30 listopada 2024
trybunna-logo

Generalski meldunek Jamesa Mattisa

„Ameryka wypełni zobowiązania, lecz jeśli wasze kraje nie chcą, aby Ameryka nie powściągnęła zaangażowania na rzecz Sojuszu, każda wasza stolica musi wykazać się wsparciem wspólnej obrony” – taki komunikat miał dla ministrów obrony pozostałych 27 państw NATO nowy minister obrony USA, gen. James Mattis, który przyleciał porozmawiać z nimi do Brukseli.

NATO przyjęło we wrześniu 2014 r. na szczycie w Newport w Walii wytyczne, że każde państwo ma łożyć na rzecz Sojuszu co najmniej 2 proc. PKB. USA wydają 3,6 proc., co przy ich potencjale pokrywa ok. 70 proc. wydatków. Nie żałuje też pieniędzy W. Brytania – 2,2 proc. W tej normie mieszczą się jeszcze Grecja, która ma swój powód w postaci zagrożenia tureckiego, Polska i Estonia. A potężna gospodarka niemiecka poświęca tylko 1,1 proc., tyle co włoska, zaś hiszpańska zaledwie 0,9 proc. Najbliżej wymaganego wskaźnika są Francuzi – 1,7 proc.
Sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg starał się robić dobrą minę, przypominając, że w 2015 r. udało się zahamować cięcia wydatków obronnych, a w 2016 r. 22 z 28 państw Sojuszu zwiększyło budżety na ten cel i w rezultacie realne wydatki obronne NATO – bez USA – wrosły w tym roku o 3,8 proc., tj. o 10 mld dol.
Nowy szef Pentagonu starał się jednak trochę załagodzić wydźwięk wcześniejszych pokrzykiwań prezydenta Donalda Trumpa, że NATO jest przestarzałe i oznajmił w Brukseli,i że Sojusz pozostaje skałą, na której zbudowane są więzy USA z resztą społeczności transatlantyckiej, a kwaterę główną NATO nazwał swoim drugim domem.

Poprzedni

Mord dynastyczny

Następny

„Niezniszczalne” więzy USA i Izraela