Francuzi od dwóch miesięcy walczą na ulicach o prawa pracownicze. Niemal cały kraj objęły protesty, nierzadko bardzo burzliwe.
Strajki przeciwko planom ograniczenia praw pracowniczych obejmują kolejne grupy zawodowe – na stacjach benzynowych paliwo zaczyna być sprzedawane na kartki. Do protestu dołączyli też pracownicy elektrowni atomowych, stanął transport. Trwają rotacyjne blokady portów. Od wielu tygodni cały kraj jest sparaliżowany. Na dostępnych w Internecie filmach widzimy nie tyko wielotysięczne manifestacje, ale również brutalne starcia z policją. Brutalność francuskiej policji wobec protestujących wzbudza oburzenie na całym świecie. Większość z tych nagrań nie jest jednak ujawniana przez media głównego nurtu. Także w Polsce. Na szczęście, obywatele mają (jeszcze) nie cenzurowany Internet, za pośrednictwem którego pokazują, jak wygląda dosłowna walka klasy robotniczej we Francji.
Na bazie protestów pracowniczych powstał oddolny ruch społeczny, który próbuje wypracowywać inne rozwiązania i nie boi się otwarcie krytykować kapitalizmu. Tworzą go pracownicy różnych branż, wspierani przez uczniów, studentów, pracowników naukowych, artystów. Okupacje placów oraz dyskusje trwają 24 godziny na dobę. Wygląda jednak na to, że władze Francji – wykorzystując przedłużany od kilku miesięcy stan wyjątkowy, wprowadzony z powodu zagrożenia terrorystycznego – próbują siłowo spacyfikować ten protest. Od co najmniej dwóch tygodni policja wpada do domów osób uczestniczących w protestach i dokonuje prewencyjnych aresztowań. Represje objęły nawet dziennikarzy, którzy relacjonują protesty i zamieszki.
Planowane zmiany francuskiego prawa pracy nie tylko cofają pro-pracownicze reformy, wprowadzone przed laty przez socjalistyczny rząd Lionela Jospina (m.in. zakładają odejście od 35-godzinnego tygodnia pracy), ale skazują na prekaryzację (niepewne warunki pracy) miliony francuskich pracowników. Nie ulega wątpliwości, że są to zmiany w interesie wielkiego kapitału. Być może tłem takich reform jest negocjowane w tajemnicy porozumienie o wolnym handlu między UE a Stanami Zjednoczonymi – umowa TTIP. Władze Francji oznajmiły co prawda ostatnio, że są sceptyczne wobec tego porozumienia, ale dokonały tego zwrotu pod silnym naciskiem opinii publicznej oraz spadających notowań obecnego rządu. Jest to, co prawda rząd de nomine socjalistyczny, ale de facto z socjalizmem ma już niewiele wspólnego. Wydaje się więc, że jest to pozorne ustępstwo – porozumienie w sprawie TTIP jest już być może przesądzone. Dlatego właśnie od pewnego czasu można zaobserwować brutalne represje wobec protestujących, których władza próbuje spacyfikować siłowo. Kilka dni temu na portalach społecznościowych opublikowano amatorskie nagranie, ilustrujące brutalność francuskiej policji. Można było na nim zobaczyć grupkę uciekających demonstrantów, gonionych przez kilkuset uzbrojonych po zęby policjantów. Jeden z protestujących upadł i zaraz został dopadnięty przez hordę pościgową. Bezbronny człowiek był kolejno kopany i pałowany przez grupy przebiegających po nim funkcjonariuszy. Takich scen nie znamy nawet z czasów stanu wojennego w Polsce. Podejrzewam, że nie przeżył on tego ataku. O tym się zapewne prędko nie dowiemy, bowiem film bardzo szybko zniknął z Internetu.
Podobnie „załatwiono” swego czasu ruch alterglobalistyczny, gdy po 11 września 2001 r., też pod pretekstem walki z terroryzmem, drastycznie ograniczono prawa obywatelskie. Tendencja do „wzięcia za mordę” społeczeństwa, gdy próbuje ono walczyć o swój byt i prawa socjalne oraz domaga się zakończenia dyktatury wielkiego kapitału, jest widoczna niemal na całym świecie.