16 listopada 2024
trybunna-logo

Szczęśliwy remis

Polska zremisowała z Holandią 2:2 w meczu grupy 4 dywizji A piłkarskiej Ligi Narodów w Rotterdamie. Bramki dla biało-czerwonych zdobyli Matty Cash i Piotr Zieliński, a dla gospodarzy Davy Klaassen i Denzel Dumfries. W doliczonym czasie gry „Pomarańczowi” nie wykorzystali rzutu karnego.

Biało-czerwoni przystępowali do meczu w Rotterdamie w kiepskich nastrojach. Wprawdzie na inaugurację zmagań w najwyższej dywizji Ligi Narodów pokonali we Wrocławiu Walię 2:1, ale w minioną środę ulegli w Brukseli Belgii 1:6, tracąc w drugiej połowie aż pięć bramek.

Tymczasem Holendrzy wygrali oba wcześniejsze spotkania LN. Najpierw pokonali Belgię 4:1, a następnie – również na wyjeździe – Walię 2:1.

Trener Czesław Michniewicz już w piątek zapowiadał, że mimo wysokiej porażki z Belgami nie zrezygnuje ze sprawdzania mniej doświadczonych piłkarzy.

„Musimy mieć szeroką grupę zawodników, bo nie wiemy, co będzie przed mundialem. Przecież mogą zdarzyć się kontuzje, problemy z grą w klubie. Jeśli teraz nie damy szansy młodszym piłkarzom, to kiedy oni mają zbierać doświadczenie?” – pytał retorycznie.

W ekipie biało-czerwonych, nawet na ławce rezerwowych, zabrakło Roberta Lewandowskiego – w ataku zagrał Krzysztof Piątek. W reprezentacji zadebiutował za to obrońca Jakub Kiwior.

Pod nieobecność Lewandowskiego kapitanem był rozgrywający 91. mecz w kadrze Grzegorz Krychowiak.

W drużynie gospodarzy nie zagrali znani i cenieni obrońcy – Virgil van Dijk (dostał zgodę na opuszczenie zgrupowania) oraz Matthijs de Ligt, który był rezerwowym.

Na trybunach stadionu Feyenoordu stawiło się bardzo wielu polskich kibiców. Nie tylko w sektorze dla gości, ale również w innych sektorach – po prostu bilety kupowali Polacy mieszkający i pracujący w Holandii.

W czasie hymnów spotkał ich zawód. Orkiestra nie zagrała już drugiej zwrotki „Mazurka Dąbrowskiego”. Kibice śpiewali więc dalej bez podkładu muzycznego, ale za chwilę zaczęto grać hymn gospodarzy i powstało pewne zamieszanie.

Spotkanie, zgodnie z przewidywaniami, rozpoczęło się od ataków Holendrów. Szanse mieli m.in. Davy Klaassen i Daley Blind, jednak dość niespodziewanie gola strzelili Polacy.

W 18. minucie Matty Cash wbiegł na pole karne, rywale chyba nie spodziewali się zagrożenia z jego strony, co boczny obrońca Aston Villi szybko wykorzystał, oddając płaski, precyzyjny strzał.

Gol Casha oznaczał, że reprezentacja śrubuje rekord w polskim futbolu – zdobyła co najmniej jedną bramkę w 21. meczu z rzędu.

Po tej sytuacji przewaga „Pomarańczowych” jeszcze wzrosła, ale nie przynosiło to żadnego efektu. Gospodarze grali w dość podobny sposób, wymieniali mnóstwo podań 20-30 metrów przed bramką Skorupskiego, lecz dobrze ustawieni i skoncentrowani w defensywie podopieczni Michniewicza nie pozwalali rywalom na stwarzanie zbyt wielu groźnych okazji.
Do przerwy Polska prowadziła więc 1:0, choć strzał Casha był jedynym w wykonaniu drużyny Michniewicza w pierwszej połowie.

W drugiej części działo się znacznie więcej, również dzięki odważniejszej grze biało-czerwonych.

W 49. minucie po kontrataku dwóch polskich piłkarzy znalazło się przed bramkarzem Markiem Flekkenem – Przemysław Frankowski podał do Piotra Zielińskiego, a rozgrywający 71. mecz w kadrze narodowej pomocnik Napoli dopełnił formalności. Wprawdzie sędzia asystent podniósł chorągiewkę, ale po analizie VAR główny arbiter uznał bramkę.

