24 listopada 2024
trybunna-logo

Jeden kraj, jedna flaga i jeden wódz – po turecku

Recep Tayyip Erdoğan dopiął swego – wygrał w pierwszej turze wybory prezydenckie. Przez ponad piętnaście lat rządził Turcją jako premier, potem prezydent, teraz będzie głową państwa o znacznie szerszych, zagwarantowanych przez zmienioną konstytucję uprawnieniach.

 

Oficjalne wyniki po zliczeniu 97,7 proc. kart wyborczych wskazują na sukces dotychczasowego prezydenta w pierwszej turze, chociaż nie jest to zwycięstwo przytłaczające. Erdoğanowi nadal ufa, według państwowej agencji informacyjnej Anadolu, 52,5 proc. obywatelek i obywateli. Jego najpoważniejszy rywal, Muharrem Ince z kemalistowskiej Republikańskiej Partii Ludowej, po brawurowej kampanii wyborczej liczył na drugą turę wyborów. Wywalczył jednak „tylko” 30,8 proc. Nieco ponad 8 proc. zagłosowało na przebywającego w więzieniu Selahattina Demirtasa, byłego współprzewodniczącego lewicowej i prokurdyjskiej Demokratycznej Partii Ludowej (HDP). Nacjonalistka Meral Aksener osiągnęła wynik 7,4 proc.

Równocześnie Turcy głosowali w wyborach parlamentarnych. Tutaj również na pierwszym miejscu znalazła się Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (42,4 proc. głosów). Jej nacjonalistyczny koalicjant, MHP, dołożył 11,2 proc. Po stronie opozycyjnej pierwszą siłą znowu okazali się kemaliści z 22,7 proc. Oznacza to, że partia rządząca i jej coraz bardziej wpływowy koalicjant będą mieć w 600-osobowym parlamencie odpowiednio 293 i 49 miejsc – wystarczająco, by mieć większość, ale nieznacznie za mało, by była to większość konstytucyjna. Republikańska Partia Ludowa wywalczyła 146 mandatów, 45 przypadnie jej sojusznikom w szerokiej koalicji Sojusz Narodowy. Można się spodziewać, że współpracę z kemalistami podejmie w parlamencie HDP, która z wynikiem 11,1 proc. wprowadzi do ciała ustawodawczego 66 reprezentantów. Pytanie tylko, czy tureckie władze pod pierwszym nadarzającym się pretekstem nie wyeliminują ich z parlamentu jako „ekstremistów”.

To wszystko oficjalne dane – tymczasem jeszcze w trakcie głosowania napływały doniesienia o nieprawidłowościach i fałszerstwach. Alarmowano, iż głosy oddane na HDP i jej reprezentanta są niszczone i nieuwzględniane przy liczeniu. Do tego, by patrzeć na ręce komisjom wyborczym, wzywali również kemaliści. Już po ogłoszeniu wyników oficjalne stanowisko o uznaniu wyborów za nieuczciwe wydały trzy największe partie opozycyjne.

Prezydent Erdoğan oczywiście żadnych problemów nie zauważył. – Mam nadzieję, że nikt nie będzie próbował podważać wyników wyborów i szkodzić demokracji, by przykryć własne niepowodzenie – powiedział do tłumu wiwatujących wyborców. Pełne wyniki będą znane za kilka dni. Wybory odbyły się przy rekordowej 87-procentowej frekwencji.

Poprzedni

Krowy, woda i wybory w tle

Następny

Słoiki won stąd!

Zostaw komentarz