Prezydent Węgier,Janos Ader ogłosił, że 2 października Węgrzy pójdą do urn, aby odpowiedzieć na pytanie: Czy chce Pan/Pani, by Unia Europejska mogła zarządzać, również bez zgody parlamentu, obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?”. Zgodę na referendum wydał wcześniej parlament.
Tuż po referendum brytyjskim, premier Węgier, Viktor Orban powiedział po szczycie unijnym w Brukseli, że trzeba dążyć do zagwarantowania, iż Komisja Europejska (KE) „usłyszy głos swych obywateli”. Istotne jest, by udało się uzgodnić w Brukseli „taką politykę migracyjną, która odpowiada potrzebom ludzi i nie sprawia, iż nieuniknione staje się występowanie przeciwko niej z narażeniem własnego członkostwa w UE” – nawiązywał do Brexitu.
Referendum węgierskie jest odpowiedzią na wniosek KE z 4 maja w sprawie reformy unijnej polityki azylowej. KE zakłada powołanie stałego systemu podziału uchodźców, uruchamianego w sytuacji kryzysowej. Jeśli do jakiegoś kraju napłynie ich liczba o połowę większa, niż ustalony z góry próg, to nowi uchodźcy byliby automatycznie rozsyłani do innych państw według proponowanego systemu.
Kraje niechętne przyjmowaniu uchodźców mogłyby odstąpić od udziału w rozmieszczaniu na rok, ale w zamian musiałyby zapłacić 250 tys. euro za każdego uchodźcę, którego nie przyjmą. Pieniądze trafiłyby do kraju, który przyjmie danego uchodźcę. Polska oraz inne kraje Grupy Wyszehradzkiej zdecydowanie odrzuciły ten pomysł.