17 listopada 2024
trybunna-logo

Niektórzy oficerowie są niezadowoleni

Z każdym dniem nasila się próba sił w Wenezueli między sprawującym władzę prezydentem, Nicolasem Maduro, a dominującą w Zgromadzeniu Narodowym opozycją, która domaga się jego ustąpienia.

Pojawia się coraz więcej obaw, że albo dojdzie do pełzającej wojny domowej, albo do wojskowego zamachu stanu.
Od paru dni w stolicy kraju, Caracas oraz w kilku innych miastach na ulice wychodzą tysiące ludzi domagających się przeprowadzenia referendum w sprawie usunięcia Maduro. Dochodzi do ostrych starć z policją. Do Wenezueli przybył b. premier Hiszpanii, Luis Zapatero, aby próbować pośredniczyć w rozładowaniu konfliktu. Misji podjął się na prośbę Unii Krajów Ameryki Południowej.
Wobec pogłębiającego się krachu gospodarczego Maduro ogłosił przed paru dniami przedłużenie o 3 miesiące stanu wyjątkowego w gospodarce, wprowadzonego w styczniu – „aż do odzyskania przez gospodarką pełnych mocy produkcyjnych”. Stan wyjątkowy został już przedłużony o 60 dni w marcu.
Dekret nadaje wojsku i „strażom obywatelskim” uprawnienia do zapewnienia „dystrybucji oraz sprzedaży artykułów pierwszej potrzeby i żywności”. Pozwala na okresowe korzystanie z zasobów sektora prywatnego dla poprawy zaopatrzenia. Maduro zapowiedział też ćwiczenia wojskowe, ponieważ „samolot USA wtargnął do przestrzeni powietrznej Wenezueli”.
Sytuacja zaopatrzeniowa jest bardzo ciężka. Po podstawowe towary stoi się kilka godzin. Dochodzi do rabunków sklepów przez tłum. Przerwy w dostawie prądu wynoszą 4 godziny dziennie. W szpitalach brakuje lekarstw, a służba zdrowia jest na krawędzi załamania. Inflacja sięgnęła już w tym roku 700 proc. Brakuje dewiz. Wstrzymano produkcję piwa z braku pieniędzy na sprowadzenie słodu jęczmiennego.
Tym razem, aby dekret nabrał mocy prawnej, musiał uzyskać aprobatę parlamentu – w którym opozycja ma od stycznia większość, pierwszy raz od 17 lat. Parlament jednak dekret odrzucił, głosząc, że jego wdrożenie „pogłębiłoby kryzys prowadzący do rozkładu porządku konstytucyjnego i demokratycznego”. W odpowiedzi, z ust Maduro padły niejasne ostrzeżenia, że dekret i tak wejdzie w życie, a parlament przestanie szkodzić.
Konflikt między prezydentem, a parlamentem toczy się wokół próby legalnego odwołania Maduro w drodze referendum. Opozycja skupiona wokół ruchu Stół Jedności Demokratycznej zebrała już 1,8 mln podpisów pod stosownym wnioskiem. Maduro zapowiedział, że referendum nie będzie. I oskarżył kraje OPEC oraz USA o zawiązanie spisku w celu „odsunięcia od władzy lewicowego rządu Wenezueli”.
Co dalej? Mimo zapaści gospodarczej, sondaże wskazują, że Nicolasa Maduro wciąż popiera co najmniej 30 proc. społeczeństwa. Jest to ogromna siła, na której może oprzeć dyktaturę wojskową. Hiszpański dziennik „El Mundo” wytypował potencjalnego mocnego człowieka. To generał Miguel Rodriguez Torres, b. minister spraw wewnętrznych i b. szef wywiadu, który był jednym z najbliższych współpracowników zmarłego w 2013 r. twórcy „rewolucji boliwariańskiej”, Hugo Chaveza. Chavez namaścił przed śmiercią Maduro na następcę i ten wybory prezydenckie wygrał w 2013 roku. Jego kadencja upływa w 2019 r.
„El Mundo” wniosek opiera na wypowiedzi Diosdado Cabello, wiceprzewodniczącego Zjednoczonej Partii Socjalistycznej Wenezueli (PSUV), partii Maduro, i drugiego człowieka w państwie, jeśli chodzi o zakres władzy, że „niektórzy oficerowie wyrażają niezadowolenie”.

Poprzedni

Szybciej, wyżej, mocniej III

Następny

Stan Trzeci w Suwałkach