16 listopada 2024
trybunna-logo

Nakba, czyli katastrofa

Berthold Werner Wikimedia Commons

W cieniu świętowania 70. rocznicy powstania Izraela, którego deklarację niepodległości ogłoszono 14 maja 1948 r., mija wspomnienie palestyńskiej „Nakby”, czyli katastrofy. To bowiem, co dla jednych było spełnieniem wielowiekowych marzeń i historyczną sprawiedliwością, dla innych oznaczało cierpienie i masowe wysiedlenia.

Od 1920 r., na mocy traktatu pokojowego z Turcją, władzę nad Palestyną sprawowała Wielka Brytania. Jednak osłabione wojną imperium coraz gorzej radziło sobie z kontrolą tak skomplikowanego etnicznie i religijnie regionu. Wkrótce więc w Londynie zaczęło dojrzewać przekonanie, że Palestyna to tylko balast, którego trzeba pozbyć się jak najszybciej. W tym czasie obszar ten był zamieszkany przez ok. 660 tys. osób, w tym 60 tys. Żydów, stanowiących ok. 8 proc. całej populacji. Jednak w ciągu następnych kilku lat struktura narodowościowa Palestyny uległa zmianie i w 1946 r. odsetek Żydów sięgnął już 30 proc. Przytoczone liczby i procenty nie są bez znaczenia, gdyż posłużyły do stworzenia planów podzielenia regionu na część żydowską i arabską.

Test i zadośćuczynienie

Chcąc zdjąć z siebie ciężar decyzji, co do przyszłości swojego mandatu, w 1947 r. Wielka Brytania przekazała sprawę na forum ONZ. Podział Palestyny stał się zatem testem dla zdolności decyzyjnych nowopowstałej organizacji, a także próbą zadośćuczynienia za tragedię Holokaustu. Zgodnie z rezolucją nr 181, większość byłego mandatu brytyjskiego przypadło Żydom. Arabowie natomiast otrzymali skrawki terytoriów, rozrzucone po całym obszarze Palestyny. Jerozolima miała zaś stać się miastem zarządzanym przez międzynarodową komisję. Arabowie odrzucili zaproponowany podział jako nieuczciwy – wszak nadal stanowili oni zdecydowaną większość populacji. Pozytywnie odnieśli się do niego za to Żydzi, którzy jednak nigdy nie zamierzali się nim ograniczać. Na nieszczęście pierwszych i ku uciesze drugich, ONZ nie posiadała żadnych narzędzi do wyegzekwowania przyjętej rezolucji.
„Podział kraju – w przytłaczającej większości palestyńskiego – na dwie równe części okazał się tak katastrofalny w skutkach, ponieważ został dokonany wbrew woli ludności miejscowej. Ogłaszając swój zamiar utworzenia w Palestynie dwóch równorzędnych, odrębnych bytów politycznych, żydowskiego i arabskiego, ONZ złamała podstawowe prawa Palestyńczyków i całkowicie zignorowała niepokój o Palestynę w świecie arabskim w kulminacyjnym momencie walki z kolonializmem na Bliskim wschodzie” – pisze izraelski historyk Ilan Pappé w wydanej rok temu w Polsce książce pt. Czystki etniczne w Palestynie.

