22 listopada 2024
trybunna-logo

Raków nie zwalnia tempa

Po wygranej 2:1 w meczu z beniaminkiem Stalą Mielec zespół Rakowa Częstochowa umocnił się na pozycji lidera ekstraklasy. Po ośmiu kolejkach częstochowianie mają na koncie 19 punktów i trzy przewagi nad drugim Górnikiem Zabrze oraz pięć nad trzecim Zagłębiem Lubin. Broniąca mistrzowskiego tytułu Legia traci do ekipy trenera Marka Papszuna sześć „oczek”, ale ma o jedno spotkanie rozegrane mniej (z Wartą Poznań).

Mielczanie mieli przed potyczką z rozpędzonym liderem niezłego pietra, bo bali się powtórki ciężkiego lania, jakie sprawiła im tydzień wcześniej na ich własnym stadionie Wisła Kraków. Przegrywając z wiślakami aż 0:6 gracze drużyny trenera Dariusza Skrzypczaka mocno zasmucili poprzednie pokolenia piłkarzy Stali, bo w historii Stali takiej wysokiej porażki wcześniej nie odnotowano. Na boisku w Bełchatowie, które Raków wynajmuje z braku odpowiedniego obiektu w Częstochowie, do podobnego pogromu nie doszło, chociaż gospodarze nie szczędzili wysiłków, żeby dorównać ekipie „Białej Gwiazdy” w liczbie strzelonych goli. „Mieliśmy w tym meczu tyle bramkowych sytuacji, że moglibyśmy wygrać ze Stalą co najmniej takim samum wynikiem jak Wisła” – stwierdził na pomeczowej konferencji szkoleniowiec częstochowskiego zespołu Marek Papszun. Ale ze zwycięstwa 2:1 też był zadowolony, bo zapewnił jego ekipie komplet punktów i utrzymanie prowadzenia w PKO Ekstraklasie. „Nie jesteśmy przyzwyczajeni do roli faworyta, a w spotkaniu ze Stalą z całą pewnością faworytem byliśmy. Dlatego cieszę się podwójnie, bo ze zwycięstwa i z tego, że moi piłkarze wytrzymali presję. A wbrew pozorom wcale nie jest tak łatwo grać z przeciwnikiem, który w poprzedniej kolejce przegrywa u siebie 0:6 i zaraz potem przyjeżdża do lidera. Wiadomo, że każdy zawodnik ekipy rywali będzie walczył na dwieście procent i do ostatniego tchu, bo tylko tak można odzyskać sympatię swoich fanów. Dlatego tym bardziej gratuluję mojemu zespołowi zwycięstwa” – ocenił trener Papszun.
Szkoleniowiec ten prowadzi zespół Rakowa od 18 kwietnia 2016 roku. Przejął go jeszcze w II lidze, a w poprzednim sezonie wywalczył awans do ekstraklasy. Pierwszy sezon częstochowianie zakończyli na 10. miejscu, a ten zaczęli od porażki u siebie z Legią 1:2, potem już jednak to oni bili innych – pokonali kolejno Lechię 3:1, Zagłębie 2:1 i Podbeskidzie 4:1, zremisowali z Cracovią 2:2, ale następnie dalej kontynuowali zwycięską serię wygrywając z Wisłą Płock 3:0, Górnikiem 3:1 i w miniony weekend ze Stalą 2:1. Po ośmiu meczach mają w dorobku 19 punktów, 20 strzelonych goli i 9 straconych. W liczbie zdobytych bramek nie mają sobie równych – drugi pod tym względem w ekstraklasie Górnik jest gorszy o sześć trafień.
A przecież Raków wcale nie ma w swoich szeregach wirtuozów. Najskuteczniejsi w zespole są 25-letni Łotysz Vladislavs Gutkovskis, 23-letni Słoweniec David Tijanić i 26-letni Hiszpan Ivi Lopez mają na koncie po cztery trafienia. Pierwszy z nich jest w naszym kraju dosyć znany, bo przez ostatnie pięć lat był zawodnikiem Bruk-Betu Nieciecza i w barwach tego zespołu zaliczył 58 występów w ekstraklasie i strzelił 11 goli. Do ekipy Rakowa dołączył przed tym sezonem i okazał się wzmocnieniem. Natomiast dla Tijanica, który do polskiej ligi trafił z NK Triglav, Raków jest pierwszym zagranicznym klubem w karierze. Trafił do niego w zimowej przerwie poprzedniego sezonu i zdążył zaliczyć 11 występów, ale w obecnych rozgrywkach należy do podstawowych graczy.
