21 listopada 2024
trybunna-logo

Pożyjemy – zobaczymy

Czy prezydent Andrzej Duda zaszczepi się chińską szczepionką?

Informacja o telefonicznej rozmowie prezydentów Polski i Chin wzbudziła sensacje w mediach. Nie dlatego, że do takiej rozmowy doszło. Obaj prezydenci Xi Jinping i Andrzej Duda kontaktowali się już wiele razy wcześniej. Ostatni raz mieli okazję dłuższej rozmowy podczas lutowego pekińskiego szczytu Formatu „17 + 1”.
Sensację wzbudził jeden z jej tematów. Ujawnił go prezydencki minister Krzysztof Szczerski. Poinformował polskie media, że „Na wniosek premiera Mateusza Morawieckiego prezydent poruszył kwestie współpracy polsko-chińskiej w zakresie walki z pandemią koronawirusa, w tym możliwości zakupu przez Polskę szczepionek wyprodukowanych w Chinach”.
I aby nie było warkliwości dodał, że ten problem „będzie przedmiotem dalszych ustaleń na poziomie międzyrządowym”.
Na razie polski prezydent „z zadowoleniem przyjął deklarację chińskiego przywódcy o gotowości Pekinu do uczynienia z produkowanych przez chińskie firmy szczepionek przeciw COVID-19 globalnego dobra publicznego”, podsumował prezydencki minister.
Dobra, ale nielegalna
W Chinach produkuje się już kilka rodzajów szczepionki przeciwko COVID-19. Stosowane są już w wielu państwach na świecie. Dotychczasowa praktyka potwierdziła ich skuteczność. Niedawne, rygorystyczne badania przeprowadzone w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, oceniły skuteczność stosowanej tam chińskiej szczepionki na poziomie 86 procent. To dobry wynik.
I dlatego problem jej zakupu przez państwa Unii Europejskiej nie polega na jakości chińskiej szczepionki, tylko na braku certyfikatu uprawniającego do stosowania jej na terenie wspólnoty europejskiej.
Każdy lek dopuszczony do użycia w państwach Unii Europejskiej musi mieć certyfikat Europejskiej Agencji Leków / EMA/. Chińskie szczepionki jeszcze nie mają go, bo nie były zgłoszone do procedury certyfikacyjnej. Nie były, bo jeszcze na początku roku wszystkie rządy państw Unii przekonane były, że wystarczą im szczepionki produkowane na terenie UE. Posiadające certyfikaty EMA.
Rzeczywistość okazała się mniej optymistyczna. Szczepionek z certyfikatami zaczęło brakować. Przede wszystkim w biedniejszych państwach Europy Środkowo- Wschodniej należących do Unii Europejskiej.
Pierwszy zadeklarował gotowość zakupu szczepionek niecertyfikowanych premier Węgier Wiktor Orban. Ogłosił, że Węgry uzupełnią deficyt szczepionek dodatkowymi zakupami w Chinach i Rosji. Aby przekonać Węgrów do takiego rozwiązania sam publicznie zaszczepił się chińską szczepionką.
W ślad za nim wolę zakupu chińskiej wyrazili też prezydent i premier Czech oraz premier Słowacji. Wsparli ich niemiecki minister zdrowia Jens Spahn, który wezwał Europejską Agencję Leków (EMA) do zatwierdzenia szczepionki Sinopharm „jeśli okaże się bezpieczna i skuteczna”. Austriacki kanclerz Sebastian Kurz wystosował podobny apel i wyraził gotowość do produkcji ich w Austrii. Jego zdaniem „żadne geopolityczne tabu” nie powinno kolidować z celem nadrzędnym, czyli zapewnieniem dostępności szczepionek dla wszystkich nią zainteresowanych.
W odpowiedzi władze chińskie potwierdziły gotowości sprzedaży szczepionki kolejnym krajom naszego regionu, co zresztą prezydent Xi Jinping deklarował na lutowym szczycie z przywódcami Europy Środkowo-Wschodniej w Formacie „17+1”.
Kiedy Polska?
Deficyt szczepionek odczuwalny w Polsce staje się poważnym problemem społecznym i politycznym. Brak certyfikatu EMA i związane z tym administracyjne problemy zniechęca do zakupów produktów niecertyfikowanych. Ale tylko niecertyfikowane chińskie i rosyjskie szczepionki mogą przyśpieszyć ogłoszony przez rząd Narodowy Program Szczepień.
To powoduje, że polski rząd nie ma jeszcze jednoznacznego stanowiska. Minister zdrowia Andrzej Niedzielski opowiada się za stosowaniem szczepionek z certyfikatami Unii Europejskiej.
Mniej rygorystyczny jest już odpowiedzialny za program szczepień minister Michał Dworczyk. Potwierdził, że polski rząd nie rozważa zakupu rosyjskiej szczepionki, na którą zdecydowały się rządy Słowacji i Węgier. Analizuje za to zakup szczepionki z Chin, pomimo, że na razie żadna nie została przetestowana przez Europejską Agencję Leków. Bardziej zdecydowane stanowisko zajął poseł PiS Krzysztof Lipiec, członek Rady Doradców Politycznych premiera Mateusza Morawieckiego. Zadeklarował, że w Polsce powinny być stosowane szczepionki z Chin „jeśli jest gwarancja, że są to szczepionki bezpieczne”. Dodał, że sam gotowy jest zaszczepić się taką szczepionką.
„Może jestem czasami radykalny w swoich sądach, ale poszedłbym drogą Słowacji i Węgier. Na co mamy się oglądać? Przecież dopuszczone już w UE szczepionki do nas nie docierają w potrzebnej liczbie. Trwa jakaś wojna koncernów, która ma wymusić na klientach system aukcyjny. Można kupić szczepionkę z Chin i u nas szybko przeprowadzić badania na ochotnikach, jeżeli mamy jakieś wątpliwości. Potem udostępnić te wyniki – tak jak zrobił Izrael w przypadku Pfizera. Te wszystkie szczepionki oparte są na tym samym białku. Nie wierzę osobiście w to, że któraś jest zdecydowanie mniej skuteczna. Wszystkie są w mojej ocenie dobre i bezpieczne, powiedział znany polski wirusolog profesor Włodzimierz Gut.
Uważa on też, że lepiej mieć „czyste sumienie” i kupić wiele szczepionek od różnych producentów niż czekać na polityczną decyzję wszystkich państw Unii Europejskiej. „Proszę spojrzeć na dane izraelskie. Tam śmiertelność już spadła poniżej 1 procenta, nadal będzie szła w dół. To dają masowe i szybkie szczepienia”, powiedział profesor Gut w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej.
Czy Polacy będą się szczepić się również chińskimi szczepionkami? Na takie, trudne do odpowiedzi pytanie, Polacy odpowiadają tradycyjnym przysłowiem: „Pożyjemy- zobaczymy”.

Poprzedni

Za PKB o wartości stu bilionów juanów stoi mądra polityka zapewnienia dobrych warunków życia dla obywateli

Następny

48 godzin sport

Zostaw komentarz