16 listopada 2024
trybunna-logo

Rosyjskie otwarcie nowego sezonu w skokach narciarskich

Po ponad 20 latach Grupa Discovery odebrała Telewizji Polskiej prawa do pokazywania Polakom ich najbardziej ulubionego z zimowych sportów. W miniony weekend fani skoków narciarskich musieli włączyli kanał TVN, żeby obejrzeć inauguracyjne zawody Pucharu Świata w Niżnym Tagile. I jeśli chodzi o przekaz telewizyjny chyba nie mieli powodów do narzekań, ale od naszych skoczków jak zawsze oczekiwali zdecydowanie więcej.

Apetyty polskich kibiców rozbudziły piątkowe kwalifikacje, w których wybornie spisał się lider naszej kadry Kamil Stoch. Trzykrotny mistrz olimpijski wręcz zdeklasował konkurencję skokiem na odległość 135 metrów. Nikt więcej nie przekroczył nawet bariery 130. metra, nic więc dziwnego, że Stoch zajął pierwszą lokatę mając ponad 10 punktów nad drugim w stawce Słoweńcem Anze Laniskiem. Ale w konkursie zawalił pierwszą próbę i wylądował dopiero na 20. pozycji. Lepiej od niego spisał się Dawid Kubacki, który po pierwszej serii był ósmy. Zawiedli Piotr Żyła, Jakub Wolny i Andrzej Stękała. Nie zakwalifikowali się natomiast do konkursu Klemens Murańka i Stefan Hula. Dla Murańki nie to było jednak jego największym zmartwieniem. Przed pierwszym konkursem Pucharu Świata organizatorzy postanowili przetestować wszystkich skoczków na obecność koronawirusa. I u Murańki wynik testu był pozytywny, więc został odizolowany. Reszta naszej ekipy miała wyniki negatywne. To kolejny taki niefart Murańki z COVID-19. W poprzednim sezonie przed Turniejem Czterech skoczni także uzyskał pozytywny wynik testu i występ Polaków stanął pod znakiem zapytania. Ostatecznie wystartowali, a impreza zakończyła się triumfem Kamila Stocha.
W Niżnym Tagile tak dobrze nie było. Stocha zrehabilitował się w drugim podejściu lądując na 125. metrze i awansował w klasyfikacji końcowej z 20. na 5. miejsce. W drugiej serii słabiej spisał się Kubacki i zjechał w klasyfikacji z ósmego na 13. lokatę. Natomiast pozostali nie weszli nawet do drugiej serii – Piotr Żyła zajął dopiero 32. miejsce, Jakub Wolny był 45., a Andrzej Stękała 48. A od 51. w kwalifikacjach Murańki słabiej wypadł Stefan Hula, bo przegrał nawet z reprezentantami Rumunii i Turcji. Po raz ostatni „Biało-Czerwoni” tak słabo zaczęli nowy sezon sześć lat temu. Wtedy to, na skoczni w Klingenthal do finałowej „30” awansował tylko Kamil Stoch, który zajął ostatecznie 13. miejsce. Po pierwszym skoku odpadli Dawid Kubacki (33), Jan Ziobro (34), Piotr Żyła (39), Maciej Kot (46) i Klemens Murańka (49).
Choć rezultaty w Niżnym Tagile odbiegają od tego, do czego przyzwyczaić nas zdążyli skoczkowie, zdecydowanie za wcześnie jeszcze, by wyciągać wnioski. Jak stwierdził Kamil Stoch, rosyjska skocznia jest specyficzna i do wyników na niej osiąganych „nie ma sensu przywiązywać większej wagi ani snuć prognoz na resztę sezonu”. Szansę na rehabilitację nasi skoczkowie mieli już w niedzielę w drugim konkursie (zakończył się po zamknięciu wydania), ale warto odnotować, że rywale Polaków są w dobrej formie. Sobotni konkurs wygrał Niemiec Karl Geiger, przed Japończykiem Ryoyu Kobayashim i Norwegiem Halvorem Egnerem Granerudem. Stocha od podium oddzielił jeszcze drugi z japońskich skoczków – Naoki Nakamura, a w pierwszej dziesiątce znaleźli się jeszcze Niemiec Markus Eisenbichler, Słoweńcy Anze Lanisek i Cene Prevc, Norweg Robert Johansson i kolejny Japończyk Yukiya Sato.
Kibice śledzący przed telewizorami zawody w Niżnym Tagile mogli bez trudu wychwycić różnice między tym, co w przeszłości oferował im Telewizja Polska, a ofertą TVN i Eurosportu. Nowością były wirtualne sylwetki skoczków w studiu, projekcja skoczni w technologii 3D oraz reklamy puszczane w trakcie konkursu. Do jakości przekazu i kompetencji obecnego w studio Sebastiana Szczęsnego (przeszedł latem z TVP do TVN) czy pracy komentatorów Igora Błachuta i Marka Rudzińskiego chyba nikt pretensji nie zgłaszał, bo to specjaliści wysokiej klasy. Rację ma jednak Adam Małysz twierdząc, że Polacy w skokach narciarskich najbardziej lubią zwycięstwa, więc żadne techniczne bajery nie pomogą, jeśli nasi skoczkowie nie będą walczyć o miejsca na podium.

Poprzedni

Łomża Vive bije potentatów

Następny

FIFA chce anulować żółte karki na baraże