18 listopada 2024
trybunna-logo

Kreml, czyli Canossa

Zaskakujący finał zestrzelania rosyjskiego samolotu przez tureckie F-16. Znany z twardego charakteru, miłości własnej i nieustępliwości, turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan musiał znaleźć się w sytuacji bez wyjścia, skoro zdecydował się spełnić podstawowy warunek Władimira Putina – przeprosić za zestrzeleni rosyjskiego samolotu, wyrazić skruchę i gotowość do zadośćuczynienia rodzinie zabitego pilota zadanych krzywd.

Przypomnijmy. W listopadzie 2015 roku tureckie F-16 zestrzeliły nad granicą turecko-syryjską rosyjski Su-24. Turcja od początku twierdziła, że ostrzegała Rosjan, iż naruszają jej przestrzeń powietrzną. Prezydent Erdogan bronił prawa swojego kraju do obrony granic.
Halit Cevik turecki ambasador przy ONZ informował, że rosyjskie samoloty były w ciągu pięciu minut ostrzeżone dziesięć razy, ale ostrzeżenia zignorowały. Tylko jeden z samolotów wycofał się, drugi nie. Dlatego został zaatakowany. Tę wersję – że Rosjanie, mimo wielokrotnych ostrzeżeń, naruszyli przestrzeń powietrzną Turcji, tureccy oficjele – nie targani najmniejszymi wątpliwościami, prezentowali światu cały czas. Piloci Su-24 katapultowali się. Jeden spadł na spadochronie nieżywy, drugi żył, ale znalazł się bandyta, który go dobił i który pochwalił się tym przed całym światem. Pamiętam, że informowano o tym sucho, bez żadnego potępienia dla mordercy bezbronnego jeńca. Nikt też nie zawracał siebie głowy takim drobiazgiem, jak nieoczekiwana obecność w górskim odludziu kamery prywatnej stacji telewizyjnej, która sfilmowała moment zestrzelenia. Film wielokrotnie pokazywano w mediach tradycyjnych i internetowych, na dowód tureckiej determinacji w obronie swych granic i nieuchronnych skutków, jakie czekają intruzów.
Ponieważ Turcja jest członkiem NATO, incydent turecko-rosyjski natychmiast zyskał wymiar międzynarodowy. W sprawę włączył się zarówno szef NATO, jak i prezydent Obama i jego wysocy rangą urzędnicy. Nie pozostawili wątpliwości, jak widzą odpowiedzialność za to, co się stało. Stwarzali tylko pozory troski o zachowanie spokoju przez obie strony. Przy czym Rosja jakby silniej była upominana, co kryło w sobie ukrytą groźbę: narozrabialiście, ale dajcie już spokój, nie zmuszajcie nas do ostrzejszej reakcji.
Sekretarz generalny Jens Stoltenberg powiedział, że NATO apeluje o spokój i deeskalację. – To poważna sytuacja, która wymaga od wszystkich rozwagi- mówił, dodając, że informacje od innych członków NATO są zgodne z informacjami przekazanymi przez Turcję, czyli, że rosyjskie samoloty naruszyły turecką przestrzeń powietrzną. – Apeluję o spokój i deeskalację…
Podobnie wypowiadał się ambasador USA przy NATO Douglas Lute – ten z kolei powiedział dziennikarzom, że amerykańskie dane wywiadowcze potwierdzają turecką wersję wydarzeń i wskazują, że rosyjskie samoloty rzeczywiście naruszyły przestrzeń powietrzną Turcji. O turecko-rosyjskim incydencie rozmawiali również prezydenci Turcji i USA – Recep Tayyip Erdogan i Barack Obama. Nie zabrakło, a jakże, głosów z Polski. Fachowiec ze Studium Europy Wschodniej powątpiewał w rozmowie z IAR, w rosyjskie zapewnienia, że samolot nie naruszył tureckiej granicy. – Można zakładać, że przestrzeń powietrzna została naruszona, ponieważ Turcja jako członek NATO musi przestrzegać bardzo wiele procedur, mówił uczony…
