą CIA. W tym czasie, tj. w latach 1999-2003, był on redaktorem naczelnym głównego anglojęzycznego magazynu w Arabii Saudyjskiej, Arab News. Kilkanaście lat później Chaszodżdżi silnie wspierał Bractwo Muzułmańskie podczas Arabskiej Wiosny. Oznaczało to zaangażowanie w wysiłki Baracka Obamy i Hillary Clinton w kierunku obalania reżimów bliskowschodnich, między innymi w Syrii. Jednak za rządów króla Salmana obecność Bractwa Muzułmańskiego w Arabii Saudyjskiej została zagrożona i wyciszona. To zmusiło Chaszodżdżiego do wyjazdu i zamieszkania w Turcji. Możliwe, że znaczące jest również to, że przed swym zaginięciem Chaszodżdżi „pracował w ukryciu z intelektualistami, reformistami i islamistami nad założeniem grupy o nazwie Demokracja dla Arabskiego Świata Teraz”. Jak pisze Moon of Alabama projekty, w które był zaangażowany przed zaginięciem „ciągnęły za sobą fetor przygotowań do rewolucji kontrolowanej przez CIA w Arabii Saudyjskiej”.

Powiązania dziennikarza z CIA i wywiadem saudyjskim, które zresztą często współpracują, to jedno. Wuj dziennikarza, Adnan Chaszodżdżi, był znanym dealerem zbrojeniowym, ważnym graczem w sporze z Iranem, a niegdyś i najbogatszym Saudyjczykiem. Adnan Chaszodżdżi był głęboko powiązany z Lockheed Martin, co ukazuje fakt, iż w latach 1970-75 otrzymał 106 milionów dolarów prowizji od amerykańskiego giganta zbrojeniowego. Prowizje od sprzedaży broni sięgały niekiedy nawet 15 proc. wartości kontraktu. Były wiceprezes do spraw Międzynarodowego Marketingu Lockheed Martin Max Helzel stwierdził, że „stał się ze względów praktycznych marketingowym ramieniem Lockheed Martin. Adnan zapewniał nie tylko wejście na rynek, ale również strategie i doradztwo podparte analizami”. Adnan Chaszodżdżi związany był również z Richardem Nixonem i Ronaldem Reaganem, natomiast swój wart 30 mln dolarów jacht sprzedał Donaldowi Trumpowi, który nazwał go ” świetnym pośrednikiem i wstrętnym biznesmanem”.

Czy zaginięcie i śmierć Chaszodżdżiego, w świetle tych wszystkich powiązań, mogło być ustawione w celu wywarcia presji na saudyjski rząd, który nie zakupił systemu THAAD? Teorię tę wspiera fakt, że amerykański wywiad był świadomy spisku na życie dziennikarza, ale go nie ostrzegł. Dopuszczenie, by został zamordowany, mogło być pretekstem nie tylko dla ukarania Saudów za robienie interesów z Rosjanami, ale też po to, by usunąć księcia Muhammada ibn Salmana i zastąpić go księciem Muhammadem ibn Najifem, który został odsunięty przez swego konkurenta rok temu i również posiada bliskie kontakty z CIA. Zdaje się jednak, że to fiasko transakcji zbrojeniowych jest głównym powodem, dla którego administracja Trumpa chce podtrzymywać fałszywe oburzenie spowodowane rzekomo sprawą dziennikarza.

Równie prawdopodobna jest jednak wersja prostsza, w której schwytanie i zamordowanie nie było w żaden sposób ustawione, a książę Muhammad ibn Salman jest po prostu autorytarnym tyranem, który nie znosi krytyki pod swoim adresem, a jego bliskie związki z Trumpem ochronią go przed sankcjami i karami. Jednak poprzednie jego zagrywki mające na celu wyeliminowanie opozycji, jak grudniowe „zwalczanie korupcji”, były znacznie bardziej akceptowane przez Zachód. Nawet jednak w takim wypadku zaangażowanie rządu saudyjskiego w zabójstwo dziennikarza jest skapitalizowane przez CIA i część amerykańskiej sceny politycznej, jak i przemysł zbrojeniowy, a każda z tych grup stara się realizować własne interesy.

Chociaż dotychczasowa amerykańska taktyka wzmacniania Arabii Saudyjskiej jest dość oczywista, powyższa sytuacja może niebezpiecznie eskalować, tym bardziej, że zarówno książę Muhammad ibn Salman, jak i Trump, są ludźmi upartymi i nieprzewidywalnymi. Co więcej, sam czas, w jakim ma miejsce ta sytuacja, jest niebezpieczny. Na początku listopada wysiłki administracji Trumpa mające na celu ukaranie państw, które importują irańską ropę, zaczną zbierać swoje żniwo, a Trump liczy na Saudów, którzy mają mu pomóc w uchronieniu cen ropy od dramatycznego wzrostu.

Ten w razie wycofania irańskiej ropy z rynku jest bardzo prawdopodobny. Saudowie współpracują w tym celu również z Rosją.

Czy Stany są w stanie zaryzykować dramatyczny wzrost cen ropy, który dla nich samych może mieć poważne polityczne konsekwencje, aby powstrzymać Saudów przed zakupem systemu S-400?

Trudno prognozować. Bitwa charakterów Trumpa i saudyjskiego księcia będzie miała z pewnością globalne skutki.

 

Tłumaczenie: Wojciech Łobodziński, adaptacja: Małgorzata Kulbaczewska-Figat. Oryginalny tekst ukazał się na portalu Mint Press News.

Poprzedni

Świat od spodu (Postscriptum)

Następny

Ludzkość jako dryfujący statek kosmiczny

Zostaw komentarz