20 listopada 2024
trybunna-logo

„Ojczyzny” się wypierają

Rwanda i Uganda dementują, jakoby zawarły z Izraelem umowy pozwalające na przesiedlenie na ich terytoria Afrykanów ubiegającym się o azyl na jego terrytorium.

Pogłoski o zawarciu takich umów pojawiły się w ubiegłym roku przy okazji podróży izraelskiego premiera Binjamina Netanjahu do Afryki. Sygnalizowano wówczas, że Tel Awiw przymierza się do akcji masowych deportacji Afrykanów i ustalenie jej zasad było zasadniczym – choć nie ujawnianym – jej celem.
Problem w tym, że większość z 40 tys. ubiegających się o azyl w Izraelu Afrykanów według danych Wysokiego Komisarza do spraw Uchodźców (UNHCR) pochodzi z Sudanu (27,5 tys) i z Erytrei (7,8 tys), a więc z krajów, w przypadku których w wiarygodny sposób by mogli dowodzić, że grożą im prześladowania. Nie wiadomo też, czy kraje te by ich z powrotem przyjęły. Pojawiły się przecieki mówiące, że Tel Awiw więc postanowił „rozszerzająco” zdefiniować na użytek tego programu pojęcie „ojczyzny”, uznając, że może nim być dowolny kraj afrykański, który ich przyjmie. Na rzecz tego podejrzenia świadczyć mogły zdarzające się już wcześniej przypadki odsyłania przez Izrael afrykańskich imigrantów do innych krajów niż te, z których pochodzili – właśnie do Rwandy i Ugandy. Zdaniem UNHCR od 1913 r. miało do nich trafić ok. 4 tys. przesiedleńców.
Ogłoszenie przez premiera Netanjahu w ostatnią środę programu, na mocy którego poszukujący zgłaszający się dobrowolnie dostaną 3,5 tys. dolarów i darmowy bilet w jedną stronę, zaś decydujących się na pozostanie czeka bezterminowe więzienie, wskazuje, że Tel Awiw postanowił przejść do działania i pozbyć się niechcianych Afrykanów ostatecznie. Uchodźcom na decyzję dano trzy miesiące, zatem logistyka deportacji zapewne jest już opracowana i uzgodniona z państwami przyjmującymi.
Istnieniu takiej umowy stanowczo zaprzecza jednak tak rwandyjski minister spraw zagranicznych Olivier Nduhungirehe, jak i jego ugandyjski odpowiednik Okello Oryem.

Poprzedni

Testament nowoczesnego księcia

Następny

Marsz czarnego chleba