Nie milkną echa wielkiego pojedynku gigantów wagi ciężkiej, w którym Tyson Fury znokautował w Las Vegas Deontay’a Wildera. Niedawno wyszło na jaw, że amerykański bokser po walce nie podał ręki zwycięzcy.
Trzeci pojedynek Tysona Fury’ego z Deontay’em Wilderem, zakończony drugim zwycięstwem Brytyjczyka, został okrzyczany przez znawców za jedną z najlepszych walk w historii boksu zawodowego. Kibice i eksperci byli zachwyceni kapitalnym pięściarskim widowiskiem stworzonym przez dwóch znakomitych, ale mocno ze sobą skonfliktowanych zawodników. Przed starciem iskrzyło między nimi potężnie i ich relacje aż kipiały od negatywnych emocji. Wilder oskarżał Fury’ego, że podczas ich poprzedniego pojedynku oszukiwał w ringu i tylko dzięki temu wygrał.
Mimo to Fury po zakończonym przez nokaut w 11. rundzie pojedynku podszedł do rywala i podał mu rękę mówiąc: „Dobra robota, kolego, to była piękna walka”. Ale Wilder nie podał mu dłoni, tylko warknął ze złością – „Odejdź, nie szanuję cię”. Taką przynajmniej wersję przedstawił brytyjski pięściarz w wypowiedziach dla mediów. Niesportowa postawa Amerykanina spotkała się z potępieniem nawet w jego kraju, więc po kilku dniach Wilder się zreflektował i publicznie pogratulował Fury’emu zwycięstwa. „Mam nadzieję, że pokazałem w ringu jakim jestem wojownikiem. Ale chciałbym też pogratulować Tysonowi zwycięstwa. Mam nadzieje, że dla nas obu pozostaną po tej walce wspaniałe wspomnienia, które będą trwać” – napisał na Instagramie Wilder.
Ostatnia część ringowej trylogii Fury – Wilder została zapisana w historii boksu złotymi zgłoskami. Dość powiedzieć, że Fury, chociaż wygrał, leżał na deskach dwukrotnie, sam jednak powalił rywala trzy razy i tym ostatecznie złamał opór Amerykanina w 11. rundzie. Fury zarobił na tej walce 30, a Wilder 20 mln dolarów. Do tego dojdą jeszcze należne im zyski z pay-per view. Brytyjczyk zgarnie z tej puli 60 procent, a Amerykanin 40. Organizatorzy gali bokserskiej w Las Vegas zakładali wpływy ze sprzedaży płatnych dostępów do transmisji TV na poziomie 100 mln USD.