Robert Lewandowski i Łukasz Piszczek w sobotę walczyli przeciwko sobie w finale Pucharu Niemiec, Grzegorz Krychowiak w niedzielę toczył jeszcze walkę z gwiazdami FC Barcelona w finale Pucharu Hiszpanii. W końcu jednak dołączą do kadry Polski.
Powołani przez Adama Nawałkę reprezentanci w sobotę rano zakończyli rozrywkowe zgrupowanie w Juracie i rozjechali się po Polsce za swoimi sprawami. Ponownie zebrali się w Arłamowie, gdzie od poniedziałku rozpoczęła się właściwa część przygotowań biało-czerwonych do mistrzostw Europy. Selekcjoner biało-czerwonych nadal nie będzie miał do dyspozycji czterech kluczowych graczy, bo Lewandowski, Piszczek Krychowiak oraz Maciej Rybus wymogli na nim kilka dni wolnego i w bieszczadzkiej głuszy mają się pojawić dopiero w czwartek.
Najmniej zachwyceni tą sytuacją są kibice, którzy zdobyli zaproszenia na wtorkowy otwarty trening kadry, pierwszy i chyba ostatni podczas krótkiego w sumie zgrupowania w Arłamowie. PZPN przygotował sześćset wejściówek, ale o dziwo tym razem nie żądał za nie pieniędzy, tylko rozdał je po uważaniu kierując się zasadą „kto pierwszy, ten lepszy”. Szczęśliwcy nie obejrzą jednak na tym otwartym treningu jak ćwiczą największe gwiazdy polskiej reprezentacji. Nie można jednak za to mieć do naszych gwiazdorów pretensji, bo skoro ich koledzy mieli trochę czasu dla siebie i na odpoczynek, to im też się to należy. A formy raczej przez te kilka dni nieobecności na zgrupowaniu nie stracą, może nawet wręcz przeciwnie – odrobina lenistwa pomoże im choć trochę zregenerować się fizycznie i psychicznie po ciężkiej harówce w klubowych drużynach.
Do Arłamowa w dobrym humorze na pewno przyjedzie Lewandowski, który w sobotę powiększył swoją bogatą już kolekcję trofeum o Puchar Niemiec, choć tym razem nie zdobył bramki z gry. Dorzucił jednak swoją cegiełkę w konkursie rzutów karnych pewnie egzekwując „jedenastkę”. Łukasz Piszczek też nie zawiódł w meczu i należał do najlepszych na boisku, ale do egzekwowania karnych trener Borussii Dortmund Thomas Tuchel go nie wyznaczył. Trudno powiedzieć czy była to słuszna decyzja, bo może nasz piłkarz byłby skuteczniejszy od Svena Bendera i Sokratisa Papastathopoulosa, którzy swoich „jedenastek” nie wykorzystali. W Bayernie nie udała się ta sztuka tylko Joshule Kimishowi i dzięki temu żegnający się z monachijskim klubem trener Pep Guardiola mógł sobie popłakać z radości jak bóbr.
Klubowe obowiązki nasi piłkarze zatem już spełnili do końca i teraz mogą już całą swoją uwagę skupić na przygotowaniach do Euro 2016. A bez Lewandowskiego, Krychowiaka i Piszczka reprezentacja Polski to zupełnie inna drużyna niż z nimi. I to nie tylko na boisku.