Po 23. kolejce Lech Poznań ponownie objął prowadzenie w ekstraklasie, gromiąc Pogoń Szczecin na jej stadionie 3:0. Trzeci w tabeli Raków Częstochowa wygrał u siebie z Wisłą Płock 2:0 i po tej porażce posadę stracił trener „Nafciarzy” Maciej Bartoszek. To czternasta roszada na stanowisku szkoleniowca w tym sezonie w klubach ekstraklasy.
Do zmian trenerów doszło jak dotąd w dziewięciu klubach – Bruk-Becie Nieciecza, Cracovii, Legii Warszawa, Zagłębiu Lubin, Warcie Poznań, Jagiellonii Białystok, Lechii Gdańsk, Wiśle Kraków, Wiśle Płock. Rekord pod tym względem bije Bruk-Bet Nieciecza, bo Radoslav Latal jest w tym sezonie już czwartym szkoleniowcem prowadzącym piłkarzy tego klubu. Inna sprawa, że Waldemar Piątek był tylko tymczasowym zastępcą po zwolnieniu Mariusza Lewandowskiego, a Michał Probierz nawet nie zdążył poprowadzić choćby jednego treningu, bo zerwał kontrakt dwa dni po jego podpisaniu. A skoro już o Probierzu mowa, to wcześniej stracił on posadę w Cracovii na rzecz Jacka Zielińskiego. Legia Warszawa zaczęła rozgrywki z Czesławem Michniewiczem na trenerskiej ławce, którego 25 października zmienił Marek Gołębiewski, ale 13 grudnia po serii porażek skapitulował i władze Legii przywróciły do pracy zdymisjonowanego 21 września ub. roku Aleksandara Vukovicia. Trzech szkoleniowców figuruje też na liście płac Zagłębia Lubin – Dariusz Żuraw, Paweł Karmelita i obecnie od 1 stycznia tego roku Piotr Stokowiec, który jednak ma na koncie zwolnienie z Lechii (29 sierpnia ub. roku), a także Warty Poznań – Piotr Tworek, Adam Szała i Dawid Szulczek. Natomiast dwóch szkoleniowców figuruje na listach płac w Cracovii (wspomniani już wcześniej Zieliński i Probierz), Jagiellonii (Ireneusz Mamrot i Piotr Nowak) oraz Wisły Kraków (Adrian Gula i Jerzy Brzęczek). W Wiśle Płock na razie jest dwóch, bo Bartoszka zastąpił tymczasowo jego asystent Łukasz Nadolski, lecz wiadomo już, że klub pilnie szuka nowego szkoleniowca. Można z góry założyć, że posadę dostanie któryś z bezrobotnych. W Płocku mówi się, że duże szanse na to ma Mariusz Lewandowski, któremu pożegnano w Niecieczy po 18. kolejce, gdy zespół Bruk-Betu przegrał trzeci mecz z rzędu i zjechał w tabeli na przedostatnie miejsce. Wcześniej Lewandowski stracił pracę za słabe wyniki w Zagłębiu Lubin, więc zatrudnienie go w miejsce Bartoszka będzie trudne do uzasadnienia.
Prawdą jest, że „Nafciarze” zaczęli ten rok fatalnie, bo w pierwszych czterech kolejkach rundy wiosennej zdobyli zaledwie jeden punkt, notując serię trzech porażek z rzędu. Ale pod wodzą trenera Bartoszka zespół w 30 meczach zanotował 11 zwycięstw i pięć remisów. Owszem, doznał też 14 porażek, lecz nie jest to zespół z piłkarskim potencjałem na walkę o europejskie puchary. W rundzie jesiennej płocczanie grali dzięki Bartoszkowi nawet trochę ponad stan, między innymi zanotowali historyczny wyczyn nie przegrywając meczu u siebie w całej rundzie jesiennej, a mieli przy trym piekną serię: 2:0 z Wisłą Kraków, 1:1 z Bruk-Betem, 2:1 z Wartą, 2:1 z Cracovią, 1:2 ze Stalą, 1:0 z Legią i 1:0 z Lechią.
Po wznowieniu rozgrywek „Nafciarze” zaczęli nawet obiecująco, remisując na wyjeździe z Radomiakiem 1:1, lecz potem dopadł ich zadziwiający kryzys i zaliczyli trzy porażki z rzędu – z Piastem Gliwice u siebie 0:2 i na wyjazdach z Zagłębiem Lubin 1:3 i w miniony weekend z Rakowem 0:2. Był to dopiero pierwszy taki przypadek, że ekipa Wisły Płock pod wodzą Bartoszka zaliczyła tak długą serię niepowodzeń. Niewykluczone, że w trzech kolejnych spotkaniach, z Górnikiem Łęczna, Jagiellonią i Śląskiem zespół wyszedłby z dołka i utrzymał pozycję w środku ligowej tabeli. Na więcej „Nafciarze” nie mają w tym sezonie co liczyć i żaden szkoleniowiec cudu w tym względzie raczej nie dokona.
