53-letniego Bretta Kavanaugha dwa miesiące temu do Sądu Najwyższego nominował sam Trump. Ale w niedzielę 16 września w Washington Post” padły pod jego adresem poważne oskarżenia.
W zasadzie padły już wcześniej, lecz anonimowo. Natomiast teraz na łamach gazety oskarżająca sędziego o napaść seksualną kobieta ujawniła się z imienia i nazwiska. To Christine Blasey Ford, profesor psychologii klinicznej na Uniwersytecie w Palo Alto w Kalifornii.
Kobieta ujawniła, że w 1982 roku, kiedy oboje byli w wieku licealnym. Kavanaugh razem z kolegą zaciągnęli ją na imprezie do sypialni i usiłowali zgwałcić. Miała wtedy 15 lat. 17-letni wówczas Kavanaugh miał zatykać jej usta ręką („bałam się, że przez przypadek mnie zabije” – wyznała kobieta) i rozbierać. Do gwałtu ostatecznie nie doszło, ponieważ w ostatniej chwili ktoś wszedł do pomieszczenia.
Kobieta twierdzi, że w 2012 roku ogrom traumy dotarł do niej podczas terapii małżeńskiej. Posiada notatki terapeuty, wskazujące jednoznacznie, że jej niegdysiejszy oprawcy są dziś wysoko postawionymi figurami w administracji państwowej USA.
Miesiąc temu poddała się badaniom na wariografie – tak zasugerował jej terapeuta. W ostatni piątek ujawniono anonimowy list, jaki wysłała do Senatu. Ostatecznie zdecydowała się ujawnić całą sprawę prasie.
Sędzia natychmiast wydał oświadczenie, w którym wszystkiemu zaprzeczył: „Nie dopuściłem się podobnego czynu ani w czasach szkoły średniej, ani kiedykolwiek w późniejszym czasie” – miał napisać. Biały Dom twierdzi, że nie wycofa nominacji. List w obronie Kavanaugha napisało w weekend 65 zaprzyjaźnionych z nim kobiet.
Republikanie mu wierzą. Twierdzą, że nawet jeśli zarzuty są prawdziwe, to prawnik miał wówczas 17 lat i nie powinien być dziś z tego rozliczany. Tylko jeden głos z republikańskiej loży jak na razie wyraził wątpliwości: to Jeff Flake z Arizony, który przyznał w rozmowie z „Politico”, że „nie będzie się czuł komfortowo, głosując na tak”.
Republikanie mają niewielką przewagę w Senacie. To przewaga 51 do 49 głosów.