20 listopada 2024
trybunna-logo

Jak Turcja ćwiczy Europę

Tureckie ministerstwo spraw zagranicznych wezwało do siebie charge d’affaires ambasady Niemiec, aby wręczyć mu notę, w której zaprotestowało przeciwko uniemożliwieniu prezydentowi Recepowi Tayyipowi Erdoganowi wygłoszenia przemówienia z telebimu do uczestników wiecu w Kolonii, gdzie zebrało się ok. 30 tys. Turków popierających jego dyktaturę.

Erdogan chciał wygłosić przemówienie polityczne na terytorium Niemiec do obywateli na ogół niemieckich, choć narodowości tureckiej, a zgody na to nie dały najpierw niemiecki sąd administracyjny, a potem Trybunał Konstytucyjny. W odpowiedzi, wicepremier Turcji, Numan Kurtumlus oskarżył Niemcy o brak poszanowania demokracji i wolności słowa.
Oskarżenia padły w chwili, kiedy w Turcji zamknięto ponad 130 nieposłusznych redakcji, aresztowano dziesiątki dziennikarzy, dziesiątki innych ściga się, a policja wzięła za zakładniczkę żonę jednego z ich, żądając, by się ujawnił.
Z kolei szef dyplomacji tureckiej, Mevlut Cavusoglu po prostu zażądał zniesienia przez Unię Europejską wiz dla obywateli Turcji – do połowy października. I ogłosił, że w przeciwnym razie Turcja zerwie umowę z 18 marca i zacznie przepuszczać do Europy migrantów azjatyckich.
A wypowiedział się w niemieckim dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Nieprzypadkowo niemieckim, bowiem wie, jak uległa prezydentowi Erdoganowi była dotychczas kanclerz Angela Merkel. Co prawda rzeczniczka Komisji Europejskiej (KE) zastrzegła, że „jeśli Turcja chce ruchu bezwizowego, musi spełnić kryteria zniesienia wiz”, ale Erdogan wie, że i tak głos decydujący będzie mieć Merkel, a nie spełnienie pozstałych 5 z 72 warunków ruchu bezwizowego (m. in. zmiana ustawy antyterrorystycznej, która pozwala władzom w Ankarze mianować terrorystą kogokolwiek) .
Erdogan wie, że to Merkel nakazała otworzyć w zeszłym roku granice Strefy Schengen dla wszystkich chętnych chcących osiedlić się w Europie, łamiąc wszelkie przepisy unijne w tej sprawie. I, że zaraz została poparta przez przewodniczącego KE, Jean-Claude’a Junckera, jego zastępcę Fransa Timmermansa, rządy Austrii, Szwecji, Finlandii i inne.
To przecież Merkel przyjechała do Ankary 8 lutego br., aby z Erdoganem uzgodnić treść umowy, którą Unia potem uznała za swoją 18 marca. Za to, że Turcja przyjmie z powrotem nielegalnych migrantów, którzy z jej terytorium przedostali się do Grecji i dalej, Unia przyjmie tę samą liczbę uchodźców syryjskich z obozów w Turcji. Turcja miała za to dostać 6 mld euro w ciągu dwóch lat, a od lipca miały być zniesione wizy dla obywateli Turcji i przyspieszone rozmowy o jej przyjęciu do Unii.
I Turcja rzeczywiście powstrzymała rzeki migrantów azjatyckich, nawet z Bangladeszu, ciągnących dotychczas przez blisko 2 tys. km jej terytorium do wybrzeża Morza Egejskiego, gdzie pod okiem służb tureckich migranci – po uiszczeniu stosownej opłaty – wsiadali na przygotowane pontony i odpływali na wyspy greckie znajdujące się w zasięgu wzroku. Proceder ten został dobrze opisany przez środki przekazu, ale spoza głównego nurtu. Teraz władze tureckie szantażują, że go wznowią.

Poprzedni

Interwencja USA w Libii

Następny

Złota Tarka