24 listopada 2024
trybunna-logo

Papież wobec wojny

– Franciszek uważa, że Watykan od czasów Jana XXIII nie może być zaciągany do wojny po czyjejkolwiek stronie, lecz musi być bezstronny – z watykanistą Marco Politim rozmawia Agnieszka Zakrzewicz.

– Jak Włosi oceniają papieża Franciszka i czy ostatnie wydarzenia wpłynęły na tę ocenę?

– W ciągu mijających lat ocena, jaką Włosi dają Franciszkowi nie zmienia się, jest pozytywna i wysoka. Trzeba jednak przyznać, że w okresie największej ekspansji populizmu Salviniego, konserwatyści katoliccy zjednoczyli się wokół postaci tego lidera, który podczas wystąpień politycznych obnosił się z różańcem, mówił, że woli papieża emeryta Ratzingera i wzywał Madonnę, by chroniła Włochy. To był moment, w którym popularność papieża nieco spadła we Włoszech, a do głosu doszły siły prawicowego klerykalizmu i ekstremizmu. Od kiedy polityczna przygoda Salviniego przeżywa kryzys Franciszek ma lepsze notowania.

– Co wpływa na tak wysoką popularność tego papieża?
– Po pierwsze Franciszek jest popularny, gdyż nie reprezentuje kościoła monarchicznego. Po drugie jest postrzegany jako papież bliski ludziom, który mówi zawsze o Bogu miłosiernym i wybaczającym, papież chcący zrozumieć całą ludzkość. Po trzecie to papież, który ma na sercu kwestie społeczne, krytykuje nierówności ekonomiczne, wykluczenie, ubóstwo, kapitalizm i przede wszystkim staje w obronie „stworzenia”, jak w języku eklezjalnym mówi się o ekologii. Dla Franciszka Ziemia jest wspólnym domem. Jest to papież, który jednoczy wszystkich wokół bardzo ważnych wartości – wspólne dobro i solidarność. To wpływa na jego pozytywną ocenę nie tylko wśród katolików, ale także wśród niewierzących, agnostyków oraz wyznawców innych religii.

– Ostatnia Pana książka „Franciszek. Plaga, odrodzenie” (Francesco. La peste, la rinascita, Laterza, 2020) dotyczy pandemii. Jak pandemia wpłynęła na Kościół?
– Pandemia była wielkim szokiem dla Kościoła, gdyż po raz pierwszy od dwudziestu wieków w czasie trwania zarazy Kościół jako instytucja zniknął ze sceny publicznej. W przeszłości to Kościół w czasach zarazy organizował modły by prosić Boga o przebaczenie, kościoły były wtedy pełne, ulicami przechodziły procesje, księża chodzili do chorych z ostatnim namaszczeniem, szpitalami zarządzały zakony. W ubiegłych wiekach Kościół był bohaterem każdej epidemii. Tym razem, po raz pierwszy na scenie pojawili się wirusolodzy, epidemiolodzy, naukowcy. Franciszek zrozumiał tę nowość i zdecydował liturgię wielkanocną odprawić samotnie 27 marca 2020 r., na pustym Placu św. Piotra. On sam, w samotności – w której wtedy znajdowali się wszyscy ludzie odizolowani w domach podczas kwarantanny – wziął na siebie symbolicznie cały strach, rozpacz, osamotnienie ludzkości. Papież nie mówił, że zaraza to kara boska i ludzkość musi żałować za własne grzechy gdyż Bóg jest zły i zesłał plagę. Taki stosunek do plag przez wieki był częścią tradycji nie tylko chrześcijańskiej, ale także judaistycznej. Plagi były karą boską Franciszek złamał ten schemat i powiedział, że to nie jest moment sądu Bożego, ale naszego sądu nad tym, co jest dla nas ważne, a co nie; co jest przejściowe, a co ma prawdziwą wartość. To był apel o odpowiedzialność i solidarność wszystkich ludzi.

– Jak Kościół zareagował na tę sytuację? Jaka była odpowiedź papieża?
– Franciszek zorganizował później Dzień modlitwy i refleksji, wraz z wyznawcami innych religii oraz z niewierzącymi, aby podkreślić, że wielka pandemia to nie tylko choroba i starach przed śmiercią, ale także kryzys ekonomiczny, ubóstwo, regres społeczny, trudności egzystencjalne. Papież namawiał wtedy do wielkiego braterstwa pomiędzy ludźmi, mówiąc: „Albo wszyscy będziemy sobie braćmi, albo zginiemy wszyscy”. Franciszek zrozumiał, że po takim szoku społeczno-ekonomicznym, jakim była pandemia, nic już nie będzie takie same. Będzie albo gorzej, albo lepiej. Niestety lepiej nie jest, gdyż w ciągu tych dwóch lat przybyło blisko 20 milionów ubogich na świecie, a większość krajów rozwijających się gospodarczo zatrzymała się. Bergoglio uważa, że odpowiedzią na pandemię powinna być nowa ekonomia społeczna, która będzie opierać się na wolnym rynku, ale która musi złagodzić nierówności i marginalizację ekonomiczną, bezrobocie oraz desperację. My we Włoszech mieliśmy falę nowego ubóstwa jakiej nie było od drugiej wojny światowej. W związku z tym ta wizja papieża jest doceniana przez Włochów.

