W tym sezonie z ekstraklasy spadnie tylko ostatni zespół w tabeli. Przed kończącym 21. kolejkę meczem w Mielcu zajmowała je miejscowa Stal, ale przedostatnie Podbeskidzie miało tylko dwa punkty więcej. W bezpośrednim starciu tych zespołów lepsi okazali się mielczanie.
Zwycięstwo mielczan 2:1 pozwoliło im wyprzedzić „Górali” o jedno „oczko”, lecz oba zespoły wciąż jadą na jednym wózku mając do spółki jeszcze Cracovię, która w tabeli jest 14. z dorobkiem 20 punktów i stratą czterech do 13. w stawce Wisły Płock.
Z trójki beniaminków ekstraklasy jak na razie najlepiej radzi sobie Warta Poznań, która po 21 kolejkach ma na koncie 26 punktów i zajmuje 10. miejsce, natomiast Stal i Podbeskidzie utknęły na dobre w ogonie ligowej tabeli i coraz bardziej wygląda na to, że jeden z nich wróci po tym sezonie do I ligi.
W przerwie zimowej oba kluby mocno zainwestowały w nowych piłkarzy, w obu też w trakcie rozgrywek dokonano zmiany trenerów. W Stali w połowie listopada za Dariusza Skrzypczaka zespół przejął Leszek Ojrzyński, zaś w Podbeskidziu w grudniu Krzysztofa Brede zastąpił Robert Kasperczyk.
Po wznowieniu rozgrywek na początku dużo lepiej radzili sobie bielszczanie, którzy rundę wiosenną zaczęli w roli outsidera, ale na swoim stadionie najpierw sensacyjnie pokonali u siebie lidera Legię Warszawa 1:0, a następnie Górnika Zabrze 2:1. Potem „Górale” zaliczyli dwa remisy po 1:1, z Cracovią na wyjeździe i Jagiellonią Białystok u siebie, aż w końcu w 19. kolejce doznali pierwszej w tym roku porażki ulegając na wyjeździe ekipie Rakowa Częstochowa 0:1. Dobrze grająca ostatnio Lechia Gdańsk w następnej serii spotkań zdołała jednak wywieźć z Bielska-Białej tylko remis, więc jeszcze alarmu w Podbeskidziu nie wszczynano.
Władze klubu czekały na mecz ze Stalą, bo w przypadku zwycięstwa „Górale” nie tylko odskoczyliby zamykającym stawkę mielczanom na pięć punktów, ale jeszcze przy okazji przeskoczyli w tabeli Cracovię.
Drużyna Stali w rundzie jesiennej przegrała w Bielsku-Białej z Podbeskidziem 0:1, nie dlatego jednak mało kto dawał jej szanse na zwycięstwo. Podopieczni trenera Ojrzyńskiego poprzedni rok zakończyli sensacyjną wygraną na Łazienkowskiej z Legią 3:2, lecz w tym roku grają słabiutko.
Do meczu z „Góralami” w sześciu kolejkach mielczanie nie odnieśli ani jednego zwycięstwa – zremisowali ze Śląskiem (0:0), Wisłą Płock (2:2) i Cracovią (0:0), przegrali zaś z Górnikiem (1:2), Lechią (0:1) i Piastem (1:2).
Zajmowana przez nich ostatnia lokata w tabeli nie była więc przypadkiem i do poniedziałkowego meczu z Podbeskidziem przystępowali z nożem na gardle. Ewentualna porażka oznaczała powiększenie straty do dwóch najbliższych zespołów w tabeli – Podbeskidzia i Cracovii, a coraz więcej wskazuje na to, że to z nimi prawdopodobnie przyjdzie mielczanom toczyć do końca walkę o utrzymanie.
W następnej kolejce, ostatniej przed przerwą na reprezentację, cały ten tercet outsiderów będzie grał na wyjazdach – Podbeskidzie z Wartą Poznań, Stal z Wisłą Kraków, a Cracovia z Piastem. O punkty łatwo nie będzie, bo rywale zajmują lokaty w dolnej części ligowej tabeli i są żywotnie zainteresowani w powiększeniu punktowego dystansu nad strefą spadkową.
W tej chwili ostatnie Podbeskidzie traci do 13. Wisły Płock sześć punktów, do 12. Jagiellonii i 11. Wisły Kraków siedem, do 10. Warty osiem, a do dziewiątego Piasta 10 punktów. Do zakończenia rozgrywek pozostało jeszcze dziewięć kolejek, czyli każdy z zespołów ma do zdobycia 27 punktów. Teoretycznie zatem wszystko jest jeszcze możliwe, bo przecież na początku sezonu „czerwoną latarnią” był Piast Gliwice, blisko strefy spadkowej pałętał się Lech Poznań, a teraz robią to Cracovia, Wisła Kraków, a zwłaszcza Jagiellonia, która zaczynał ten rok jako zespół z czołówki ligowej tabeli.
Za słabe wyniki pewnie zapłaci posadą trener Bogdan Zając, bo jego dymisji domagają sie już coraz bardziej nachalnie kibice białostockiej drużyny.