30 listopada 2024
trybunna-logo

Kłoda pod nogi Therey May

Brytyjski Sąd Najwyższy uznał, że premier Theresa May musi mieć zgodę parlamentu, aby rozpocząć formalny proces wychodzenia z Unii Europejskiej. Głosowało za tym 8 z 11 sędziów. A z dotychczasowego rozeznania wynikało, że większość posłów Brexitu nie chce.

Inna niepewność to przyjęcie w orzeczeniu, że rząd nie musi konsultować się z parlamentami Szkocji, Irlandii Północnej i Walii. Parlament Walii zniesie to gładko, w Irlandii Płn. lada dzień odbędą się wybory przedterminowe i nie wiadomo, co będzie o tym myśleć nowy zestaw posłów.
Natomiast pewne jest, że parlament Szkocji poczuje się zlekceważony i może zechcieć poprzeć pomysł wyjścia, ale nie z UE, lecz ze Zjednoczonego Królestwa. Wszak pierwsza minister Szkocji, Nicola Sturgeon głośno rozważa ewentualność rozpisania nowego referendum niepodległościowego od czasu lipcowego zwycięstwa zwolenników Brexitu. Wtedy przeciw wyjściu z UE było nieco ponad 60 proc. Szkotów.
Ze słów May wynikało, że rozmowy rozwodowe, czyli uruchomienie procedury opisanej w art. 50 Traktatu Lizbońskiego, zamierza podjąć przed 31 marca br. Nie wiadomo, czy do tego czasu posłowie zdążą się z głosowaniem uwinąć.
Jednak rzecznik Theresy May oznajmił, że decyzja Sądu Najwyższego nie wpłynie na plany rządu, aby procedurę uruchomić do końca marca. Podkreślił, że wkrótce przedstawi parlamentowi kolejne kroki. Wygląda to wszystko troszkę niejasno.
Zauważmy jeszcze, że Sąd Najwyższy odrzucił odwołanie rządu od listopadowego wyroku Wysokiego Trybunału, który też orzekł, że rząd nie może uruchomić procedury z art. 50 bez zgody obu izb parlamentu.

Poprzedni

Co słychać na granicy serbsko-chorwackiej?

Następny

Nakradł i pozwolili mu uciec