17 listopada 2024
trybunna-logo

Synowie Albionu drwią z biało-czerwonych

Synowie Albionu drwią z biało-czerwonych

’@Patrick_Bamford – Twitter

Reprezentacja Anglii jest jedynym niepokonanym zespołem w grupie I. We wrześniowej serii spotkań pokonała w Budapeszcie Węgry 4:0 i u siebie Andorę również 4:0. Przed środowym starciem z Polską na Stadionie Narodowym w Warszawie Anglicy są więc pewni kolejnego zwycięstwa i drwią z biało-czerwonych.

W brytyjskich mediach więcej miejsca poświęcono przed meczem na spekulacje dotyczące zachowania polskich kibiców. Na Wyspach panowało przekonanie, że fani reprezentacji Polski dopuszczą się podobnych rasistowskich ekscesów, jakie miały miejsce podczas meczu Anglików w Budapeszcie, gdzie węgierscy kibice lżyli ciemnoskórych graczy kadry Garetha Southgate’a. Niespecjalnie natomiast przejmowali się faktem, że reprezentacja Polski w dwóch wrześniowych spotkaniach, z Albanią i San Marino, zdobyła komplet punktów strzelając 11 goli. I chociaż Robert Lewandowski strzelił tylko trzy z nich, dziennik „Daily Mail” podtrzymał lekceważącą opinię, że kapitan biało-czerwonych jest jedynym graczem, na którego angielscy piłkarze będą musieli zwracać uwagę. I na potwierdzenie tej tezy z lubością cytowali wypowiedzi portugalskiego selekcjonera polskiej kadry Paulo Sousy udzielone po meczu z Albanią. „Lewandowski robi różnicę. Ale drużyna nie jest na tym samym poziomie. To jest różnica, którą staramy się niwelować. Chcemy rywalizować z najlepszymi, ale zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy na tym samym poziomie, co Anglia. Jeśli im wypadnie jeden zawodnik, to jest dwóch albo trzech innych graczy na tym samym poziomie. Tutaj jest tylko Robert, a między nim a resztą piłkarzy jest ogromna różnica. Robert też rozumie sytuację i zdaje sobie sprawę, że w reprezentacji musi zrobić sześć razy więcej niż w Bayernie” – taka ocenę Paulo Sousy cytowały media na Wyspach Brytyjskich.
Angielski dziennikarze zapewniają swoich czytelników, że Lewandowski jest jedyną nadzieją Polaków na odniesienie zwycięstwa w środowym spotkaniu z „Synami Albionu”. Niektórzy dodają jeszcze Stadion Narodowy w Warszawie, który jest twierdzą biało-czerwonych. Dotychczas z 28 rozegranych na nim spotkań Polska przegrała tylko dwa – z Ukrainą 1:3 (el. MŚ 2014) oraz 0:1 w towarzyskim spotkaniu w marcu 2014 ze Szkocją. „W naszym domu jesteśmy w stanie skutecznie konkurować z zespołami lepszymi od nas” – cytuje słowa Lewandowskiego „Daily Mail”.
W pierwszym meczu Anglików z Polakami kapitan biało-czerwonych nie mógł zagrać z powodu kontuzji, jakiej nabawił się we wcześniejszej potyczce z Andorą. Ale jego strzelecki dorobek mimo to wygląda imponująco – w czterech występach zdobył sześć bramek (jedną z Węgrami, dwie z Andorą, jedną z Albania i dwie z San Marino) i w europejskich eliminacjach skuteczniejszy od niego jest jedynie napastnik reprezentacji Serbii Aleksandar Mitrović, który ma na koncie siedem trafień.
W Polsce nie też nie ma wiary w drużynę Paulo Sousy i jego trenerskie umiejętności. Nie zmieniły tego nawet wysokie zwycięstwa nad Albanią i San Marino, chociaż, dla porównania, Anglicy z tymi zespołami wygrali u siebie w skromniejszym rozmiarze – Albańczyków pokonali na wyjeździe 2:0, a San Marino na Wembley 5:0. To prawda, nie stracili w tych spotkaniach goli, czego nie zdołali uniknąć nasi piłkarze, ale saldo 11:2 i 7:0 nie jest przecież dla biało-czerwonych w żaden sposób kompromitujące. Ale nad Wisłą większą zdecydowanie wagę przywiązuje się do straconych bramek, niż do strzelonych.
