Rzecz niespotykana w Europie – amerykańskie muzea zaczęły wyprzedawać swe eksponaty, by przeżyć kryzys covidowy. Bardzo bogaci mogą teraz skupować dzieła najwybitniejszych malarzy w historii. Biedni tymczasem są pełni obaw: od dnia wyborów prezydenckich 3 listopada państwo przestanie wypłacać zasiłki dla ubogich rodzin. Dotyczy to ponad jednej piątej populacji.
Dziesiątki milionów Amerykanów nie są w stanie płacić bieżących rachunków. Bez zasiłku czekają ich eksmisje. Tysiące miliardów dolarów wydrukowanych lub pożyczonych na kilka planów ożywienia gospodarczego szybko tracą swój ochronny efekt.
Od początku roku 60 milionów Amerykanów zwróciło się o zasiłek dla bezrobotnych, a blisko połowa małych przedsiębiorstw jest na skraju bankructwa i oczekuje pomocy państwa. Zamiast dotychczasowego trumpowskiego ożywienia, z tygodnia na tydzień pogłębia się spowolnienie gospodarcze.
Podobnie jak inne kraje, od początku kryzysu covidowego Stany Zjednoczone wzmogły zadłużanie się, które i tak było tam rekordowe w ostatnich latach.
Długi amerykańskich przedsiębiorstw pobiły rekordy z historii ludzkości, a i amerykańscy konsumenci nigdy przedtem nie zadłużali się i nie wydawali tyle pieniędzy. W ciągu ostatnich 12 lat dług amerykański wzrósł o astronomiczną liczbę 17 tys. miliardów dolarów. Tymczasem spada produkcja i kolejne wielkie firmy ogłaszają masowe zwolnienia.
Sieć kin Regal Cinema zamknęła 546 sal i wygląda na to, że do końca roku większość kin w Ameryce zbankrutuje. Linie lotnicze American Airlines i United Airlines w zeszłym tygodniu pozbyły się 32 tys. pracowników, Disneyland 28 tys., inne wielkie przedsiębiorstwa podejmują podobne kroki. Liczba bankructw w handlu detalicznym postępuje w rytmie bez precedensu. W Nowym Jorku blisko 90 proc. właścicieli barów nie zapłaciło czynszu w sierpniu. Wiele sygnałów mówi, że bez pomocy państwa obszar biedy w Stanach znacznie się powiększy. Największej fali bankructw eksperci spodziewają się na początku przyszłego roku.