Premier Izraela, Benjamin Netanjahu od Ugandy rozpoczął podróż afrykańską. Odwiedza jeszcze Kenię, Etiopię i Ruandę.
Na lotnisku w Entebbe pod Kampalą pojawił się w 40-tą rocznicę odbicia ponad 100 zakładników żydowskich, porwanych przez terrorystów palestyńskich. Netanjahu złożył hołd pamięci brata Jonatana, który dowodził operacją. Prowadząc komandosów zginął jako jedyny po stronie izraelskiej.
Jest to pierwsza podróż premiera Izraela do Afryki od 1987 roku. „Izrael był w Afryce na czarnej liście. Zostaliśmy wykluczeni wskutek nacisków politycznych w wielu krajach, w których byliśmy zaangażowani w latach 60-tych i 70-tych. Zmienienie tego zajęło trochę czasu” – zauważył Netanjahu w wywiadzie dla prasy ugandyjskiej.
Sytuacja zmieniła się o tyle, że dziś kraje odwiedzane przez Netanjahu – i 80 przedsiębiorców – narażone są na rosnący terroryzm islamski. A nikt lepiej, niż Izrael nie udzieli pomocy przy organizacji, wyszkoleniu i wyposażeniu sił antyterrorystycznych. W Entebbe Netanjahu wziął udział w miniszczycie regionalnym z przywódcami Ugandy, Kenii, Rwandy, Etiopii, Sudanu Płd., Zambii i Malawi poświęconym bezpieczeństwu i terroryzmowi.
Rząd Izraela zatwierdził plan otwarcia biur izraelskiej agencji rozwoju międzynarodowego w odwiedzanych przez premiera krajach. Agencja dostarcza krajom rozwijającym się technologii izraelskich i know-how. Izrael przeznaczy 13 mln dol. na „wzmacnianie stosunków gospodarczych i współpracy z krajami afrykańskimi”, w tym na szkolenia w zakresie bezpieczeństwa narodowego i ochrony zdrowia.
Izraelowi z kolei zależy na zapewnieniu sobie wsparcia krajów afrykańskich w instytucjach międzynarodowych, jak w ONZ.