Nie żeby akurat z powodu eksperta ze Studium Europy Wschodniej, niemniej jednak głos zabrał prezydent Rosji Władimir Putin. Oświadczył, że zestrzelenie rosyjskiego samolotu, to „cios zadany Rosji w plecy przez popleczników terroryzmu”. Putin zapowiedział, że zestrzelenie bombowca „będzie mieć poważne następstwa dla stosunków rosyjsko-tureckich”.
I rzeczywiście – Rosja zerwała wszelkie kontakty wojskowe z Turcją, a u wybrzeży Syrii zacumował krążownik rakietowy „Moskwa”, uzbrojony m.in. w rakietowy system obrony przeciwlotniczej Fort, będący odpowiednikiem lądowego S-300. Zasięg tej niezwykle skutecznej broni roztaczał szczelny parasol nad rosyjskimi samolotami wykonującymi loty bojowe w Syrii.
Rosja wprowadziła też w życie anty-tureckie sankcje gospodarcze. Przede wszystkim zawiesiła wszelkie rozmowy na temat budowy gazociągu „Rosyjski Potok”, który miał zaopatrywać Turcję w gaz, a także – poprzez jej terytorium – Europę południową i południowo-wschodnią. To dla Turcji inwestycja o znaczeniu strategicznym. Poza tym zakazano obywatelom Turcji pracy w Federacji Rosyjskiej, zamrożono handel i wymianę turystyczną. Czartery z rosyjskimi turystami z dnia na dzień przestały lądować w tureckich kurortach.
To naprawdę poważny cios. W biznesie turystycznym pracuje około miliona osób, czyli 7 proc. tureckiej ludności zdolnej do pracy. Straty rychło zaczęto liczyć w miliardach dolarów.
Nie twierdzimy oczywiście, że Turcja wzięła w końcu do ręki kalkulator, wolimy wierzyć, że raczej dopuściła do głosu własne sumienie. W każdym razie niespodziewanie prezydent Recep Tayyip Erdogan wyraził gotowość uregulowania kontaktów z Rosją. Według doniesień prasowych, którym nikt nie zaprzeczył, Erdogan „złożył głębokie kondolencje” rodzinie zabitego pilota i „poprosił o wybaczenie”. Poinformował o tym rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow. Pieskow dodał, że turecki prezydent „wyraził też chęć rozwiązania sytuacji związanej z zestrzeleniem rosyjskiego samolotu”.
Erdogan napisał do Putina, że „[Turcja} Nigdy nie miała ani chęci, ani świadomego zamiaru, aby zestrzelić samolot należący do Federacji Rosyjskiej”.
„Chcę raz jeszcze wyrazić swoje szczere współczucie i przekazać kondolencje rodzinie poległego pilota i mówię: przepraszam” – napisał i dodał, że „w imię ukojenia bólu i wyrządzonej krzywdy jest gotowy na każdą inicjatywę”. Zapewnił, że turecki wymiar sprawiedliwości zajął się już osobą, która odpowiada za śmierć rosyjskiego pilota.
Recep Tayyip Erdogan zaapelował do Putina o wznowienie „tradycyjnie przyjaznych stosunków między Turcją a Rosją, o współpracę w rozwiązywaniu regionalnych kryzysów i wspólną walkę z terroryzmem”. Putin nie odmówił.
Światowe reakcje na koniec rosyjsko-tureckiego kryzysu są, jak to mówią, zróżnicowane. Od oryginalnych, jak prezydenta Ukrainy Poroszenki, który zapewnił opinię publiczną, że turecki prezydent nikogo nie przepraszał, po mało zaskakujące milczenie tych wszystkich, którzy od początku popierali i podzielali pierwotną turecką wersję zdarzeń, nie wahając się położyć na szli w jej obronie własnych nazwisk i piastowanych godności – czy to w NATO, czy gdzie indziej.
Ale z drugiej strony – o czym tu mówić. Jak człowiekowi jest głupio, to siedzi cicho. Co ma robić?

Poprzedni

Przed wyjazdem wiemy więcej

Następny

Dlaczego PIS pokochał Chiny?