29 listopada 2024
trybunna-logo

Zostali skreśleni przedwcześnie

Mecz z Chorwacją był dla naszych szczypiornistów okazją do odegrania się na rywalach za ciężkie lanie podczas mistrzostw Europy. Wygrywając 30:27 zagrali też na nosie niedowiarkom odmawiającym im szans na olimpijski sukces.

Reprezentanci Polski wciąż pamiętają porażkę z Chorwatami w Tauron Arena Kraków, gdy rywale na oczach 15 tysięcy polskich kibiców upokorzyli ich gromiąc różnicą aż 14 goli (37:23), co na takim poziomie rozgrywek jest deklasacją. Ta klęska bolała wszystkich, choć najmniej obecnego selekcjonera kadry Talanta Dujszebajewa. Jego bolało natomiast coś zupełnie innego – mianowicie niezrozumiała dla niego niechęć części starszych graczy w kadrze do całkowitego podporządkowania się taktycznym założeniom ustalanym przez trenera kadry. Trzeba było aż trzech porażek w fazie eliminacyjnej żeby do „starszyzny” wreszcie dotarło, że piłkarz w kadrze jest od grania, a nie wymyślania taktyki czy ustalania strategii.
W meczu z Chorwatami nie zawiódł żaden z naszych zawodników, ale na miano bohaterów zasłużyło dwóch. Pierwszym z herosów był bez wątpienia Karol Bielecki. Dwa tygodnie temu wprowadził na stadion olimpijski polską ekipę jako chorąży. Słynna „klątwa chorążego” w jego przypadku nie zadziałała. „Kola”przeciwko chorwackiej drużynie zdobył 12 bramek w 15 rzutach, powiększając tym samym swój strzelecki dorobek w olimpijskim turnieju. Bielecki nie jest już młodziankiem, tylko poważnym zawodnikiem „po przejściach”, także dramatycznych. Jego opinie mają więc znaczenie. „Na razie się nie podniecamy, bo nic przecież jeszcze nie wygraliśmy. Przed nami dwa trudne mecze z wymagającymi przeciwnikami. Stać nas na zdobycie medalu, ale równie dobrze możemy zakończyć turniej na czwartej pozycji” – tonuje przesadnie optymistyczne nastroje rozgrywający naszej reprezentacji.
Bielecki mimochodem jednak przyznał, że wcześniej w relacjach zespołu z selekcjonerem nie wszystko było jak należy. „Tym razem udało nam się wykonać cały plan trenera. Ja jestem zadowolony z tego, że tak często udawało mi się trafiać. Sytuacje były, szedłem zdecydowanie i na szczęście trafiałem. Dowieźliśmy prowadzenie do końca. Zagraliśmy bardzo konsekwentnie i mądrze. Tak się złożyło, że akurat ćwierćfinał był najlepszym meczem w naszym wykonaniu w tym turnieju. Z formą już tak jest, jak w życiu, raz jest lepiej, raz gorzej. Ale piszemy nową historię polskiego szczypiorniaka. Mam nadzieję, że będzie pozytywna. W sporcie tak już jest, że jak robi si całkiem beznadziejnie, to w następnym meczu można sytuacje odwrócić i zrobić co takiego, że robi sie wspaniale. Dzisiaj dla nas nie ma żadnego znaczenia, że w półfinale zagramy z Duńczykami. Wiemy, że o zwycięstwie w tym spotkaniu przesądzi dyspozycja dnia. A my nie czujemy zmęczenia. Myślę, że już teraz moglibyśmy grać kolejny mecz” – ocenił Karol Bielecki.
Drugim z herosów w naszej drużynie był niewątpliwie bramkarz Piotr Wyszomirski, który wreszcie zagrał na poziomie zbliżonym do najlepszych golkiperów w tym turnieju. „Nie wiem, czy to był mój mecz życia, bo są jeszcze dwa przed nami i może wypadnę w nich jeszcze lepiej. Chciałbym powiedzieć po turnieju, że rozegrałem więcej dobrych meczów niż tylko ten z Chorwacją. Trener uczył nas, byśmy byli cierpliwi i konsekwentni w ataku. Obrona i kontra – to najgroźniejsze bronie Chorwatów, a tego było bardzo mało. Moim zdaniem dzięki atakowi wygraliśmy ten mecz. Jesteśmy bardzo doświadczoną drużyną i to, co sobie w szatni z trenerem ustaliliśmy, tym razem nam bezbłędnie wychodziło. Chcieliśmy awansować do najlepszej czwórki turnieju także dlatego, że po porażce ze Sowenią mało kto w Polsce już na nas stawiał” – przyznał Wyszomirski.
Lekarz polskiej kadry Tomasz Owczarski ma do wykonania poważne zadanie – musi na mecz z Duńczykami przywrócić do gry Michała Jureckiego. Z nim w składzie nasza drużyna bez wątpienia będzie jeszcze mocniejsza. „Zrobiliśmy Michałowi wszystkie możliwe badania, także USG i rezonans magnetyczny. Nie wykazały one uszkodzeń, jeśli chodzi o przedział boczny stawu skokowego. Jego uraz to tylko częściowe uszkodzenie, ale bolesne i dlatego postanowiliśmy nie ryzykować jego zdrowia we wcześniejszych spotkaniach. Trener Dujszebajew jest rozsądnym trenerem i dobrym strategiem, powiedział, że damy radę bez „Dzidziusia”, ale byłoby dobrze żeby na mecze o medale był już zdrowy, więc każdego dnia walczymy o powrót Michała do pełni sił” – zapewnia lekarz polskiej kadry.
Dodał, że staw skokowy wygląda w tej chwili dobrze. Przy chodzeniu i truchtaniu jest wszystko ok, natomiast przy gwałtownych ruchach zawodnik sygnalizuje.
Asystent trenera Dujszebajewa Robert Lis podkreślał w jednym z wywiadów, że zwycięstwo nad Chorwacją jest zasługą całego zespołu. „Indywidualne popisy na nic by się zdały. Oczywiście Piotrek Wyszomirski i Karol Bielecki zagrali bardzo dobrze, ale przecież swoje zadania znakomicie wypełnili też Krzysiek Lijewski czy Michał Daszek. Część zawodników nieprawdopodobnie harowała w obronie. Bardzo łatwo wyróżnić jednego, czy dwóch szczypiornistów, ale mecz wygrywa drużyna. I tak nasi zawodnicy powinni myśleć też w kolejnych spotkaniach, a wszystko może się w nich zdarzyć.
W pierwszym piątkowym półfinale mistrzowie Europy Niemcy zmierzą się z Francuzami (godz. 20:30), a spotkanie Polaków z Duńczykami odbędzie się w sobotę w nocy o godz. 1:30.

Poprzedni

Zdobył medale, choć trenował bez amunicji

Następny

Bracia Zielińscy wracają do cywila