– W tym roku, po dwóch latach przerwy odbyła się ponownie Droga Krzyżowa w Koloseum, której przewodził papież. Decyzja o zaniesieniu krzyża na stację XIII przez Ukrainkę i Rosjankę na znak pojednania wywołała protesty ze strony Ambasady Ukraińskiej i niektórych mediów. Dla wielu osób ten gest był niewłaściwy lub przynajmniej niezrozumiały…
– Jeżeli chodzi o Drogę Krzyżową, widać wyraźnie, że odzwierciedla ona dwa stronnictwa istniejące nie tylko w Ukrainie, ale także poza nią, zwłaszcza we Włoszech. Jedno stronnictwo jest patriotyczne, ale także nacjonalistyczne i chce, aby papież nie tylko opowiedział się przeciwko agresji Putina, ale i wziął udział w wojnie przeciwko Rosji. Franciszek uważa natomiast, że Watykan od czasów Jana XXIII nie może być zaciągany do wojny po czyjejkolwiek stronie, lecz musi być bezstronny. Poprzez ten akt papież chciał pokazać, że krzyż reprezentujący chrześcijaństwo jest silniejszy od zła. Był to więc gest przepowiedni, w którym chciało się widzieć już wolną, demokratyczną Ukrainę, która idzie razem z wolną, demokratyczną Rosją. W środowisku ukraińskim nie wzięto absolutnie pod uwagę faktu, że Albina reprezentowała tę Rosję, która poszła do swojej przyjaciółki Ukrainki Iriny, by płakać i przepraszać za to, co się stało. Krytyka ze strony Ukrainy przeciwko tej Drodze Krzyżowej – moim zdaniem nie ma uzasadnienia.

– Ale czy w sytuacji, w której wiadomo kto jest agresorem, a kto ofiarą, można pozostać neutralnym? Czy można pozwolić sobie na pacyfizm? Franciszka krytykuje się za to, że nie potępił otwarcie Putina…
– Papież nie jest pacyfistą. W sytuacji, która idzie w kierunku nowej zimnej wojny, a więc nowej kontrapozycji i muru pomiędzy Zachodem i Rosją, Franciszek uważa, że ta wojna jest bardzo niebezpieczna, gdyż jej eskalacja mogłaby doprowadzić do konfliktu nuklearnego. W tym konflikcie Rosja jest zaangażowana bezpośrednio, natomiast kraje należące do NATO oraz Stany Zjednoczone prowadzą wojnę zastępczą, a wśród nich są również mocarstwa nuklearne. Papież uważa, że nie ma racji bytu nowy wyścig zbrojeń w świecie podzielonym na bloki polityczno-militarne. Dlatego Franciszek reprezentuje trzecią drogę, inną niż tą, którą idą Putin oraz Biden. Franciszek nie jest moralistą, jego stanowisko jest polityczne. Uważa, że z tej sytuacji można wyjść tylko po zawarciu nowego paktu globalnego, jak w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to pomiędzy Blokiem Wschodnim i Zachodnim doszło do porozumienia i zawarto układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Tak więc papież uważa, że wojna w Ukrainie to znacznie szerszy konflikt i należy dążyć do nowej konferencji helsińskiej, decydującej o bezpieczeństwie i współpracy w stosunkach międzynarodowych. Cała więc dyskusja dotycząca tego, że Franciszek nie wymienił nigdy Putina i nie potępił go bezpośrednio jest częścią spekulacji politycznej, ale nie odpowiada linii Stolicy Apostolskiej utrzymywanej od dziesięcioleci, bo także gdy Jan Paweł II poprowadził otwartą batalię przeciwko wojnie Busha w Iraku, nigdy nie wymieniał jego nazwiska i nie potępił USA, choć wszyscy wiedzieli, że jest przeciwko tej wojnie. Franciszek potępia masakry w Ukrainie, napaść na ten kraj, przemoc przeciwko cywilom, gwałty. Jest jasne po czyjej stoi stronie.

Poprzedni

Władze Bayernu wykluczają odejście Lewego po tym sezonie

Następny

Orlen Wisła o krok od awansu