22 listopada 2024
trybunna-logo

Sensacje na pożegnanie

Wyjazdowa porażka Legii z Zagłębiem Lubin nie była największą sensacją 20. kolejki ekstraklasy

Po 20 kolejkach piłkarska ekstraklasa udała się na zimową przerwę. W roli lidera do wiosennej części rozgrywek przystąpi Legia Warszawa, dwa kolejne miejsca premiowane grą w kwalifikacjach Ligi Europy zajmują Cracovia i Pogoń Szczecin, natomiast trzy ostatnie „spadkowe” miejsca okupują ŁKS Łódź, Wisła Kraków i Korona Kielce.

W ostatniej w tym roku ligowej kolejce doszło do wręcz podejrzanej sytuacji, bo żadnego meczu nie wygrał zespół, który przed spotkaniem był wyżej w tabeli, a w kilku potyczkach doszło do wręcz sensacyjnych rozstrzygnięć. Porażki Legii 1:2 w Lubinie do takich raczej zaliczyć nie można, bo Zagłębie to zespół z potencjałem sportowym i zapleczem finansowym na pierwszą ósemkę ligowej tabeli, z pewnością jest jednak pewna niespodzianka. Natomiast przegrana Pogoni u siebie 0:1 z Koroną z całą pewnością trzeba uznać za sensację kolejki. „Portowcy” to przecież w tym sezonie zespół ze ścisłej czołówki, niedawno zajmował nawet pierwsze miejsce, zaś Korona dopiero od niedawna nie człapie w ogonie tabeli z „czerwoną latarnią”.

Sensacją podobnego kalibru była też druga z rzędu porażka Lechii Gdańsk. Przed tygodniem ekipa trenera Piotra Stokowca przerżnęła w Białymstoku z Jagiellonią 0:3, co byłoby od biedy nawet łatwe do usprawiedliwienia, bo rywale jeszcze niedawno aspirowali do mistrzowskiego tytułu, a chwilę wcześniej dokonali zmiany szkoleniowca. Ale klęskę lechistów 0:3 poniesioną w 20. kolejce na własnym stadionie w spotkaniu z beniaminkiem ekstraklasy Rakowem Częstochowa wytłumaczyć nie jest już tak łatwo. A to dlatego, że przyczyną obu tych porażek nie było bynajmniej jakieś niespodziewane załamanie formy, tylko zaległości płacowe klubu wobec zawodników. Jak wyszło natychmiast na jaw, gdański klub, którego prezesem od niedawna ponownie jest Adam Mandziara, zalega swoim graczom z wypłatami od września. Jakim cudem przez te trzy miesiące nikt nie podniósł w tej kwestii rabanu, wiadomo z poprzednich tego typu historii. Działacze i właściciele klubów oszukują zawodników obietnicami, że lada dzień przeleją im na konta wszystkie zaległe pensje, natomiast zawodnicy pozwalają im na takie oszustwo, bo po trzech miesiącach bez wypłaty mogą wystąpić do PZPN o rozwiązanie kontraktu z winy klubu i zmienić pracodawcę za darmo. A tu akurat lada dzień otworzy się zimowe okienko transferowe.

Takie sytuacje powinny dziwić, bo przecież Ekstraklasa chwali się wzrostem przychodów o 10,5 procenta – do kwoty 230 mln złotych. 68,4 procent tych wpływów przynosi klubom sprzedaż praw mediowych (głównie nadawcom telewizyjnym), 15,1 procent produkcja transmisji przez spółkę zależną Ekstraklasa Live, a 8,5 procent środki przekazywane przez sponsorów. A jeśli wierzyć w zapewnienia, w najbliższych latach Ekstraklasa SA będzie zarabiać jeszcze więcej dzięki nowemu kontraktowi telewizyjnemu z Canal+ i Telewizją Polską.

Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że Lechia Gdańsk jest w rękach niemieckiej grupy kapitałowej, która nie brzydzi się żądać dotacji z budżetu miasta. Podobnie jak niemiecka grupa kapitałowa mająca większość udziałów w Koronie Kielce. Co dzieje się z tą górą pieniędzy, że nie starcza na pensje dla piłkarzy?

 

Poprzedni

Wyniki 20. kolejki PKO Ekstraklasy

Następny

Polscy piłkarze na angielskiej trawie

Zostaw komentarz