17 listopada 2024
trybunna-logo

Odkrycia niemieckie

Bundestag uznał kraje Maghrebu – Maroko, Tunezję i Algierię – za bezpieczne, co pozwoli władzom niemieckim przyspieszyć procedury rozpatrywania wniosków obywateli z tych krajów o przyznanie azylu i na szybszą ich deportację w przypadku odmowy.

Jest to jakby nieco spóźnione odkrycie władz niemieckich, które przez wiele miesięcy nie tylko prowadziły politykę „otwartych drzwi”, nie sprawdzając dokumentów tożsamości przybywających, ale ustami kanclerz Angeli Merkel wręcz zachęcały do osiadania w Europie osoby, które zechcą uznać siebie za uchodźców. W rezultacie do Niemiec przybyło ich w zeszłym roku 1,15 mln, w tym wiele tysięcy z Maghrebu.
Teraz w czasie debaty w Bundestagu minister spraw wewnętrznych, Thomas de Maiziere tłumaczył, że „pomoc polega też na tym, iż czasem trzeba powiedzieć „nie”. I dokonał szczególnego odkrycia: „część mieszkańców państw Afryki północnej przyjeżdża do Niemiec nie z powodu prześladowań, lecz dlatego, że świadczenia socjalne są w Niemczech wyższe niż w ich krajach”. Takie trzeźwiące spojrzenie spotkało się jednak z ostrą krytyką Lewicy i Zielonych, którzy dalej chcą polityki „otwartych drzwi”.
Poseł Lewicy, Andrej Hunko ogłosił: „To czarny piątek dla podstawowego prawa, jakim jest prawo do azylu w Niemczech”. A zdaniem stowarzyszenia Pro Asyl przyjęta ustawa jest sprzeczna z konstytucją. Prace nad nią przyspieszyły wydarzenia nocy sylwestrowej w Kolonii (i kilku innych miastach), gdzie imigranci głównie z krajów Maghrebu masowo okradali i napastowali seksualnie kobiety. Aresztowano jednego Algierczyka, ale go uniewinniono.
Tymczasem Komisja ds. Europejskich brytyjskiej Izby Lordów skrytykowała unijną misję wojskową „Sophia” na Morzu Śródziemnym, wymierzoną w przemytników migrantów z Afryki. Raport stwierdza, że „Sophia” „nie obniżyła wcale liczba migrantów, misja nie zniszczyła siatek przemytników, ani nie ograniczyła przemytu ludzi na obszarze środkowego Morza Śródziemnego”.
Lordowie zauważyli, że zniszczenie ok. 80 łodzi i statków doprowadziło jedynie do posługiwania się przez przemytników pontonami. A te nie są w stanie przypłynąć morza. Sprawa jest powszechnie znana od wielu miesięcy: poinstruowani „uchodźcy” z chwilą opuszczenia libijskich wód terytorialnych wzywają na pomoc unijne okręty czekające na Sycylii i niebawem są „ratowani”. Uratowano około 13 tysięcy „rozbitków”.
„Siatka przemytu zaczyna się w Libii i rozciąga na Afrykę. Bez poparcia ze strony stabilnego rządu libijskiego, w ramach operacji „Sophia” nie sposób zebrać informacji koniecznych do zaatakowania przemytników na lądzie”, skonstatował przewodniczący Komisji ds. Europejskich, lord Tugendhat.
Od miesięcy Komisja Europejska rozważa zatem przejście do drugiego etapu misji „Sophia”, czyli działania na wodach libijskich, ale do tego trzeba wniosku rządu w Trypolisie, a w Libii istnieją trzy rządy oraz Państwo Islamskie, które – za niedrobną opłatą – wysyła migrantów do Europy.
W tej sytuacji KE zajmuje się rozważaniem możliwości szkolenia libijskiej straży przybrzeżnej lub interweniowaniem na wodach terytorialnych Libii, ujawniła przed miesiącem szefowa dyplomacji UE, Włoszka Federica Mogherini. Ale do wkraczania na libijskie wody terytorialne trzeba rezolucji RB ONZ. Rosja już zapowiedziała, że ją zablokuje.

Poprzedni

Wciąż robią nas na szaro

Następny

Lewandowski królem