Lopez z kolei to wychowanek Getafe CF, ale ostatnie pół roku spędził na wypożyczeniu w hiszpańskiej drugoligowej drużynie SD Ponferradina. Przedtem występował również w takich ekipach jak UD Levante, Real Valladolid, Sporting Gijon i SD Huesca. W Primera Division zaliczył 41 występów, w których zdobył cztery bramki i zaliczył trzy asysty. W miniony weekend to on był bohaterem spotkania ze Stalą, strzelając oba gole dla Rakowa.
W ekipie Papszuna jest też wielu piłkarzy, którzy dopiero pod jego ręką osiągnęli wysoki sportowy poziom. Dobrym przykładem jest tu 28-letni czeski stoper Tomas Pietrasek, grający w zespole Rakowa od 2016 roku, co oznacza, że przeszedł z nim drogę od II ligi do ekstraklasy. I rozwinął się tak dalece, że ostatnio dostaje powołania do reprezentacji Czech. W bramce opoką stał się 28-letni wychowanek Legii Jakub Szumski, do którego trenerzy stołecznego klubu nie nabrali przekonania. Od wiosny 2017 roku Szumski gra w Rakowie i w tym sezonie wpuścił w ośmiu meczach dziewięć goli, co nie jest złym osiągnięciem – dla porównania Artur Boruc ma na koncie osiem goli w siedmiu występach.
Wysoką formę po powrocie z ligi rosyjskiej odzyskał w częstochowskim zespole doświadczony 32-letni obrońca Maciej Wilusz. On i Pietrasek oraz 20-letni Kamil Piątkowski (pozyskany przed rokiem z juniorskiej szkółki Zagłębie Lubin) tworzą tercet obrońców, bo ulubionym schematem taktycznym Papszuna jest gra w ustawieniu 1-3-4-3. W środkowej linii najczęściej jego zaufanie zyskują: pozyskany z Hajduka Split 25-letni Chorwat Fran Tudor, 25-letni Igor Sapała, wychowanek Polonii Warszawa, niechciany w Jagiellonii Białystok 27-letni Serb Marko Poletanović i pozyskany trzy lata tremu z Arki Gdynia 25-letni Patryk Kun. Do podstawowej grupy graczy zaliczają się też 28-letni Czech Peter Schwarz, 24-letni Marcin Cebula i 24-letni Oskar Zawada oraz dwaj weterani: 36-letni Piotr Malinowski i 34-letni Przemysław Oziębała. Nie jest to może kadrowy potencjał na długotrwałą dominację w ekstraklasie, nie mówiąc już o europejskich pucharach, ale w tym sezonie zapał i nadzwyczajna mobilizacja napędzana przez kolejne wygrane spotkania mogą przenieść częstochowskiej drużynie historyczny sukces. A za taki należy uznać każde miejsce wyższe od ósmego, bo jak do tej pory jest to najlepsza lokata Rakowa w ekstraklasie (w sezonie 1995/96).
Trudniej częstochowianom będzie pobić klubowy rekord wszech czasów w Pucharze Polski, bo w tych rozgrywkach w sezonie 1966/67 doszli aż do finału, w którym przegrali po dogrywce z Wisłą Kraków 0:2. Na pewno będą jednak próbować osiągnąć sukces i na tym froncie. W najbliższy weekend ekstraklasa nie gra, bo to jest termin na rozegranie meczów 1/16 finału Pucharu Polski. Raków czeka już w piątek niełatwa wyjazdowa potyczka z wiceliderem I ligi Bruk-Betem Nieciecza, co pewnie będzie ważnym wydarzeniem dla Vladislavsa Gutkovskisa.
Na dnie tabeli ekstraklasy utknął natomiast beznadziejny w tym sezonie Piast Gliwice. To trochę dziwne, że ten zespół, który w poprzednim sezonie zajął trzecią lokatę, a dwa lata temu świętował pierwsze w historii mistrzostwo Polski, w obecnych rozgrywkach ekstraklasy jeszcze nie wygrał meczu, doznając sześciu porażek (ze Śląskiem 0:2, Pogonią 0:1, Jagiellonią 0:1, Stalą 2:3, Lechem 1:4, Cracovią 0:1) oraz dwukrotnie remisując – z Wartą Poznań w 3. kolejce oraz w ten weekend z Wisłą Płock 2:2. Z Rakowem gliwiczanie zagrają u siebie dopiero w 14. kolejce, a wcześniej podopiecznych trenera Waldemara Fornalika czekają ciężkie wyjazdowe boje z Górnikiem Zabrze, Legią Warszawa i walczącym jak oni o przetrwanie w ekstraklasie Podbeskidziem.
Natomiast w najbliższy weekend w 1/16 finału Pucharu Polski Piast zmierzy się w Mielcu ze Stalą i będzie to jakiś miernik różnicy, jaka dzieli outsidera ekstraklasy od lidera.

Poprzedni

Ronaldinho z Covid-19

Następny

Lewandowski atakuje nie tylko na boisku

Zostaw komentarz