Wywalczony żydowski raj

Rezolucja ONZ i spodziewane wycofanie się Brytyjczyków, zaktywizowały żydowskie organizacje paramilitarne. Jak wyglądała ich działalność w praktyce pokazuje historia wsi Dajr Jasin. Do tej miejscowości, położnej 5 km na zachód od Jerozolimy, rankiem 9 kwietnia 1947 r. wkroczyło ok. 120 żydowskich żołnierzy. Jak podaje Pappé, chwilę potem „ostrzelali oni domy z karabinów maszynowych, zabijając wielu mieszkańców. Tych, którzy pozostali przy życiu, spędzili w jedno miejsce i zamordowali z zimną krwią, bezczeszcząc zwłoki. Inni w tym samym czasie gwałcili, a później zabijali niektóre kobiety”. Szacuje się, że w masakrze zginęło co najmniej 93 mieszkańców Dajr Jasin, w tym 30 niemowląt.
Co prawda władze Hagany, czyli głównej żydowskiej organizacji paramilitarnej, wyraziły ubolewanie z powodu masakry, jednak kontynuowały czystki. Szczególnie brutalnie wypędzano arabskich mieszkańców Hajfy, głównego portu Palestyny, który na początku 1948 r. zamieszkiwało ok. 60 tys. Arabów. Mordechaj Maklef, przyszły szef sztabu izraelskiej armii, nakazał swoim podwładnym „zabijać każdego napotkanego Araba; podpalać wszystko, co łatwopalne i otwierać drzwi dynamitem”. Mieszkańców najpierw więc stłoczono na rynku, a następnie zepchnięto na nabrzeże. Jeden ze świadków wspominał, że „łodzie w porcie niebawem napełniły się żywym ładunkiem. Były straszliwie przepełnione. Wiele wywróciło się do góry dnem i zatonęło z wszystkimi na pokładzie”.
W ramach prowadzonych akcji, wysiedlono między 700 a 800 tys. osób. Do momentu ogłoszenia deklaracji niepodległości Izraela, liczba palestyńskich uchodźców sięgnęła 250 tys. Pozostali zostali zmuszeni do ucieczki już po 14 maja 1948 r. Nie sposób oszacować skali mordów, gwałtów i profanacji miejsc świętych. Wszystko to odbywało się przy bierności świata. Pappé wyjaśnia to tym, że „w tamtym okresie ONZ-owscy obserwatorzy i żydowscy świadkowie tych wydarzeń musieli znieczulić się na los ludzi przechodzących przed nimi: jak inaczej wytłumaczyć milczące przyzwolenie w obliczu odbywającej się na ich oczach masowej deportacji?”

Pozostawieni sami sobie

Dramatu Palestyńczyków dopełniał fakt, że nie wstawiło się za nimi żadne państwo arabskie. Pomimo deklarowanej chęci pomocy, a nawet wysłania wojsk, los setek tysięcy cywilów pozostał im obojętny. Także dzisiaj na próżno szukać w regionie wsparcia dla mieszkańców Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu, pozostających bez własnego państwa i bez nadziei na przyszłość. O swojej tragicznej historii próbują przypomnieć światu od dwóch miesięcy, odkąd co piątek gromadzą się pod izraelską granicą i pokojowo demonstrują swoje niezadowolenie. Do tej pory 48 uczestników tzw. „Marszu Powrotu” zginęło, a ponad 8,5 tys. zostało rannych. Czy ich śmierć obeszła kogokolwiek?
O „Nakbie” trzeba przypominać. Nie po to, aby dać paliwo rodzimym antysemitom, których przecież w Polsce nie brakuje. Wszelkie słowa poparcia, jakie ostatnio płyną z ich strony w kierunku Palestyńczyków, trudno odebrać inaczej niż perfidną grę obliczoną na wywołanie w polskim społeczeństwie nienawiści do Żydów.
O „Nakbie” trzeba przypominać, bo 70 lat później jej ofiary nadal przeżywają ten sam koszmar, żyjąc w obozach dla uchodźców, bez widoków na niepodległą ojczyznę. Ich nastroje dobrze oddaje wypowiedź jednej z uchodźczyń: „My, Palestyńczycy, w dalszym ciągu cierpimy z powodu tej wielkie katastrofy, która rozerwała podstawową strukturę naszej wspólnoty. Polityka Izraela nadal niszczy Palestyńczyków, gdzieby się nie znajdowali”.
Utworzenie Izraela było historyczną sprawiedliwością, próbą zadośćuczynienia nie tylko za zbrodnię Holocaustu, ale i za wielowiekowy antysemityzm w Europie. Teraz sprawiedliwość wymaga zauważenia tragedii setek tysięcy ofiar „Nakby” i ich potomków, którzy bez powstania niepodległej Palestyny nigdy nie poczują się u siebie.

Poprzedni

Kara śmierci nie za gwałt

Następny

Nie wiemy, co jemy

Zostaw komentarz