20 listopada 2024
trybunna-logo

Interwencja USA w Libii

Lotnictwo amerykańskie startujące z lotniskowców dokonało w poniedziałek pierwszych bombardowań stanowisk Państwa Islamskiego (PI) w Syrcie, w głównym bastionie PI na wybrzeżu Morza Śródziemnego.

Wiadomość tę podał w wystąpieniu telewizyjnym premier Fajiz as-Saradż, szef powołanego 2 marca br. pod patronatem ONZ rządu jedności narodowej. Istnieje jeszcze co najmniej jeden rząd też uważający siebie za właściwy rząd Libii.
Naloty potwierdziło ministerstwo obrony USA. Według Saradża, „wyrządziły one już we wrogich szeregach poważne straty”. Jak podano, operację zatwierdził prezydent USA, Barack Obama na wniosek ministra obrony, Ashtona Cartera i przewodniczącego kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA, gen. Josepha Dunforda.
Pentagon głosi, że bombardowania celów w Syrcie „umożliwią rządowi jedności narodowej poczynienie decydującego i strategicznego postępu” w walce z PI. Rzecznik Białego Domu zastrzegł się, że pomoc USA „ograniczy się do nalotów i do wymiany informacji”. Nie będzie „butów na ziemi” – żołnierze USA nie wezmą udziału w operacjach lądowych.
Rządowe siły libijskie, mające poparcie ONZ, próbują opanować całą Syrtę. 9 czerwca weszły na przedmieścia, ale nie mogą posunąć się dalej, bowiem dżihadyści dokonują kontrataków, łącznie z zamachami samobójczymi w samochodach pułapkach. Siły rządowe przyznały się do straty 280 ludzi, a rannych zostało ponad 1500.
Według szacunków USA z początku roku, w Libii znajdowało się ok. 6 tys. bojowników PI, w tym tacy, co opuścili Syrię. Wojsko USA ocenia obecnie, że liczba dżihadystów jest niższa, a PI słabnie pod natarciem milicji miejscowych wrogich PI i wojsk rządowych. Gen. Dunford uważa, że Syrty broni już tylko kilkuset dżihadystów.

Poprzedni

Błaszczykowski wśród Wilków

Następny

Dzień po…