16 listopada 2024
trybunna-logo

Pewny zwycięstwa

Na tydzień przed decydującą drugą turą wyborów prezydenckich Jair Bolsonaro, „antysystemowy” kandydat, który przez 27 lat był deputowanym, jest pewny swego.

 

Wszystkie sondaże przewidują jego wygraną: dają mu 59 proc. intencji wyborczych. Kandydat lewicowej Partii Pracujących Fernando Haddad jest daleko za nim: 41 proc. Wygląda na to, że prezydentem Brazylii zostanie militarysta, rasista, mizogin i homofob i neoliberał, który biedę chce zlikwidować poprzez sterylizację ubogich. Nazywają go już „tropikalnym Trumpem”.

63-letni Jair Bolsonaro nie ukrywa swego uwielbienia dla amerykańskiego prezydenta – uznaje przywództwo USA i podobnie jak Trump ma zamiar przenieść ambasadę swego kraju do Jerozolimy. Według niego Palestyńczycy nie mają żadnych praw. Bolsonaro głosi swobodny dostęp do broni, by każdy mógł „wymierzyć sprawiedliwość” w objętej przemocą Brazylii. Jest za zakazem aborcji i przeciw prawom pracowniczym, czym zdołał sobie zapewnić poparcie lobby zbrojeniowego, kościołów ewangelickich, głównie zielonoświątkowych, i wielkich latyfundystów.

Oligarchiczna prasa forsuje jego wizję „oczyszczenia kraju” z przestępczości i korupcji, przy jednoczesnym zapewnieniu skrajnie neoliberalnego porządku gospodarczego. Partia Pracujących, która miała pewnego kandydata na prezydenta, b. prezydenta Lulę, uwięzionego jednak przez prawicowe władze, jest nieustannie atakowana jako przyczyna wszystkich bolączek Brazylii. Kraj jest mocno podzielony. Połowa mieszkańców obawia się, że wróci dyktatura obalona w 1985 r.

Poprzedni

Chorwaci też nie chcą

Następny

Finowie strajkują

Zostaw komentarz