Bartoszek miał kontrakt tylko do końca sezonu, a zespół na 11 kolejek przed końcem zajmuje bezpieczne miejsce z szansą na wdarcie się nawet do czołowej dziewiątki, więc zwolnienie go było ewidentnie efektem jakichś wewnątrz klubowych intryg. Ponoć jakość pracy Bartoszka nisko oceniał dyrektor sportowy Paweł Magdoń. Nie podobało mu się, że trener stawia na starszych, doświadczonych piłkarzy i że Wisła nie gra widowiskowo. Jako piłkarz Magdoń wielkiej czynów nie dokonał, ale zanim został dyrektorem sportowym Wisły, był jej skautem w Tomaszowie Mazowieckim. Musi teraz wybrać naprawdę dobrego trenera, bo „Nafciarze” nie mają jeszcze aż tak dużej przewagi nad strefą spadkową, żeby nie lękać się degradacji.
A żaden z zespołów od jedenastego miejsca w dół przecież jeszcze nie złożył broni, nawet Bruk-Bet Nieciecza, który w 23. kolejce nieoczekiwanie zdobył komplet punktów na niegościnnym ostatnio dla przyjezdnych stadionie Cracovii. Po porażce z Warszawie z Legią syreny alarmowe zawyły jednak w drugim z krakowskich klubów, Wiśle, bo „Biała Gwiazda” mimo zatrudnienia byłego selekcjonera reprezentacji Polski, wciąż traci ligowe punkty i w tabeli wyprzedza w tej chwili już tylko ekipę z Niecieczy. Przestraszeni widmem degradacji szefowie klubu w ostatnim dniu okna transferowego wzmocnili kadrę dwójką nowych graczy – najpierw z Rakowa Częstochowa pozyskali 28-letniego serbskiego pomocnika Marko Poletanovica. To wychowanek Vojvodiny Nowy Sad, z występami w belgijskiego KAA Gent na koncie, a także w SV Zulte Waregem i Crvenej Zvezdzie Belgrad. Latem 2017 roku przeszedł do rosyjskiego FK Tosno, a rok później trafił do Jagiellonii Białystok. Dwa lata temu w styczniu przeszedł do Rakowa Częstochowa, z którym w ubiegłym roku wywalczył wicemistrzostwo i Puchar Polski. W obecnym sezonie wystąpił w 19 meczach ligowych, w których zdobył jedną bramkę. Jego transfer ma dać trenerowi Jerzemu Brzęczkowi większe pole manewru w drugiej linii. Drugim z pozyskany graczy jest jest również 28-letni Holender Elvis Manu, występujący ostatnio w barwach bułgarskiego Łudogorca Razgrad. W tym sezonie piłkarz ten zaliczył 25 występów w barwach bułgarskiej drużyny, w tym w pięciu spotkaniach Ligi Europy. Zdobył w sumie sześć bramek i zanotował dwie asysty. Trener Brzęczek poprowadził wiślaków na razie w dwóch meczach i zdobył w nich tylko jeden punkt. Na konferencjach prasowych nie ukrywa, że dla jego ekipy będzie to trudny sezon.
A co się tyczy wzmocnień, to wszystko wskazuje, że Jewhen Konoplanka, który niedawno dołączył do Cracovii, nie będzie jedynym graczem z ligi ukraińskiej, który tej wiosny zasili kadry polskich drużyn. PZPN właśnie ogłosił decyzję, że obywatele Ukrainy nie będą uwzględniani w limicie zawodników spoza Unii Europejskiej, a ponieważ ligowe rozgrywki na Ukrainie zostały z powodu rosyjskiej inwazji zawieszone na czas nieokreślony, PZPN postanowił wyciągnąć pomocną dłoń do ukraińskich piłkarzy, którzy uciekają przed wojną i zezwolił na ich rejestrowanie do gry w polskich klubach jako zawodników ze statusem amatora. W ekstraklasie i rozgrywkach Pucharu Polski nie ma żadnych limitów dla graczy spoza Unii Europejskiej, w I lidze jednocześnie ba boisku może przebywać ich w jednej drużynie dwóch, a w niższych klasach rozgrywkowych tylko jeden.