30 listopada 2024
trybunna-logo

Taka liga to mordęga

Poziom sportowy naszej piłkarskiej ekstraklasy jest słaby, ale dzięki zasadzie dzielenia punktów na pół po rundzie zasadniczej jest przynajmniej wyrównany. To już jednak ostatni taki sezon. Za rok o tej porze dzielenia już nie będzie.

Odejście od podziału punktów to już wola niemalże całego piłkarskiego środowiska. Do formalnego zatwierdzenia zmian potrzebne są jeszcze uchwały uprawnionych gremiów Ekstraklasy i PZPN, wydaje się to jednak formalnością, skoro za takim rozwiązaniem optuje obecnie nawet prezes PZPN Zbigniew Boniek, chociaż w poprzednich latach był przeciwny wszelkim zmianom i skutecznie torpedował reformatorskie zapędy przeciwników ESA37 w obecnym kształcie. Co zmieniło podejście sternika polskiego futbolu do tej kwestii?

Trenerzy narzekają na presję

Wydaje się, że Boniek w końcu przyznał rację opiniom trenerów, którzy od dawna narzekają, że pod presją wyniku nie mają kiedy ogrywać młodych zawodników. Wystarczy rzut oka na tabelę ekstraklasy, żeby stwierdzić, że te argumenty są trafne. Na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej praktycznie żaden szkoleniowiec nie może sobie pozwolić na personalne eksperymenty, bo ewentualna strata punktów może dla jego zespołu okazać się brzemienna w skutkach. Na taki luksus będą sobie mogły pozwolić w fazie play-off tak naprawdę cztery drużyny, które zakwalifikują się do grupy mistrzowskiej za plecami prowadzącego kwartetu Jagiellonia, Lechia, Legia, Lech. W tej chwili największe szanse ma na to Wisła Kraków, a poza nią jeszcze jej imienniczka z Płocka, Korona Kielce, Zagłębie Lubin, Pogoń Szczecin i Bruk-Bet Nieciecza. Z tych ekip dwie wylądują jednak w strefie spadkowej, a tam w każdym z siedmiu meczów ich trenerzy będą musieli słać na boisko najbardziej doświadczonych graczy.
Niestety, na ogół nie są to nawet polscy piłkarze, tylko obcokrajowcy. W ekstraklasie ton nadają piłkarze ze Czech, Słowacji, Serbii, Hiszpanii, ale są to zazwyczaj gracze zaawansowani wiekowo, dlatego nasza liga starzeje się niebezpiecznie, a utalentowanych piłkarsko polskich nastolatków wykupują hurtowo kluby z zachodniej Europy. Inna sprawa, że reprezentacja Polski na tym nie straci, ale na sukcesy naszych drużyn klubowych w europejskich pucharach nie mamy co liczyć. Na sprowadzenie z zagranicy zawodników wysokiej klasy polskich klubów nie będzie jeszcze długo stać, a z futbolowymi wyrobnikami mogą poszaleć co najwyżej na krajowych boiskach.

Dlaczego Czesi są wyżej?

W rankingu lig europejskich Lotto Ekstraklasa jest dopiero na 22. miejscu. Dla porównania liga czeska, choć zarobki w niej są dużo niższe niż w polskiej, w rankingu zajmuje miejsce 11. A zatem poprawa poziomu sportowego to nie jest tylko kwestia pieniędzy, jak uważają właściciele naszyk ligowych klubów.
Dobrym przykładem ilustrującym faktyczny problem polskiej piłki klubowej jest przykład sprzedanego latem ub. roku przez Ruch Chorzów do FC Nantes Mariusza Stępińskiego. Ten utalentowany 21-letni napastnik przeszedł do francuskiego klubu za 1,5 mln euro, a żeby transakcja doszła do skutku, w Ruchu nie bez wsparcia ze strony władz miasta dokonano zmiany w zarządzie klubu. Nowy prezes wziął władzę na krótko, akurat na tyle, żeby sfinalizować transakcję. Zadłużony po uszy Ruch tych pieniędzy jednak nie dostał, bo pan prezes przelał je na swoje konto tytułem spłaty pożyczki jakiej kiedyś udzielił chorzowskiemu klubowi. Niestety, o 40 procent kwoty ze sprzedaży Stępińskiego upomniał się poprzedni klub tego piłkarza, niemiecki FC Nuernberg, który go oddał za darmo, ale w umowie wpisał wspomniane 40 procent od ewentualnego transferu.

Transparentność wskazana

Nic dziwnego, że tak zarządzane kluby nigdy nie będą stabilne finansowo, choćby nie wiadomo ile pieniędzy dorzucano do ich kasy z budżetów miast czy sponsorów. Polski futbol w kwestiach finansowych, począwszy od góry, czyli PZPN, nie jest transparentny i dopóki sie taki nie stanie, nie będzie się rozwijał pod względem sportowym. Tak więc dyskusja o reformowaniu rozgrywek ekstraklasy nie powinna ograniczać się tylko do rozważać o tym, czy tylko zlikwidować podział punktów, czy wrócić do klasycznego modelu rozgrywek ligowych, ale z ligą złożoną z 18 zespołów. Taki wariant jest możliwy do zrealizowania dopiero w sezonie 2020-2021. Na razie mamy przed sobą finisz obecnych rozgrywek i choć większość meczów rozczarowuje poziomem, to pod względem emocji i liczby strzelanych goli jest o niebo lepiej niż przed wprowadzeniem ESA 37. Cieszmy się z tego póki można.

Zestaw par 29. kolejki

Sobota:
Ruch Chorzów – Pogoń Szczecin, 15:30, sędziuje Jarosław Przybył (Kluczbork).
Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna, 15:30, sędziuje Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Jagiellonia Białystok – Cracovia, 18:00, sędziuje Krzysztof Jakubik (Siedlce).
Wisła Płock – Lech Poznań, 20:30, sędziuje Paweł Gil (Lublin).

Poniedziałek:
Bruk-Bet Nieciecza – Piast Gliwice, 15:30, sędziuje Paweł Raczkowski (Warszawa).
Legia Warszawa – Korona Kielce, 15:30, sędziuje Bartosz Frankowski (Toruń).
Wisła Kraków – Zagłębie Lubin, 18:00, sędziuje Szymon Marciniak (Płock).
Lechia Gdańsk – Arka Gdynia, 18:00, sędziuje Tomasz Musiał (Kraków).

Poprzedni

Przepychanki na rzutni młotem

Następny

Jugonostalgia ciągle żywa, Kosowo ciągle zaskakuje