Bułgarka Cwetana Pironkowa w niedzielę przegrywała z Agnieszką Radwańską 2:6, 0:3, ale na jej szczęście mecz przerwano z powodu deszczu. We wtorek role się odwróciły.
Nasza najlepsza tenisistka słynie z profesjonalnego podejścia do tenisa, ale w licznych wywiadach nie raz dawała do zrozumienia, że nie lubi grać przed południem, bo wtedy musi wcześniej wstać i zazwyczaj jest zaspana na korcie. A na dodatek w Paryżu leje jak z cebra i z powodu deszczu nie udało się Polce dokończyć meczu z Pironkową w niedzielne popołudnie, nie dane jej było dokończyć dzieła także w poniedziałek. Ponieważ organizatorzy zmuszeni byli odwołać wszystkie zaplanowane na ten dzień pojedynki, w terminarzu turnieju zrobiło się ciasno i zaległe spotkania upchnięto we wtorek na początek kolejki, czyli przed południem.
Dla formy Radwańskiej tak wczesna pora okazała się zabójcza, bo przegrała z Pironkową sześć gemów z rzędu i w efekcie drugiego seta 3:6. Niebiosa ulitowały się jednak nad wiceliderką rankingu WTA i uchroniły ją przed niechybną kompromitacją, bo spuściły na kort ulewę i spotkanie Polki z Bułgarką zostało ponownie przerwane przy stanie 1:1 w setach.
Ale choć wznowiono je kilka godzin później, Radwańska już nie zdołała wyrwać się z odrętwienia i trzeciego seta także przegrała, tym razem 3:6. To wielka sensacja, bo Pironkowa jest w rankingu WTA dopiero na 102 miejscu. Nasza tenisowa gwiazda chyba miała dosyć zalanego deszczem Paryża i błotnistych kortów im. Rolanda Garrosa. Inaczej jej porażkę naprawdę trudno wytłumaczyć.