22 listopada 2024
trybunna-logo

Tajner sam nie wybiera trenera

Władze Polskiego Związku Narciarskiego w poprzednim tygodniu podjęły decyzje o zakończeniu współpracy z wszystkimi członkami sztabu szkoleniowego kadry A. To odpowiedź działaczy naszej narciarskiej federacji na rewoltę, jaką w obronie czeskiego selekcjonera Michala Doleżala wywołali Kamil Stoch, Dawid Kubacki i Piotr Żyła.

PZN zdecydował się na powrót do istniejącego już wcześniej podziału grup szkoleniowych na kadrę A, kadrę B i kadrę młodzieżową, a także na powołanie dwóch grup regionalnych grup szkoleniowych – Tatrzańskiego Związku Narciarskiego i Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego. Maja one od nowego sezonu funkcjonować w ścisłej współpracy z Okręgowymi Związkami Narciarskimi i Szkołami Mistrzostwa Sportowego, ale oczywiście pod nadzorem PZN, którego władze postanowiły nie przedłużyć wygasającego z końcem obecnego sezonu kontraktu z trenerem głównym Michałem Doleżalem, a także z jego asystentami i trenerami technicznymi. Z kadry Polski odejdą więc także m.in. Grzegorz Sobczyk, Andrzej Zapotoczny, Radek Żidek i Krzysztof Miętus. Niektórzy z nich być może wrócą do pracy w szkoleniowych strukturach PZN, ale już w innej roli. PZN mianował natomiast Macieja Maciusiaka na samodzielnego trenera kadry B. W uzasadnieniu napisano: „Decyzja zapadła w głównej mierze na podstawie wyników osiąganych przez zawodników prowadzonych przez trenera Macieja Maciusiaka w Pucharze Kontynentalnym i innych zawodach rangi FIS. Trener Maciusiak zgodnie z praktyką obowiązującą w Polskim Związku Narciarskim, będzie miał dowolność w doborze i rekomendacji sztabu szkoleniowego kadry narodowej B”. Z kolei Daniel Kwiatkowski pozostanie trenerem kadry juniorów i podobnie jak Maciusiak również będzie mógł rekomendować najbliższych współpracowników. Do obsadzenia pozostało więc tylko stanowisko trenera kadry A, co jak wiadomo jest kością niezgody między kierownictwem związku, a trójką naszych najlepszych obecnie skoczków, czyli Kamilem Stochem, Dawidem Kubackim i Piotrem Żyłą. W poprzedni wtorek PZN oficjalnie ogłosił, że Michal Doleżal definitywnie rozstaje się z reprezentacją Polski, co oznacza, że presja wywierana przez wymieniony tercet zawodników nie odniosła skutku. Na personalnej giełdzie pojawiły się dwa nazwiska potencjalnych następców czeskiego szkoleniowca – Austriaków Thomasa Thurnbichlera i Nika Hubera. Pierwszy z wymienionych aktualnie jest zatrudniony w sztabie szkoleniowym reprezentacji Austrii, drugi ma na koncie pracę z kadrą Norwegii .Thurnbichler jest były skoczkiem narciarskim. Na mistrzostwach świata juniorów wywalczył aż cztery medale, ale później już jako senior znaczących osiągnięć nie miał. Wcześnie więc zakończył karierę i spróbował sił w roli szkoleniowca. W minionym sezonie zbierał cenne doświadczenie w kadrze Austrii jako jeden z asystentów Andreasa Widhoelzla. Ale wokół tego 32-letniego szkoleniowca także wybuchła awantura, bo gdy prezes PZN Apoloniusz Tajner w miniony czwartek ogłosił w mediach, że nowym selekcjonera kadry A będzie właśnie Thomas Thurnbichler, następnego dnia PZN w oficjalny komunikacie zdementował słowa swojego prezesa, co jest cokolwiek kuriozalne. Ale przed weekendem żadne decyzje w sprawie wyboru nowego trenera nie zapadły, co oznacza, że w kuluarach toczy się w tej sprawie zaciekła batalia między walczącymi o wpływy frakcjami.
Wygląda jednak na to, że Michal Doleżal z polskimi skokami przynajmniej na jakiś czas się pożegna. To samo czeka Łukasza Kruczka, któremu po trzech latach podziękowano za dalszą pracę w kadrą kobiet. Doleżal był związany z polską reprezentacją od 2016 roku, kiedy to został asystentem Stefana Horngachera. Po odejściu Austriaka dostał szansę na wykazanie się w samodzielnej roli szkoleniowca biało-czerwonych i utrzymał się na tej posadzie przez trzy sezony. Czech raczej długo nie będzie bezrobotny, bo chce go ponownie na asystenta Stefan Horngacher.
Po cichu PZN pożegnał się też z doktorem Haraldem Pernitschem, który w polskiej kadrze zatrudniony został jeszcze za czasów Stefana Horngachera. Ale dość nieoczekiwanie burzę wywołał dyrektor sportowy niemieckiej kadry skoczków Horst Huettel, który przed kamerami TVP Sport wyjawił, że Pernisch regularnie współpracował z Horngacherem jako konsultant, nie mając żadne formalnej umowy. Informacja ta wywołała konsternację, bo nie było wielką tajemnicą, że gaża Pernischa wynosząca 15 tys. euro miesięcznie należała do największych na liście płac PZN. Inna sprawa, że trzymając dwie sroki za ogon nie pomógł jakoś specjalnie ani polskiej, ani też niemieckiej kadrze. Tylko że Niemcom zdaje się pomagał praktycznie za darmo.

Poprzedni

MŚ 2022: Trudni rywale Polaków w Katarze

Następny

PKO Ekstraklasa: Czołówka nie zwalnia tempa