16 listopada 2024
trybunna-logo

Porażka dekady

Polska przegrała w Brukseli z Belgią 1:6 (1:1) w meczu piłkarskiej Ligi Narodów. Najpierw 76. gola w reprezentacji uzyskał Robert Lewandowski, gospodarze wyrównali pod koniec pierwszej połowy, a w drugiej zdobyli pięć bramek. To najwyższa porażka biało-czerwonych od 12 lat.

Trener Czesław Michniewicz zdecydował się na ustawienie z czterema obrońcami oraz jednym napastnikiem, którym był rozgrywający 131. mecz w kadrze Robert Lewandowski. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami selekcjonera, w bramce wystąpił Bartłomiej Drągowski.

Belgia była osłabiona brakiem kontuzjowanego napastnika Romelu Lukaku z Chelsea Londyn, a już od dawna było wiadomo, że nie zagra też bramkarz Realu Madryt Thibaut Courtois. Wystąpił za to pomocnik Manchesteru City Kevin De Bruyne.
Na inaugurację w grupie 4 dywizji A biało-czerwoni pokonali we Wrocławiu Walię 2:1, natomiast Belgowie – wiceliderzy światowego rankingu – ulegli u siebie Holandii aż 1:4.

Spotkanie rozpoczęło się od kilku popisowych akcji gospodarzy, którzy jak najszybciej chcieli zrehabilitować się za wysoką porażkę z Holendrami. W czwartej minucie aktywny Michy Batshuayi trafił w dogodnej sytuacji w słupek, a próbujący dobitki Eden Hazard wyraźnie spudłował. Kilkadziesiąt sekund później Batshuayi skierował piłkę do siatki, ale był na spalonym i gol nie został uznany.

Biało-czerwoni potrzebowali trochę czasu, aby otrząsnąć się z przewagi gospodarzy. I kiedy już to zrobili, pokazali imponująca akcję.

W 28. minucie po zagraniu Piotr Zielińskiego (70. mecz w kadrze) sprytnym podaniem popisał się Sebastian Szymański, dzięki czemu Lewandowski znalazł się sam przed bramkarzem Belgów i zdobył bramkę.

To jego 76. gol w reprezentacji w 131. występie, dzięki czemu śrubuje oba rekordy w polskim futbolu. Statystycy mieli tego dnia co pisać – to był jednocześnie 70. mecz Lewandowskiego z opaską kapitana w kadrze i 50. spotkanie w reprezentacji z jego co najmniej jednym golem.

Podrażnieni utratą bramki Belgowie rzucili się do ataków, które przyniosły skutek w 42. minucie. Mocnym i skutecznym strzałem z 17 metrów popisał się wówczas Axel Witsel i Drągowski był bez szans.

W przerwie trener Michniewicz wprowadził Damiana Szymańskiego i Bartosza Bereszyńskiego. Ten pierwszy zmienił występującego po raz 90. Grzegorza Krychowiaka, ukaranego wcześniej żółtą kartką, a drugi zastąpił Tymoteusza Puchacza.
Jak się okazało, biało-czerwoni w drugiej połowie stanowili już tylko tło dla rozpędzających się rywali.

W 56. minucie ze znakomitej strony pokazał się dwukrotnie Drągowski. Najpierw obronił groźny strzał głową Leandera Dendonckera, a chwilę potem nie dał się pokonać po uderzeniu z dystansu Edena Hazarda.

To jednak było zwiastunem coraz większych kłopotów gości. W 59. minucie piłkę stracił w środku boiska Lewandowski, Belgowie przeprowadzili kontratak, który zakończył skutecznie – w sytuacji sam na sam z Drągowskim – De Bruyne.
W 69. minucie Michniewicz zdjął Lewandowskiego (opaskę przejął grający po raz 94. w kadrze Kamil Glik), a na boisku zastąpił go nowy napastnik RC Lens Adam Buksa.

Przewaga Belgów nie malała, wciąż sporo pracy miał Drągowski. W 73. minucie golkiper Fiorentiny znów musiał wyciągać piłkę z siatki. Tym razem bramkę zdobył wprowadzony chwilę wcześniej Leandro Trossard.

Po kolejnych siedmiu minutach było już 4:1 dla Belgów i znów w głównej roli wystąpił Trossard – skrzydłowy angielskiego Brightonu popisał się bardzo efektownym, technicznym strzałem w okienko.