Inna sprawa, że Paulo Sousa jak na razie dość niefrasobliwie traktuje obsadę linii defensywnej. W spotkaniu z San Marino wystawił na przykład Tomasza Kędziorę, od zawsze przecież prawego obrońcę, na lewej flance, trzymał na boisku przez cały mecz rozdygotanego i niepewnego w interwencjach Kamila Piątkowskiego i nie zmienił go nawet po jego fatalnym błędzie, po której zespół San Marino zdobył swoją pierwszą bramkę w tych eliminacjach. No i nie udało się przez to biało-czerwonym przerwać serii spotkań ze straconą bramką, tylko powiększyli ją do ośmiu, a grali z najsłabszym zespołem reprezentacyjnym na świecie.
Lewandowski po przerwie już nie pojawił się na boisku, zastąpiony przez Adama Buksę, co najwyraźniej źle podziałało na jego kolegów z drużyny, natomiast najwyraźniej pobudziło do działania graczy San Marino. Gdy Piątkowski sprezentował im gola w 48. minucie, to przez następne 20 minut stworzyli sobie jeszcze trzy sytuacje bramkowe i oddali dwa celne strzały na bramkę, czyli zrobili w tym czasie więcej, niż we wszystkich czterech wcześniejszych spotkaniach eliminacyjnych. Nasi piłkarze w końcu się jednak ogarnęli i opanowali sytuację na boisku. W 67. minucie Buksa zdobył piątą bramkę, a w doliczonym czasie gry dołożył jeszcze dwie. Ostatniego gola strzelił po znakomitym dośrodkowaniu debiutującego w polskich barwach 19-letniego Nikoli Zalewskiego. Występ tych dwóch piłkarzy trzeba uznać za obiecujący – Zalewskiego jeszcze niekoniecznie w kontekście środowego meczu z Anglia, ale Buksy na pewno. Ponieważ wszystko wskazuje, że Piotra Zielińskiego nie uda się doprowadzić do pełnej sprawności, rolę rozgrywającego w potyczce z Anglikami Sousa powinien powierzyć Lewandowskiemu, a na szpicy wystawić właśnie 24-letniego snajpera zespołu amerykańskiej MLS New England Revolution.
Kluczowa dla wyniku potyczki z Anglikami będzie jednak postawa linii obrony. Po pięciu meczach w grupie nasza reprezentacja ma 10 punktów i 18 zdobytych bramek, ale już siedem straconych. Wśród drużyn uczestniczących w turnieju Euro 2020, czyli de facto najlepszych obecnie na naszym kontynencie, więcej straconych goli mają tylko Węgrzy i Austriacy. Pod wodzą Paulo Sousy biało-czerwoni w 10 występach stracili aż 16 goli. Prawie dwa razy więcej niż traciła kadra Brzęczka i dużo więcej niż zespoły prowadzone przez Adama Nawałkę, Waldemara Fornalika, a nawet Franciszka Smudę. Na plus portugalskiemu szkoleniowcowi trzeba zapisać jednak to, że w każdym spotkaniu pod jego komendą nasi piłkarze zdobywają bramki. Dlatego trzeba mieć nadzieję, że nie inaczej będzie też w środowej potyczce z Anglikami. I oby Polacy strzelili jednego gola więcej od rywali.

San Marino – Polska 1:7
Gole: Nicola Nanni (48) – Robert Lewandowski (4, 21), Karol Świderski (16), Karol Linetty (44), Adam Buksa (67, 90, 90).
Skład Polski: 1. Wojciech Szczęsny (46, 12. Łukasz Skorupski) – 2. Kamil Piątkowski, 6. Michał Helik, 4. Tomasz Kędziora – 19. Jakub Kamiński, 17. Damian Szymański, 8. Karol Linetty (79, 21. Przemysław Frankowski), 16. Jakub Moder (46, 20. Bartosz Slisz), 23. Tymoteusz Puchacz (66, 18. Nicola Zalewski) – 11. Karol Świderski, 9. Robert Lewandowski (46, 14. Adam Buksa).
Sędziował: Mattias Gestranius (Finlandia). Widzów: 500.

Tabela grupy I:

  1. Anglia 5 15 17:1
  2. Polska 5 10 18:7
  3. Albania 5 9 5:6
  4. Węgry 5 7 10:9
  5. Andora 5 3 3:12
  6. San Marino 5 0 1:19

Poprzedni

Baśń o Polsce jednobarwnej

Następny

Ekipa Heynena się rozkręca

Zostaw komentarz