Wynik sensacyjny, zwłaszcza biorąc pod uwagę przebieg meczu, ale Holendrzy bardzo szybko się otrząsnęli. Do tego stopnia, że w ciągu kolejnych pięciu minut… wyrównali. Najpierw Skorupskiego pokonał Davy Klaassen, a wkrótce potem Denzel Dumfries. Druga z tych sytuacji też była długo sprawdzana przez VAR. Ostatecznie okazało się, że spalonego nie było.

W miarę upływu czasu polscy piłkarze starali się grać odważniej, nieco spokoju wniósł wprowadzony w trakcie drugiej połowy pracowity Szymon Żurkowski.

Końcówka meczu należała jednak zdecydowanie do Holendrów i była bardzo emocjonująca. W 91. minucie sędzia podyktował dla nich rzut karny po zagraniu ręką Casha (po analizie VAR). Do piłki podszedł kapitan Memphis Depay i… trafił w słupek.

Euforia wśród polskich kibiców, a kilkadziesiąt sekund później Skorupski – jeden z najlepszych piłkarzy w tym meczu – popisał się niesamowitą, instynktowną interwencją po uderzeniu głową Depaya.

Sędzia doliczył łącznie siedem minut, ale podopieczni Michniewicza zdołali obronić cenny remis.

Po meczu selekcjoner chwali swoich podopieczych: „Włożyliśmy w ten mecz mnóstwo sił, dużo też mądrości. Wydaje mi się, że nasi piłkarze zagrali dobre spotkanie. Prowadziliśmy już 2:0. Nie nacieszyliśmy się zbytnio tym wynikiem, od razu bramka na 2:1, a po chwili kolejna. Na koniec rywale mieli jeszcze rzut karny…” – przyznał Michniewicz w rozmowie z TVP Sport.

„Pracowaliśmy ciężko na ten remis. Mogliśmy dzisiaj wygrać. Bylibyśmy wówczas bardzo szczęśliwi. A tak jesteśmy bardzo zadowoleni, że wywalczyliśmy na trudnym terenie jeden punkt” – dodał.

Podobnego zdania byl Grzegorz Krychowak, kapitan biało-czerwonych w tym meczu: „Kiedy się przegrywa 1:6, to jest złość. Siedziała w nas sportowa złość, chcieliśmy się zrewanżować za to spotkanie z bardzo dobrym przeciwnikiem. Ten mecz powinien być przykładem tego, że poprzez ciężką pracę możemy rywalizować z najlepszymi i stwarzać sobie sytuacje, grając też dobrze w obronie” – powiedział Krychowiak na antenie TVP Sport.

„Jak się prowadzi 2:0 i traci się tak szybko bramki, to wtedy pojawiają się niedosyt i złość, że można było troszeczkę inaczej to rozegrać. Gdyby udało nam się dograć dłużej bez straty bramki, to mogliśmy pokusić się tutaj o zwycięstwo. Ale mieliśmy swoje sytuacji i w pierwszej, i w drugiej połowie, przeciwnicy również. Wydaje mi się, że to był wyrównany mecz pod tym względem. Oczywiście, (inicjatywa) była po ich stronie, ale patrząc na klasę rywala – to normalne” – ocenił Krychowiak, który w swoim 91. w karierze występie w drużynie narodowej pełnił rolę kapitana.

Prezes PZPN Cezary Kulesza podziękował polskim kibicom, którzy w dużej liczbie stawili się na trybunach stadionu w Rotterdamie. „Dzięki nim graliśmy jak u siebie. Olbrzymie podziękowania dla polskich kibiców, dzięki którym w Rotterdamie graliśmy jak u siebie. Nasi piłkarze także pokazali dziś charakter. Remis 2:2 z Holandią szanujemy, ale przed nami jeszcze dużo pracy. Teraz wracamy do Polski. Do zobaczenia na PGE Narodowym” – napisał prezes Kulesza na Twitterze.

Biało-czerwoni we wtorek podejmą na PGE Narodowym Belgię. Ostatnie dwa spotkania LN – z Holandią u siebie i z Walią na wyjeździe – zagrają we wrześniu.

BN

Poprzedni

Popis Curry’ego

Następny

„Kierunek Ukraina” na Podlasiu