Napędzeni takim przebiegiem wydarzeń gospodarze nie tracili apetytu na kolejne gole. W 83. minucie po strzale z dystansu Dendonckera było już 5:1, a wynik na 6:1 ustalił w doliczonym czasie gry wprowadzony krótko wcześniej na boisko Lois Openda.

Tak wysoko Polacy przegrali poprzednio dokładnie 12 lat wcześniej – 8 czerwca 2010 drużyna trenera Franciszka Smudy w Murcji uległa w towarzyskim spotkaniu Hiszpanii 0:6.

Na pocieszenie biało-czerwonym pozostał fakt, że zdobyli co najmniej jedną bramkę w 20. meczu z rzędu, dzięki czemu zapisali się w kronikach polskiego futbolu.

Po meczu selekcjoner polskich piłkarzy Czesław Michniewicz przyznał, że takie spotkania wyznaczają kierunek, w jakim biało-czerwoni powinni podążać. „Musimy naśladować takie zespoły jak Belgia. Chcieliśmy grać w piłkę i zapłaciliśmy wysoką cenę.

Powiedziałem zawodnikom w szatni, że ten mecz będzie długo siedział w naszych głowach, ale mają zapamiętać te dobre momenty, bo pierwsza połowa była obiecująca. Wyszliśmy na boisko z zamiarem zdobycia punktów. Staraliśmy się grać odważnie. Zamierzaliśmy budować akcje z wielu podań, wychodzić spod pressingu, co było obarczone ryzykiem straty piłki na własnej połowie” – przyznał Michniewicz na pomeczowej konferencji prasowej.

Michniewicz starał się szukać plusów w spotkaniu z Belgią: „Zdobyliśmy gola po pięknej akcji i świetnym zachowaniu Roberta Lewandowskiego. Chcieliśmy właśnie bocznymi sektorami przedostawać się pod pole karne. Sebastian Szymański i Jakub Kamiński kilka razy się przedostali w ten sposób. Niewiele brakowało, byśmy zeszli na przerwę z prowadzeniem, ale fantastyczny strzał rywali sprawił, że był remis” – dodał.

„Niedługo rewanż z Belgami, na pewno będziemy mądrzejsi o to dzisiejsze spotkanie. Przede wszystkim musimy naśladować takie zespoły jak Belgia. Mam na myśli umiejętność szybkiego rozgrywania piłki, mocnych i szybkich podań, świetnego pierwszego kontaktu z piłką, dużą ruchliwość, wymienność pozycji. To wszystko powoduje, że przeciwnikowi, tak jak nam dzisiaj, zaczyna brakować czasu z każdą upływającą minutą i troszkę też sił” – przyznał selekcjoner.

Michniewicz przyznał, zdjęcie z boiska Lewandowskiego w trakcie drugiej połowy było wcześniej uzgodnione. „Umówiliśmy się z Robertem, że zagra do 60. minuty i szkoda, że to się zbiegło z drugą bramką dla Belgów. Do tej pory wydawało się, że nie dzieje się nic złego.

Kapitan kadry przyznał, że jest zmęczony sezonem i nie miał sił na rozegranie całego spotkania. „Sił starczyło na 60 minut. Wątpię, żebym w każdym meczu grał 90 minut. To jednak koniec sezonu, organizm jest zmęczony i musimy na to brać poprawkę”. Lewandowski analizował po meczu, dlaczego przegraliśmy tak wysoko. „Belgowie wykorzystywali prawie każdą sytuację. Później weszli świeżsi zawodnicy, z jakością niewiele gorszą, jeśli nie taką samą jak ci, którzy byli już zmęczeni” – zaznaczył na antenie TVP.
W mniej optymistycznym tonie wypowiedział się na Twitterze prezes PZPN Cezary Kulesza. „Wysoka porażka boli, sam jestem wściekły, ale lodowaty prysznic czasem jest potrzebny. Dziś musimy trochę pocierpieć, a jutro podnieść głowy i walczyć dalej. Nie poddajemy się”
Liga Narodów nie zwalnia. Podopieczni Michniewicza zmierzą się w kolejnych meczach LN w sobotę z Holandią w Rotterdamie („Pomarańczowi” pokonali w 2. kolejce na wyjeździe Walię 2:1), a we wtorek zagrają ponownie z Belgią, ale w Warszawie.

BN

Poprzedni

Aferzystka honorowa

Następny

Udany debiut Grbica