29 listopada 2024
trybunna-logo

W Legii ruch jak na dworcu

Jeszcze nie otwarto okna transferowego, a na Łazienkowskiej już w najlepsze działa piłkarskie targowisko. Z kluczowych graczy jako pierwszy opuścił drużynę Nemanja Nikolić, a zaraz po nim gotowość do odlotu ogłosił Szwajcar Aleksandar Prijović.

Nikolicia warszawski klub oddał do Chicago Fire za trzy miliony euro i trzeba przyznać, że zrobił dobry interes. Węgierski napastnik dobrze zapisał się w kronikach Legii, ale mimo jego zasługujących na uznanie strzeleckich dokonań, nie jest to piłkarz rozwojowy. Podobnie rzecz się ma z Prijoviciem, który na dodatek stracił już całkowicie ochotę do gry na Łazienkowskiej. „Myślę, że Legia zaakceptuje ofertę Chińczyków. Ten klub ma sto lat, w ostatnim czasie zaliczyliśmy jeden z najlepszych okresów w jego historii. Wygraliśmy dużo, weszliśmy do Ligi Mistrzów. Pomogłem, strzelałem gole. To był też trudny okres, miałem czterech trenerów, ale przetrwaliśmy te burze i efekt końcowy jest pozytywny. Jestem dumny, że byłem częścią tego zespołu. Ale moja misja w Legii jest już skończona. Klub bardzo mi pomógł, ale i ja pomogłem klubowi. Teraz nadszedł czas na rozstanie. Powiem szczerze – myślami jestem już w Chinach. Dla mnie klamka zapadła” – oznajmił niedawno na łamach „Super Expressu” Prijović.
Prezes i współwłaściciel stołecznego klubu Bogusław Leśnodorski nie wygląda jednak na człowieka przesadnie przejętego rejteradą dwóch kluczowych napastników. W jednym z wywiadów wyjaśnił, skąd bierze się ten jego spokój. „„W ostatnich latach musieliśmy przekonywać piłkarzy, by chcieli grać w Legii. Dzisiaj już nie trzeba większości z nich tu przywozić, oprowadzać po klubie, pokazywać jak dobrze funkcjonuje, zapoznawać z trenerem i nakłaniać do podjęcia negocjacji. Jeszcze trzy lata temu tak to u nas działało, teraz sytuacja się zmieniła. Gdy ostatnio zwróciliśmy się do kilku piłkarzy, to już przy pierwszym kontakcie wyrazili chęć przejścia do Legii. Żadnego z nich nie trzeba było namawiać, by tu przyjechał. Marka Legii jest coraz mocniejsza”.
Na ile te słowa są prawdziwe, pokażą najbliższe tygodnie. Na razie bowiem Legia traci zawodników. Co prawda Leśnodorski za pośrednictwem Twittera pochwalił się, że na Łazienkowską wróci nasz reprezentacyjny obrońca Artur Jędrzejczyk, ale póki co transfer nie jest jeszcze sfinalizowany. Z medialnych przecieków wynika, że FK Krasnodar żąda za transfer definitywny 29-letniego polskiego piłkarza około miliona euro.
Na początku stycznia ma się natomiast pojawić w Warszawie nigeryjski napastnik Daniel Chima Chukwu, ostatnio występujący w chińskiej drugiej lidze, ale wcześniej przez pięć lat grający w norweskim Molde FK. Legia kusi też 23-letniego ukraińskiego obrońcę Czernomorca Odessa Jewhenija Martynenkę, obrońcę Lecha Tomasza Kędziorę, ale prawdziwe hity transferowe wciąż jednak trzyma w największej tajemnicy.

Poprzedni

Wspaniały rok dla Vive Tauronu

Następny

Firmom dobrze się wiedzie